Chcieliśmy
poznać płeć dziecka, bardziej ze względów praktycznych. Na spokojnie wybrać imię, skompletować wyprawkę. Nie nastawialiśmy się ani na córkę, ani na syna - cieszyliśmy się, że w końcu zostaniemy rodzicami. Gdy powiedzieliśmy, że urodzi się dziewczynka, babcia bez ogródek prosto w twarz powiedziała tylko: "no trudno" i poszła krzątać się w kuchni. Ja nawet nie wiedziałam, jak zareagować, byłam szoku. Wiem, że mężowi było przykro, tym bardziej że jego siostrze ostatnio urodził się synek i była zachwycona... nadal jest. Była wyraźnie
rozczarowana płcią naszego dziecka.
Imię też złe
Pod koniec ciąży wybraliśmy imię, ale nie konsultowaliśmy tego z nikim. Uważam, że to sprawa tylko i wyłącznie rodziców. Poinformowaliśmy o wyborze, gdy zapała ostateczna decyzja i tu kolejna przykra niespodzianka. Po raz kolejny babcia popisała się taktem, mówiąc z niesmakiem, że wybraliśmy bardzo brzydkie imię. To ona zadecydowała, jak synek siostry męża będzie miał na imię i oczywiście jest najpiękniejsze. Nasze, niekonsultowane, jest złe.
Jest gorsza, bo nie jest chłopcem
Mimo zaproszeń niechętnie przyjeżdża, by odwiedzić prawnuczkę. Choć wiemy, że prawnuczka odwiedza często. Gdy już raczy przyjechać tylko opowiada o prawnuczku, jaki śliczny i mądry. Ciągle porównuje moją córeczkę, która oczywiście dla babci wypada w tych porównaniach blado. Nie chcę większej przykrości sprawiać mężowi, ale nie jestem w stanie tego już więcej znosić.