Ze Lwowa do Przemyśla jest zaledwie 100 km. Teoretycznie tę trasę można pokonać w dwie godziny. W praktyce, szczególnie teraz, to jedna z dłuższych i bardziej wyczerpujących podróży. Na dworcu we Lwowie tłum, ludzie próbują dostać się do pociągu, który zabierze ich do Polski. W nieznane, choć niedaleko, to daleko od wojny.
Z pociągu na przemyskim dworcu wysiadają głównie matki z dziećmi. Malutkimi, często niemowlakami na ręku, wózek musiał zostać w Ukrainie, bo w pociągu zajmuje zbyt wiele miejsca. Na szczęście polskie serca są otwarte. A polskie matki rozumieją, czego potrzeba, aby ukraińskie matki nie musiały się martwić o takie drobiazgi.
Pod dworcem kolejowym w Przemyślu rzędem stoją wózki dla dzieci. Zdjęcie z nimi stało się symbolem wspólnoty i solidarności, cały świat dzieli się tym, jakie serce Polki okazują swoim ukraińskim siostrom. Fotografię opublikowano wielokrotnie zarówno na Facebooku, Instagramie, jak i Twitterze. Piszą o nim media na całym świecie.
Nie sposób powstrzymać łzy, widząc kobiety uciekające z jedną niewielką walizką i dziećmi na ręce. Przerażone, rozdzielone rodziny, które chcą tylko jednego - spokoju. Nie sposób też powstrzymać łzy, patrząc na ogrom pomocy, jaka płynie od zwykłych obywateli. Wiele z nas daje dosłownie co może, a każda pomoc jest potrzebna.
Wszelkie informacje o tym, jak możesz pomóc, znajdziesz na rządowej stronie https://pomagamukrainie.gov.pl/.
Czytaj także: https://mamadu.pl/160474,dziewczynka-spiewa-w-kijowskim-schronie-nikt-nie-mogl-powstrzymac-lez