"Naprawdę głupio byłoby mi prosić o takie pieniądze, rozumiem, gdyby to kosztowało setki złotych, ale nie kilkanaście. Poza tym mężczyźni płacą za randki, kobiety nie mogą za własne leki?" - czytam komentarz anonimowego pana pod postem na temat podziału opłat za antykoncepcję w związku. I nachodzi mnie jedna myśl – dopóki mężczyźni nie zaczną ponosić zdrowotnego i finansowego kosztu antykoncepcji, możemy zapomnieć o równości w związku.
Czy twój mężczyzna dzieli z tobą koszty antykoncepcji?
Dopóki nie podzielimy się odpowiedzialnością, także tą finansową za stosowanie antykoncepcji, dopóty trudno nam będzie o równość w związku.
Zadaj swojemu mężczyźnie tych 11 pytań, by sprawdzić, jaka jest jego świadomość na temat współodpowiedzialności za antykoncepcję.
Ile kosztuje antykoncepcja?
Kto powinien płacić za antykoncepcje? Kto ponosi wyższe ryzyko w czasie seksu? Dlaczego skupiamy się na odpowiedzialności kobiet, ale zdrowiu mężczyzn? Zanim odpowiemy sobie na te pytania, zapewne w komentarzach pojawi się jakiś pan, który zakończy moje rozważania, jeszcze zanim się zaczęły i napisze: "czy warto się kłócić o takie grosze?!".
Męski komentarz o tym, że antykoncepcja nie jest na tyle droga, by podział kosztów z nią związanych mógł być realnym problemem, przypomniał mi dyskusję na temat darmowych podpasek dla kobiet.
I zarówno w tamtym, jak i w tym temacie, wielu mężczyzn wykazało się niewiedzą większą niż pojęcie posła Suskiego o cenach masła, sugerując, że paczka podpasek kosztuje pewnie koło 5 złotych, a antykoncepcja to na miesiąc koszt złotych kilkunastu. Czy aby na pewno?
Mała paczka prezerwatyw kosztuje około 10 złotych. Mało? Biorąc pod uwagę fakt, że jej zawartość gwarantuje tylko 3 względnie bezpieczne stosunki (pamiętajmy o zawodności metod mechanicznych), to chyba jednak nie do końca niska cena.
Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że to metoda często wybierana przez nastolatki, które nie mają własnych funduszy, a bez zgody rodzica nie są w stanie nawet udać się do ginekologa i uzyskać recepty na antykoncepcję hormonalną. A co z nią?
Paczka tabletek lub plastrów antykoncepcyjnych w zależności od składu kosztuje od 20 do 50 złotych. Cena najniższa to jednak często cena tabletek jednoskładnikowych i to w jednej konkretnej najtańszej aptece internetowej (do tego doliczyć należy przecież koszt dostawy).
Realnie średnia kwota, którą miesięcznie trzeba wydać na antykoncepcję hormonalną (tabletki jednoskładnikowe, dwuskładnikowe lub plastry) to około 40 - 50 złotych. Nie zapominajmy jednak o koszcie wizyty u ginekologa i badaniach okresowych, które nie zawsze są darmowe.
Na wizytę w publicznej przychodni trzeba często czekać miesiącami, a stosunek ginekologów do pacjentek (szczególnie, od kiedy mogą zasłaniać się klauzulą sumienia) często pozostawia wiele do życzenia. Dlatego stawiamy na prywatną opiekę zdrowotną, która do tanich zdecydowanie nie należy.
– Ostatnio na antykoncepcję hormonalną wydałam 140 złotych na trzy miesiące i 150 za samą wizytę u ginekologa. Prawie 300 złotych za trzy miesiące bezpiecznego seksu. Ryzyko migren, bólu głowy, spadku ochoty na seks jest w cenie – tłumaczy moja znajoma, która ponosi sto procent zdrowotnego i finansowego kosztu antykoncepcji.
Jeszcze wyższe są koszty wkładki domacicznej lub implantu antykoncepcyjnego. Cena badań, samej wkładki i jej aplikacji waha się od 300 do aż 1800 zł. Implant to koszt od 1000 do 1500 złotych. I mimo tego, że te metody zapewniają bezpieczeństwo na miesiące lub lata, to jednorazowy koszt jest niezwykle wysoki. To jak, panowie, mamy o czym rozmawiać?
Kto powinien płacić za antykoncepcję?
Kobiety ponoszą zdrowotny koszt antykoncepcji hormonalnej, która oczywiście przyjmowana pod nadzorem lekarza powinna być bezpieczna, ale rzadko wolna jest od jakichkolwiek skutków ubocznych czy dyskomfortu. Samo dobranie odpowiedniego preparatu wymaga często miesięcy "eksperymentów" — zmieniania rodzaju tabletek czy plastrów, kolejnej wizyty u ginekologa, pieniędzy za kolejną dawkę.
