"Ogarnijcie się, jesteście dorosłe!". Dlaczego niektóre z nas we wszystkim wyręczają się babcią?
List do redakcji
10 listopada 2021, 16:06·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 listopada 2021, 16:06
Coraz częściej widzę i słyszę, jak dorosłe kobiety zrzucają wszystko na swoją mamę, albo teściową. Mimo, ze są już po 30-stce to nie mają zamiaru wyprowadzić się z rodzinnego domu swojego lub męża, a babcia i dziadek, zamiast sporadycznie pomóc przy wnukach, zaczynają je wychowywać.
Reklama.
Niewinne początki
Chyba zawsze zaczyna się tak samo – młodzi zostają u jednych, albo drugich rodziców żeby mieć na początku wspólnego życia trochę lżej. Nie chodzi tylko o pieniądze, bo wiadomo, że gdy na świecie pojawia się pierwsze dziecko, pomoc mamy lub teściowej może okazać się na wagę złota. A z tej pomocnej dłoni żal nie skorzystać.
Ale miesiące mijają, lata mijają i w pewnym momencie babcia z dziadkiem nie tylko pomagają zająć się wnukami, ale zaczynają dzień w dzień wozić je do szkoły, robić drugie śniadanie, prać całej rodzinie i serwować im obiady. O ile w tym czasie młoda mama chodzi do pracy, bo tego wymaga sytuacja finansowa, to zapewne jest to kwestia tymczasowa.
Często jednak jest tak, jak w mojej rodzinie – że dziewczyna ani nie pracuje, ani nie poczuwa się do tego, żeby umyć po sobie talerz czy wykąpać swoje własne dziecko. Bo już od samego początku robiła to za nią teściowa.
Pomyślcie o dziadkach!
I o tym, że oni już swoje dzieci wychowali. Krew mnie zalewa, kiedy widzę jak moja 60-letnia mama co wieczór kąpie córkę mojego brata, bo jego żona od ponad roku przekonuje nas, że sama boi się myć takie małe dziecko. Dlatego nawet się tym nie zainteresuje, w tym czasie ogląda seriale w sieci, a moja mama, mimo że powinna mieć to już dawno za sobą, zajmuje się małym dzieckiem. A potem jeszcze sprząta po rodzinnej kolacji.
Jakby tego było mało, wszelkie próby zwrócenia uwagi bliskim, którzy się w ten sposób zachowują, kończą się festiwalem zrzucania odpowiedzialności na innych. Bo to właśnie o to tu chodzi – o unikanie odpowiedzialności i wygodę. Jak powiesz, żeby wykąpała swoje dziecko, to stwierdzi, że się boi i przecież teściowa ma większą wprawę. Gdy wspomnisz, że mogłaby jej pomóc ze zmywaniem, to usłyszysz, że przecież nie będzie się krzątać pani domu po kuchni.
A do tego po co brać kredyt i kupić mieszkanie, skoro dziadkowie mają miejsce. Dlaczego by nie wybrać dziecku fajniejszej szkoły na drugim końcu miasta, przecież to dziadkowie będą mieli rano dwie godziny wyjęte z życia i trochę nerwów zszarganych staniem w korku.
W przyrodzie nic nie ginie
Wybierając takie proste życie trzeba liczyć się z tym, że ci dziadkowie prędzej czy później będą wtrącać się w małżeństwo, opiekę nad dzieckiem, wydatki. Siłą rzeczy, bo przecież siedzenie u nich kątem stwarza ku temu doskonałą okazję.
Dlatego nie rozumiem, dlaczego kogoś to jeszcze dziwi i później zbulwersowane dziewczyny nadają na swoją okropną teściową. Że się wtrąca w wychowanie, że liczy nie swoje pieniądze. Jest na to prosta rada – wystarczy wyprowadzić się z jej domu i przestać traktować ją jak darmową nianię, kucharkę i praczkę.
To nie nasza wina
Ile razy rozmawiałam z bratem i jego żoną o tym, żeby przestali wykorzystywać moich rodziców, to tylko ja wiem. Skończyło się oczywiście kłótnią, a dodatkowo… szantażem, że jak rodzice nie chcą z nimi mieszkać, to się wyprowadzą i już nigdy nie zobaczą wnuczki.
Czy zrozumieją kiedyś, na czym polega różnica między pomocą a wykorzystywaniem? Chyba dopiero jak w przyszłości ich córka wywinie im dokładnie ten sam numer i będzie oglądała nowy sezon serialu, podczas gdy oni będą wychowywać jej dzieci i prać jej skarpetki.