
Reklama.
Zamknięte urzędy i otwarte szkoły
Adam Niedzielski nie tylko zdecydował o zamknięciu urzędów w całej Polsce, ale zaapelował także do pracodawców, by w miarę możliwości praca zdalna stała się standardem. Decyzja została przyjęta ze zrozumieniem, bo liczba zakażeń rośnie w zawrotnym tempie, dlatego unikanie skupisk ludzi jest pierwszym, co należy zrobić, by uchronić się od zakażenia.Może cię zainteresować także: Na czym polega nauczanie hybrydowe? Sprawdzamy, co czeka uczniów, jeśli wróci ta forma nauki
Sam swoją decyzję argumentował tym, że zmniejszenie mobilności pracowników zmniejszy możliwość transmisji wirusa, a jeśli to nie zostanie dopilnowane "to niestety musimy liczyć się nadal z tak bardzo dynamicznym wzrostem liczby zakażeń”.
W czasie konferencji prasowej przyznał, że sytuacja jest poważna, a próg 30 tysięcy nowych zakażeń powinien zmobilizować obywateli do przestrzegania reżimu sanitarnego, którego głównymi zasadami jest przecież dystans społeczny, noszenie maseczek, odkażanie rąk oraz bycie zaszczepionym.
Co ciekawe, minister przekonując o tym, że zamknięcie miejsc pracy jest konieczne, zupełnie pominął temat szkoły. Decyzje rządu zupełnie przeczą logice – minister ogłasza zamknięcie małych biur, by pozwolić jednym z największych skupisk ludzi na stacjonarną pracę – mowa o szkołach, które pozostają otwarte.
Uczniowie mniej ważni niż urzędnicy
To oczywiste, że nie wszystkie sektory publiczne czy prywatne mogą zostać zamknięte czy przejść na pracę zdalną. Jednak szkoły system nauki zdalnej miały szansę już wdrożyć i ani uczniów, ani tym bardziej nauczycieli, nie zaskoczyłyby taki obrót spraw. Zaskakujące jest natomiast to, że dzieci oraz pracownicy szkoły są narażeni na pracę w warunkach dużo gorszych niż ta, z której zostali zwolnieni urzędnicy.Nie ma możliwości zachowania dystansu społecznego w 30-osobowych klasach, a tym bardziej przekonania młodszych dzieci do regularnego odkażania rąk czy spędzania całego szkolnego dnia w maseczce. O czym zarówno dzieci, nauczyciele, jak i rodzice przekonali się przecież w ciągu ostatniego roku.
Adam Niedzielski stwierdził jednak, że koszty nauki zdalnej są zbyt wysokie, dlatego utrzymanie jak najdłużej nauki stacjonarnej jest priorytetem. Urzędy są więc zamknięte, szkoły otwarte, a Minister Zdrowia nie wyznaczył nawet liczby zakażeń, która zagwarantowałaby przejście na naukę hybrydową lub zdalną.