"Teściowie się mną wyręczają. Mąż twierdzi, że mają do tego prawo, bo dali nam pieniądze"
List do redakcji
16 marca 2022, 14:38·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 16 marca 2022, 14:38
Moi teściowie zdecydowanie nie są stereotypowymi dziadkami. Są wysportowani, temperamentni, podróżują po całym świecie. Mimo że nie są schorowani i nie wymagają żadnej pomocy, na każdym kroku się mną wyręczają, jakbym była ich służącą i mówią mi, co mam robić. Denerwuje mnie, że nie mogą zająć się swoimi sprawami i zostawić mnie w spokoju. A wszystko przez... pieniądze.
Reklama.
Reklama.
Z teściami dobrze tylko na zdjęciu
"Teściowie wtrącają się w moje życie na każdym kroku. Jesteśmy z mężem kilka lat po ślubie i mamy dziecko, a oni wciąż potrafią zorganizować nam czas za naszymi plecami, informując o tych planach w ostatniej chwili. My nie mamy nic do powiedzenia, bo oni już nam coś zaplanowali, już coś za nas zdecydowali. Jakbyśmy byli jakimiś 5-latkami.
Przykładów jest mnóstwo, nawet takie z pozoru niewinne rzeczy jak niespodziewane wyjście do teatru. Ostatnio dostałam wiadomość, że "O 18 idziemy wszyscy do teatru, kupiliśmy bilety". Ktoś może pomyśleć, że chcieli nam sprawić miłą niespodziankę, kupili drogie bilety, a ja jeszcze narzekam. Może faktycznie byłoby to miłe, gdyby zdarzało się raz na jakiś czas i mielibyśmy jakikolwiek wpływ na ustalenie daty czy godziny takiego wyjścia.
U nich takie zachowanie jest normą i dotyczy wszystkiego: wyjścia do teatru, zaproszenia jakiejś dalekiej rodziny, którą nagle to my musimy się zająć, nawet dłuższych wyjazdów. Po obiedzie w ich domu potrafią mnie zapytać czy "już pozmywałam", jakby to było oczywiste, że mam od razu iść sprzątać. Albo zadzwonić i poinformować, że trzeba wyprasować koszule. Bo pani sprzątająca dzisiaj nie przyszła...
Oni po prostu coś sobie postanowią i nas pod to podporządkowują, a my z uśmiechem na twarzy musimy wszystko rzucić i lecieć, żeby spełnić ich oczekiwania. A ponieważ mamy małe dziecko, to zaangażować jeszcze kogoś w opiekę nad małą. Na już, bo teściowie sobie coś wymyślili, kompletnie lekceważąc nasze zdanie i możliwości.
Życzenie jak rozkaz
Absurdów w naszej rodzinie jest całe mnóstwo. Względny spokój mam tylko wtedy, kiedy teściowie wyjeżdżają na którąś ze swoich egzotycznych wypraw. Dlaczego "względny"? Bo na ten czas, zgodnie z życzeniem teściów, opuszczamy swój dom i wprowadzamy się do nich, żeby podczas nieobecności pilnować ich majątku. W ogóle nie obchodzi ich to, że przez to tracimy więcej czasu na dojazdy do przedszkola czy do pracy.
Wiele razy mówiłam mężowi, że nie chce wyprowadzać się z domu na miesiąc i że skoro się tak boją się o dom, to niech nie wyjeżdżają. On uważa, że to są nasze "obowiązki" względem rodziców i wypomina, że kiedy zaczynaliśmy wspólne życie, dali nam dużą kwotę pieniędzy na start. I właśnie dlatego mamy spełniać każdą ich prośbę, nawet jeśli jest dla nas totalnie niekomfortowa lub po prostu głupia.
Ustawianie życia
Nie ma dnia, żeby w naszym domu nie był poruszany temat teściów. My ciągle coś "musimy". A to coś im zawieźć, a to coś im kupić, a to coś przygotować. Niedawno zabrałam ich samochody na przegląd, mimo że cały dzień i tak siedzą w domu. Byłam odebrać sukienkę od krawcowej, zawieźć jakąś marynarkę do pralni. Nie rozumiem, czemu nie mogą tego robić sami.
Jednak ostatnio teściowie przeszli sami siebie i poinformowali mnie, że "wezmę urlop, bo przyjeżdża Bogusia z wnuczką i ktoś będzie musiał się nią zająć". Oni nawet nie zapytali, tylko zadecydowali za mnie, że zmarnuję wolne dni w pracy, żeby zająć się jakimś obcym dzieckiem.
To przelało czarę goryczy i wracając znów pokłóciłam się o to z mężem. Denerwuje mnie to, że on kompletnie nie reaguje na takie głupie pomysły i pozwala swoim rodzicom dysponować moim czasem, wydawać polecenia, a teraz jeszcze ustalać na co mam wykorzystać urlop. Wiem, że kilka lat temu dali nam pieniądze, ale to naprawdę daje im prawo do robienia z nas swoich służących?".
Od redakcji
Najlepszym rozwiązaniem tego problemu byłaby szczera rozmowa z teściami. Ale zanim podejmie się ten krok, warto uprzedzić męża o swoich zamiarach i nie robić niczego za jego plecami. Dobrym wyjściem byłaby wspólna rozmowa z jego rodzicami.
To, że przed laty teściowie wsparli finansowo swojego syna i jego rodzinę, nie powinno być żadnym długiem wdzięczności, który teraz spłaca jego żona, będąc na każde "zawołanie" teściów. Z drugiej strony trzeba zrozumieć, że syn tę wdzięczność czuje i chce okazywać.
Przede wszystkim trzeba wyznaczyć granicę tych relacji i ustalić zasady, z którymi każda ze stron będzie czuła się komfortowo. Być może teściowie nie widzą, że nadużywają dobrej woli swojej synowej i nie czują, że przesadzają.