Od nudnego męża do gorącego kochanka. Odeszłam, a dziś mogę powiedzieć - żałuję
List do redakcji
24 września 2021, 17:11·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 września 2021, 17:11
Mój mąż nie był zły, nie mogłam chyba nawet powiedzieć, żeby mnie zaniedbywał. Jednak mam wrażenie, że po tych latach małżeństwa byliśmy dla siebie kumplami. Miałam miłego przyjaciela, spokojnego kompana, porządnego współlokatora, "nudnego starego" – powiedziałaby moja pyskata przyjaciółka. I, posługując się jej językiem: "wymieniłam go na lepszy model". Teraz żałuję.
Reklama.
Nudny mąż, ciekawy kochanek
Historia, jakich słyszałyście już milion, ale zazwyczaj z odwrotnej perspektywy płci. To znudzony mężulek zamienia nudną kurę domową na gorącą kochankę, ale u nas było odwrotnie. Mój mąż nigdy by tego nie zrobił, ja zresztą nie sądziłam, że potrafię. No cóż - czasy się zmieniły, ja też się dla siebie zmieniłam.
Poznałam Karola, który był 5 lat młodszy ode mnie. Niby nic, a jednak coś. Różnica wieku to jedno, ale różnica podejścia to drugie. Mój mąż był przecież ledwo po 40-stce, był zadbany, nie siedział z piwkiem przed telewizorem. Kobiety się za nim oglądały, ale kojarzył mi się ze statecznym panem.
Widziałam, jak po pracy zasypia na siedząco w fotelu - jak mój dziadek. Wiedziałam, że nie znosi spontaniczności i każdy plan musimy omawiać z właściwym wyprzedzeniem. Nie znosił, jak mówiłam głośno i szybko, bo "bolała go od tego głowa".
Z Karolem poznałam się na siłowni i było zupełnie odwrotnie. Im głośniej się przy nim śmiałam, tym bardziej był mną zachwycony. Był energiczny, głośny, umiał flirtować, lubił być w centrum uwagi. Gdy zajął się mną, poczułam się w pewnym sensie wyróżniona.
Takiego faceta chciałaby każda, a on wybrał mnie. Nie muszę mówić, że był przystojny i chciało mu się wieczory spędzać na bieżni zamiast przy biurku, dopisując maile, których nie zdążył wysłać w pracy.
Karol zabiegał o moją uwagę non stop. Pisał SMS-y, gdy tylko wstawał, dzwonił, żeby powiedzieć mi dobranoc. Zaczęliśmy umawiać się na wspólne bieganie i był na każdy mój telefon - w przeciągu pół godziny czekał w pobliskim parku, żebyśmy mogli spędzić trochę czasu razem.
Wreszcie zaczęliśmy spotykać się u niego. W łóżku było gorąco i... zaskakująco. Poczułam się z nim tak, jakbym robiła to pierwszy raz. Podniecało mnie to, że jest choć trochę młodszy, że robi wszystko, żeby się wykazać, że kręci go moje ciało i reaguje na nie tak, jak mój mąż... ale 10 lat temu.
Gorący romans był jednak (przynajmniej według mnie) także relacją pełną przyjaźni i rozmów. I tymi Karol doprowadził mnie do rozważań, że związek z moim mężem już się wypalił. I... rozstaliśmy się. W pewnym sensie. Zaczęliśmy separację i planowaliśmy rozwód. A związek mój i Karola kwitł...
Do czasu. Okazało się, że gorący temperament w sypialni przekłada się na gorące awantury. Karol zawsze stawiał na swoim, nadal pozostał głośny i czarujący. Dla wszystkich kobiet dookoła. Okazało się, że dałam się złapać w najbardziej banalną pułapkę na świecie.
W schemat - zostawiam nudnego męża dla gorącego kochanka, który można przetłumaczyć - porządnego faceta olałam dla bawidamka. I gdy przy kolejnych okazjach chciałam móc liczyć na Karola, zostawałam w niczym. A on nadal pojawiał się na wieczornej siłowni i biegach. Gdy zorientowałam się, że wybrałam źle, robiłam wszystko, by naprawić swój błąd. Z Karolem skończyłam znajomość, z mężem staram się odbudować to... co zostało.