"Całą drogę towarzyszyło mi przekonanie, że czegoś zapomnieliśmy. Niby dziś to nic strasznego, zwłaszcza, jak wyjeżdżasz tylko na weekend i będziesz w cywilizowanym miejscu. Ale kiedy rozpakowaliśmy się w hotelu, szybko zrozumiałam, że zapomniał kosmetyczki. Nawrzeszczałam na męża, bo widziałam, jak jeszcze w domu trzymał ją w rękach". Kasia, podobnie jak wiele z nas, chętnie zrzuca winę za drobiazgi na męża. Zwykle bezpodstawnie, zawsze niepotrzebnie.
Reklama.
Reklama.
Człowiek jest w stanie sporo zrobić, żeby lepiej się poczuć. Nawet nieświadomie. Obwinianie partnera za wszystko to jedna z tych strategii, nad którymi nie zawsze panujemy.
W dobrym związku nie ma miejsca na szukanie winnych. Problemy się rozwiązuje, a nie kończy wskazywaniem winowajców.
Wskazując partnera jako winnego wszelkiemu złu, nie tylko obdzierasz go z godności, ale też dajesz mu do myślenia, że może go wcale tak mocno nie kochasz?
Nikt z nas nie lubi czuć się winny, więc jeśli coś zostało popsute, niedopilnowane, to na pewno nie my, ale winnego chętnie wskażemy. Im bliżej nas stoi (nie tylko w sensie fizycznym), to wina z pewnością spadnie na niego. I tak raz za razem bardzo chętnie kobiety obwiniają swoich partnerów. Często nawet same nie zdajemy sobie z tego sprawy. A nad tą sytuacją warto się pochylić.
1. Wina uderza w samoocenę
Jak się czułaś, kiedy dziecko powiedziało, że to twoja wina, że ma nieprzygotowanie z WF-u, bo zapomniałaś spakować mu strój, choć od miesięcy samo pakuje się do szkoły? Albo szef powiedział, że spotkanie z ważnym klientem okazało się klapą, bo nie przypomniałaś mu, żeby tego dnia nie pił tyle kawy i przez to był zdenerwowany? Te pozornie abstrakcyjne sytuacje same wydają się nic nie znaczyć.
Ale wyobraź sobie, że codziennie, niezmiennie, w każdej możliwej chwili ktoś obwinia cię za własny błąd, albo wytyka ci twoje przeoczenie, gorszą dyspozycję... To już znacznie mniej przyjemne. Kiedy ktoś nas obwinia, stajemy się mali we własnych oczach. Naturalnie budzi się pytanie: dlaczego nie mogę być dość dobry? To nie wpływa dobrze na samoocenę, bo skoro nie może zapamiętać, żeby zabrać tę kosmetyczkę, to jak ma poradzić sobie z czymś ważniejszym?
2. Winny może być tylko jeden
Związek dorosłych ludzi powinien być partnerski, powinien też opierać się na współodpowiedzialności. Jeśli nie podzieliście wyraźnie obowiązków, to za każde zaniedbanie, niedociągnięcie, odpowiadacie po równo. Więc jeśli nie macie tej kosmetyczki, a wraz z nią szczoteczek do zębów i innych niezbędnych artykułów, zamiast szukać winnego, powiedz: przepraszam, że nie powiedziałam, że ta kosmetyczka powinna być w walizce. Musimy jechać do sklepu.
Możesz być pewna, że partner weźmie na siebie część odpowiedzialności, bez karcenia i wyrzutów. Pomijając już kwestie, że zwykle szukamy winnych przy rzeczach, od których nie zależy nasze życie, więc nie ma większego sensu roztrząsanie ich. A po drugie jeśli coś już się stało, to znalezienie winnego, nic nie zmieni, trzeba się skupić na rozwiązaniu problemu.
3. Wina ucina dialog
"To twoja wina!" - wykrzykujesz i tym samym zamykasz dalszą możliwość dialogu. No bo co tu dodać, kiedy wyrok już zapadł? Komunikacja w związku to absolutna podstawa. Zawsze musi być miejsce na wspólne rozwiązanie problemu, bez szukania winnych. Związek jest jak żywy organizm, toczenie walki wewnątrz, jak choroba autoimmunologiczna - trudno nad nią zapanować.
Kiedy rodzi się problem, musicie się zjednoczyć. Jeśli zaczniecie się wzajemnie obwiniać, dom stanie się polem walki, a czy nie lepiej zacząć od drogi dyplomatycznej?
4. Wina - zabójca miłości
Podstawą miłości jest zaufanie, a jeśli zawsze winny, a raczej obarczany winą, jest jeden z partnerów, to jak można mu ufać? Dałaś mu jasny sygnał, nie ufam ci, nie mogę na tobie polegać. Jak możesz go więc kochać, zwłaszcza jeśli jeszcze raz przeczytasz punkt pierwszy. Spróbuj wyobrazić sobie, jak sama czułabyś się w analogicznej sytuacji.
Miłość trzeba pielęgnować, podlewać i nawozić jak egzotyczną roślinę. Ciągłe obwinianie partnera, jest jak przycinanie roślinki kosą. Nic dobrego z tego nie wyjdzie, poza twoją chwilową i złudną poprawą samopoczucia, bo to on jest winny, nie ty.
5. Wina nie leczy, tylko maskuje
Wkurzyłaś się, bo mąż 10 raz w tym miesiącu spóźnił się po dziecko do przedszkola, a nauczycielka zawsze dzwoni do ciebie. Wykrzyczałaś, że to jego wina, bo znowu zasiedział się w pracy. Zrzuciłaś z siebie winę, bo pewnie zdążyłabyś, ale nie było ci po drodze. Przez chwilę poczujesz się lepiej, że to nie przez ciebie dziecko musiało dłużej czekać. Ale czy to rozwiąże problem?
Spróbuj zastanowić się, dlaczego mąż zawsze odbierał dziecko o czasie, a ostatnio mu się nie udaje. Może ma ciężki czas w pracy, za dużo innych obowiązków i chwilowo powinnaś wziąć to na siebie? Przecież w życiu nie chodzi o to, żeby się obwiniać, tylko żeby być dla siebie wsparciem.