mam dość mojego dziecka, czy można nie lubić własnych dzieci, wypalenie rodzicielskie
Wyidealizowany obraz rodzicielstwa wpędza nas we frustrację, wciąż jednak wstydzimy się o tym mówić. Fot. Liza Summer z Pexels
Reklama.
  • Czasem każdy ma dość, nawet rodzic. Życie w przekonaniu, że twoje rodzicielstwo jest niewystarczające, najczęściej wynika z błędnego przekonania opartego o marzenia.
  • Idealni rodzice nie istnieją, nie istnieją też idealne dzieci, to, co widzimy w cudzym domu, to tylko fragment, który ta osoba chce nam pokazać.
  • Wypalenie rodzicielskie jest dziś zjawiskiem powszechnym, choć nadal niechętnie się do niego przyznajemy.
  • Jak miało być

    Inne dzieci są takie grzeczne, nigdy się nie kłócą, nie generują problemów wychowawczych. Przeglądasz Instagram, piękne białe wnętrza w skandynawskim stylu, może odrobina boho. W pokoju dwulatka u Kryśki z góry wszystko ułożone jak od linijki. Dzieciaki uśmiechnięte od ucha do ucha. Na zdjęciach z wakacji ona leży przy basenie i opala nieprzyzwoicie szczupłe ciało, a trójka dzieci grzecznie bawi się w brodziku, co skrupulatnie udokumentowano na zdjęciach i storyskach.
    A Monika, która nazywa rodzicielstwo porażką, patrzy na to wszystko i swoje wakacje z dziećmi również kompresuje do jednego słowa "masakra" - wspomina. Całą drogę w samolocie młodszy się darł. Monika nie przebiera w słowach i wiem, że nie przesadza. Dobrze, że podróżowali drogą powietrzną, inaczej mogliby nie dotrzeć na miejsce.
    Przez tydzień w Hiszpanii Monika siedziała w sumie 45 minut. W tym czasie młodszy zdążył zbić lustro i dwie lampy w hotelu, a także rozciąć brodę (trzy szwy) i stłuc jej telefon. - Nie tak wyobrażałam sobie rodzicielstwo. Są dni, kiedy zamykam się w sypialni i płaczę, tak po prostu - przyznaje czasem. - Żałuję swojej decyzji, żałuję, że nie można przestać być matką, ja się zwyczajnie do tego nie nadaję - Monika nie jest odosobniona.

    Wypalenie rodzicielskie to nie fikcja

    O wypaleniu rodzicielskim wciąż mówi się mało, ostrożnie i szeptem. A ono nie jest fikcją, nie jest wymysłem naszych czasów. Istnieje odkąd istnieje rodzicielstwo, dziś to zjawisko się nasiliło. Przyczyn jest wiele. Choćby to, że od dwóch lat spędzamy z dziećmi znacznie więcej czasu. Praca i nauka zdalna - nie każdy z nas był na to gotów, kiedy decydował się na dziecko.
    W naszych głowach wychowanie dziecka zawsze miało wiązać się ze współudziałem szkoły czy przedszkola, może nawet bliższej i dalszej rodziny. Jasne, że dzieci rodzimy dla siebie, to my je mamy wychowywać, ale z jakiegoś powodu większość dzieci chodzi do szkół, w edukacji domowej jest garstka. Nie każdy z nas czuje się na siłach, żeby spędzać z dzieckiem 24 godziny na dobę przez kilkanaście lat. Nie każdy z nas czuje się na siłach, aby być nauczycielem, animatorem i towarzyszem zabaw dzień i noc.
    A teraz stanęliśmy w takim miejscu, że nie mamy wyjścia. Przedszkolne i szkolne kwarantanny tylko pogarszają sprawę, bo do całej puli obowiązków dochodzi jeszcze tłumaczenie dziecku, że nie może opuścić pokładu. I nie ma że śnieg za oknem - mieszkasz w bloku - nawet go nie dotkniesz. A dziecko chce i domaga się głośniej i głośniej, a Monika i jej podobne zapadają się w sobie bardziej i bardziej.
    Nie tak to wszystko miało wyglądać, nie tam miało być. Niechże te dzieci wreszcie cicho się pobawią, niech się uśmiechną, jak trójka Kryśki. A one nic, za grosz nie chcą być ani jak kryśkowe potomstwo, ani jak dzieci instagrama, ani nawet takie, jak sobie wymarzyłaś. Tylko czy można powiedzieć, że rodzicielstwo cię zawiodło, przerosło?
    Przełamiesz się i powiesz. Komu? Może mamie? "Ciesz się, że są zdrowi, ty też nie byłaś aniołkiem" - usłyszysz w odpowiedzi. A w tobie narasta wstyd, karcisz się, bo są zdrowe, a że wrzeszczą? Cóż. Czujesz się winna i bezradna, nikomu więcej nie powiesz. A ból zaczyna trawić twoje wnętrze, z czasem staje się fizyczny, namacalny i coraz silniejszy.

