Wyszedł z przedszkola ze smutną miną. Pani zastrzegła, że sam musi powiedzieć, co się wydarzyło na zajęciach sportowych. Ona sama nie wiedziała dokładnie, bo te odbyły się nim przyszła do pracy. Mój czteroletni syn tak bardzo się zdenerwował, że najpierw się rozpłakał, a potem... zasnął. Cały czas powtarzał tylko, że nikogo nie uderzył. Sprawa wydawała się poważna.
Dziecko, które czuje się winne, może nie chcieć opowiedzieć, co się wydarzyło w obawie przed konsekwencjami. Czasem trzeba w ciemno obiecać, że ich nie będzie.
Jako rodzice mamy prawo wymagać od przedszkola czy szkoły, aby nie odwlekało konsekwencji za niewłaściwe zachowanie dziecka. Mamy obowiązek stworzyć potomstwu bezpieczną przestrzeń do rozwoju i nie godzić się na wymierzanie kar, którymi grozi nauczyciel, jeśli się nimi nie zgadzamy.
Kilkulatek, który zachował się niewłaściwie, nie może godzinami oczekiwać na "wyrok". Czekając na konsekwencje, dziecko tworzy w swojej głowie obraz winy nieproporcjonalny do faktycznych wydarzeń, dodatkowo może zacząć bać się wyznać prawdę. Warto takie sytuacje na spokojnie przedyskutować z drugą stroną.
Nie naciskaj na dziecko
Dziecko, które wpada w rozpacz, kiedy pytasz, co się stało, raczej nic ci nie powie. Ciśnięcie go, żeby przyznało się, czy choćby opowiedziało o wydarzeniach, które wyzwalają u niego rozpacz, jest bezzasadne. Maluch raczej będzie chciał uniknąć konsekwencji, jeśli dopuścił się niewłaściwego zachowania. Dobrze, jeśli ma świadomość, że zrobił coś złego, jednak przesadna reakcja zawsze powinna wzbudzić naszą czujność.
Zostawiliśmy go w spokoju do rana, nie było sensu maglować przedszkolaka, który ewidentnie bał się wyznać prawdę. Kiedy następnego dnia zjawił się w kuchni, zapytałam ostrożnie, czemu nie chce opowiedzieć. Wyraźnie poruszony młodzieniec powiedział, że nie chce stracić czasu z bratem. Nie wdając się w szczegóły, okazało się, że czterolatek bał się, że nie będzie mógł towarzyszyć starszemu bratu, kiedy ten gra w Minecraft. Sam nie mógł tego wymyślić.
Opowiedział o wydarzeniach z poprzedniego dnia. Razem z kolegą, zamiast grzecznie stanąć w parze, kiedy nauczyciel o to prosił... ganiali się po sali.
Zracjonalizuj wydarzenia
Dla czterolatka, szczególnie ruchliwego nie ma nic złego w bieganiu. Nigdy. Dla mnie, kiedy znajduje się pod moją opieką - prawie nigdy. Dla pana od wychowania fizycznego, który na raz ma pod opieką 24 ruchliwych czterolatków, ta sytuacja może wyglądać nieco inaczej. Warto w miarę dziecięcych możliwości uświadomić przedszkolakowi, dlaczego pan nie może się zgodzić na pełnię dziecięcej swobody, zwłaszcza kiedy prowadzi grupę do sali. Po stromych śliskich schodach.
Jednak nadal pozostawało tajemnicą, skąd się wziął pomysł na karę polegającą na ograniczeniu kontaktu z bratem. O tym nadal nie chciał rozmawiać. Kwilił, że przecież on nie jest niegrzeczny. Tknęło mnie, bo bardzo staramy się unikać nadawanie dzieciom łatek.
Ustal szczegóły
W przedszkolu poprosiłam panią, która była świadkiem wydarzeń z poprzedniego dnia o rozmowę. Szybko udało się potwierdzić prawdomówność dziecka i znaleźć przyczynę jego rozpaczy. Cóż, pani jest kochana, cudowna i niezwykle kreatywna, a jednak nie udało jej się uniknąć błędu. Zapytała dzieci, co najbardziej lubią i oświadczyła, że rodzice będą musieli tego zakazać w konsekwencji za bycie niegrzecznym.
Delikatnie mówiąc, ten tok rozumowania nie przypadł mojemu dziecku do gustu. Mnie również niekoniecznie. Ale czy sami nie popełniamy błędów? Bardzo chciałabym w to wierzyć, ale my rodzice popełniamy ich dziesiątki. Dlaczego więc nie dać prawa do nich innym? Nauczycielka ma niesamowite podejście do dzieci, to, że użyła niefortunnego określenia względem zachowań dziecka, nie dyskredytuje jej w naszych oczach.
Chcemy czy nie, posyłając dziecko do placówki oświatowej, możemy mieć nieomal stuprocentową pewność, że ktoś z kadry ma inne podejście do wychowania dzieci niż my. Inaczej zarządza się grupą, a inaczej prowadzi małe prywatne "stadko". W razie nieścisłości, odmiennych poglądów, zawsze warto przedyskutować to z drugą stroną, a nade wszystko warto pilnować zasady, że te dwa światy komunikują się ze sobą, ale nie przenoszą wzajemnie konsekwencji.
Tam, gdzie wina - tam zakończenie sprawy
Nauczyciel ma pełne prawo wymagać od nas, jako rodziców tego, abyśmy podnieśli temat bezpieczeństwa, zachowania, przestrzegania zasad w placówce. Jednak nikt nie może zrzucać z siebie odpowiedzialności na "drugą stronę". Jeśli dziecko dopuściło się niewłaściwego zachowania w przedszkolu, sprawa powinna zostać właśnie tam wyjaśniona i zamknięta.
Nauczyciel nie może oczekiwać od ciebie, że "ukażesz dziecko" za niego. Czterolatek nie jest gotowy na odwlekanie konsekwencji. Reakcja powinna być natychmiastowa, proporcjonalna do przewinienia i adekwatna do wieku. I tej zasady rodzic ma prawo bronić i wymagać od placówki, aby sytuacje, do których w niej dochodzi, znajdowały tam rozwiązanie.
Przecież, jeśli dziecko nie chce posprzątać klocków po zabawie, nie mówisz mu "jutro nie porysujesz w przedszkolu!". Z szacunkiem, zrozumieniem dla sytuacji i wspólnym dążeniem do rozwiązania problemu, można i trzeba porozumieć się z nauczycielem dziecka, nawet jeśli macie odmienne zdanie.