W tym czasie niektórzy mężczyźni narzekają na to, że seks w prezerwatywie nie jest zbyt komfortowy.
— Jako młoda dziewczyna nie byłam przekonana do antykoncepcji hormonalnej, brałam pierwsze przepisane przez ginekolog tabletki, nie dobrałyśmy ich jeszcze dobrze. Robiłam to, bo mój ówczesny chłopak nie chciał uprawiać seksu w prezerwatywie. On narzekał na niewygodę, ja czasem nie mogłam wytrzymać w pracy, bo ciągle byłam osłabiona, miałam nieregularne krwawienia, a ochota na seks praktycznie wygasła — tłumaczy 25-letnia dziś Magda.
Kto płacił za tabletki? Oczywiście ona. Gdy pytam, czemu nie składała się na to z chłopakiem, odpowiada, że nie przyszło jej do głowy, by go o to poprosić. Skąd w nas takie obiekcje przed ponoszeniem kosztów za produkt, z którego, mówiąc wprost — korzystamy wspólnie?
Antykoncepcja nie należy do "kobiecych leków", a do środków bezpieczeństwa, które zdecydowanie służą obojgu partnerów, jeśli ci nie chcą decydować się na dziecko. Chciałam napisać: służą obojgu partnerom "po równo", ale przecież ostatecznie to kobieta ponosi zawsze wyższe koszty i ryzyko.
Nadwyrężenia zdrowia z powodu skutków ubocznych, poświęcenia czasu i energii na wizyty u ginekologa, a przede wszystkim w razie niezadziałania antykoncepcji, to ona będzie musiała funkcjonować z niechcianą ciążą.
Narażając się na konsekwencje zdrowotne i prawne, gdyby chciała wykonać nielegalny zabieg usunięcia ciąży lub również na konsekwencje zdrowotne i finansowe, jeśli zdecyduje się przejść przez poród i wychowanie dziecka, którego wcale nie planowała ściągać na świat.
Wiele mówimy o tym, że bez partnerstwa w wychowaniu dzieci nie wypracujemy równości w związku, ale rozwiązanie problemu zaczyna się wcześniej. Jeśli nie uświadomimy mężczyzn, z jakim kosztem kobiet wiąże się ich bezpieczny seks, także nie ma co liczyć na równość.
A nierówności zaczynają się już w systemie i pierwszych badaniach nad antykoncepcją. Szybko zrezygnowano z testowania metod, które stosować mieliby mężczyźni, bo kulturowo odpowiedzialność za dziecko kładziono na kobiecie. Z eksperymentów nad męskim zdrowiem i komfortem szybko więc zrezygnowano.
Antykoncepcja w związku: tematy do przedyskutowania z partnerem
Świadomość tego, jak wysokie są koszty antykoncepcji, także jest wśród mężczyzn niewielka, tym mniejsze jest ich poczucie obowiązku w organizowaniu środków, z których sami korzystają. Seks jest waszą wspólną sprawą i każdorazowym wspólnym ryzykiem, bo żadna metoda antykoncepcji nie daje 100-procentowej pewności. Dlatego, jeśli chcesz równości w związku, odpowiedz wspólnie z partnerem na kilka pytań.
1. Czy dzielicie się kosztami antykoncepcji?
2. Czy on organizuje te środki — jest w stanie pomóc ci z załatwieniem recepty, zrealizować ją w aptece?
3. Czy zdaje sobie sprawę, na jakie skutki uboczne narażasz się, stosując daną metodę?
4. Czy zna wady i zalety metody, którą wybrałaś?
5. Czy wie, jaką ma skuteczność?
6. Czy wspiera cię w czasie gorszego samopoczucia, spadku libido spowodowanym przyjmowaniem antykoncepcji?
7. Czy w razie niebezpiecznej sytuacji jest w stanie pomóc ci w zdobyciu antykoncepcji awaryjnej?
8. Czy zgadza się/zgodziłby się na stosowanie metod antykoncepcji na swoim organizmie?
9. Czy wiesz, jak zachowałby się w wypadku, gdyby wasza antykoncepcja zawiodła?
10. Czy przyjmie wspólną odpowiedzialność za dziecko w wypadku niezadziałania antykoncepcji lub zrozumie twój wybór?
11. Czy w momencie, gdybyście podjęli decyzję o nieposiadaniu dzieci, zdecydowałby się na wazektomię, żebyś nie musiała przyjmować leków hormonalnych?
Lubimy przypominać kobietom o ich odpowiedzialności za dziecko, o obowiązku stosowania antykoncepcji, o braku prawa o decydowania o własnym ciele, gdyby takowa nie zadziałała. Do równości w Polsce jeszcze nam daleko. Ale to, co możemy zrobić na najbardziej podstawowym poziomie, to przestać zachowywać się, jakby dbanie o bezpieczeństwo seksu leżało wyłącznie po naszej stronie.