    Sama to sobie robisz

    A właściwie zrobiłaś bardzo dawno temu. Wyobraziłaś sobie, jak będzie pięknie, kiedy w twoim życiu pojawią się dzieci, jak cudownie będzie mieć rodzinę. A w tych marzeniach nikt nie tłukł ci telefonu i nie zmuszał do odwiedzenia hiszpańskiego SOR-u, żeby założyć szwy na brodzie.
    Mama, przyjaciółka, koleżanki z pracy nikt nie powiedział ci, że macierzyństwo wcale nie jest łatwe. Ktoś nie chciał cię straszyć, ktoś nie pamiętał, a ktoś inny uznał, że jego rodzicielstwo było wyjątkowo do niczego, bo wszyscy wokół przecież czerpią niczym niezmąconą i ciągłą radość z przebywania z bąbelkami. Ty też dziś nikomu nie mówisz, bo wierzysz w ten lukrowany obrazek, który stworzyłaś w swojej głowie.
    Monika pyta, co zrobiła źle? Nic. Stara się, jak może, każdego dnia, tyle że nie jest w tej relacji jedyną osobą z wyobrażeniami, zmiennymi nastrojami, emocjami... Dzieci mają własne, niekoniecznie spójne z jej obrazkiem. Frustracja narasta, a Monika, tak jak wiele z nas, zaciska zęby i tylko czasem podniesie słuchawkę, żeby usłyszeć, że nie jest całkiem do niczego.
    Nie jesteśmy blisko. Nie bez powodu wybrała mnie, a nie jedną ze swoich przyjaciółek z idealnymi dziećmi. Im Monika wstydzi się przyznać do słabości, bo każda z nich tworzy wokół siebie otoczkę perfekcji i Monika na ich potrzeby też ma swój "publiczny dostęp". Bierze udział w tej samej grze. A przecież mogłaby przestać, pomóc sobie i innym kobietom z najbliższego otoczenia zacząć mówić głośno, że czasem mamy dość i to jest normalne.

    Gdybyś chciała mniej - dostałabyś więcej

    Spięci tym, co pomyślą inni, jak wyjdą zdjęcia z wakacji i czy w razie niespodziewanych gości w domu jest "w miarę", zapominamy o istocie rodzicielstwa. Nie musimy być idealni i nasze dzieci nie mają takiego obowiązku. Nie musimy się we wszystkim zgadzać, a dom - to nie laboratorium.
    Daj sobie oddech, powiedz partnerowi, dziadkom, siostrze, że potrzebujesz chwili oddechu. Nie musisz być nauczycielem swojego dziecka. Nawet na zdalnym - lekcje prowadzi nauczyciel. Nie musisz siedzieć obok. Zamiast skupiać się na wyjaśnieniu dziecku, czym są ułamki dziesiętne, daj mu prawo do gorszej oceny, powiedz, żeby dopytało nauczyciela. Nie bierz na siebie roli, której nie jesteś w stanie podołać.
    Spędzając z dzieckiem czas, pozwól dojść do głosu radości z zabawy. Niech dziecko będzie reżyserem tego fragmentu twojego życia. Nie ma nic złego w śpiewaniu na głos czołówki z bajki, nie spadnie ci korona z głowy, jeśli będziesz udawać, że krawężnik w parku to lina w cyrku, a ty przechadzasz się nad głodnymi lwami. Baza z koców w salonie też raczej nie przyprawi niezapowiedzianych gości o atak serca.
    Mamy czasem dość, mamy prawo szukać pomocy, mamy prawo płakać i odpuszczać sobie. Nie czyni nas to słabymi, gorszymi. Tak wygląda życie, z dziećmi czy bez, czasem jest więcej powodów do śmiechu, czasem więcej powodów do płaczu. Nie pozwól narastać tej frustracji. Nie szukaj winy ani w sobie, ani w dziecku.
    Ważne, żeby spróbować zrewidować obraz rodzicielstwa, który stworzyłaś, nim zostałaś matką. Bo nie od dziś wiadomo, że najlepszymi rodzicami jesteśmy, nim urodzą się dzieci. Tych, którymi stajemy się z czasem, musimy zaakceptować. A bez szczerości wobec siebie nie da się tego osiągnąć.