Trwają w nieszczęśliwych związkach z obawy o utratę dziecka. Ten list to historia wielu kobiet
List do redakcji
02 czerwca 2021, 14:45·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 02 czerwca 2021, 14:45
Kryzys może się zdarzyć w każdym związku, ale nigdy nie powinniśmy wykorzystywać naszych dzieci jako karty przetargowej w kłótniach. Niestety, gdy emocje biorą górę, często partnerom puszczają wszelkie hamulce. Ze szkodą nie tylko dla związku, ale też dziecka.
Reklama.
Zdarza się, że w trakcie kryzysu w związku jeden z rodziców wykorzystuje dziecko jako kartę przetargową.
Nasza czytelniczka pisze, że partner straszy ją, że "odbierze jej dziecko".
Jak powinniśmy rozwiązywać spory w związku, bez szkody dla naszego dziecka?
"Od jakiegoś czasu w naszym związku dzieje się źle. Ja zajmuję się domem i niespełna 2-letnią córką, a partner zarabia na dom i sporo pracuje. W ciągu tygodnia staram się go nie obciążać żadnymi obowiązkami, ale w weekendy chciałabym, żeby mi czasem pomógł. On odpowiada, że też należy mu się odpoczynek i musi mieć czas dla siebie. Nie ukrywam, że kłótni jest coraz więcej” – pisze pani Anna.
Jestem wykończona
Przyznaje, że z każdym dniem narasta napięcie w ich związku. Z jednej strony rozumie, że on może czuć się przeciążony pracą, ale ona też jest zmęczona zajmowaniem się domem i dzieckiem bez chwili odpoczynku.
"Córka jest energiczna, ciekawska, wszędzie jej pełno, do tego weszła teraz w okres buntu dwulatka, dużo płacze. Jestem psychicznie wykończona, dlatego nawet drobne sprzeczki z partnerem doprowadzają mnie na skraj wytrzymałości.
Ostatnio jednak w kłótni posunął się o krok za daleko, przeraziły mnie słowa, które usłyszałam” – pisze pani Anna i dodaje, że już nawet nie pamięta, co było "iskrą”, która doprowadziła do kolejnej sprzeczki między nimi.
Odbiorę ci dziecko
"W którymś momencie z rezygnacją powiedziałam, że jeśli tak dalej ma wyglądać nasze życie, to może lepiej gdybyśmy się rozstali. On spojrzał na mnie i powiedział ze złością: "Wtedy odbiorę ci dziecko”. Nigdy nie spodziewałabym się po nim takich słów.
Zabrzmiały jak groźba. Byłam w takim szoku, że nawet nie wiedziałam, co miałabym na to odpowiedzieć” – dodaje pani Anna i przyznaje, że był to dla niej "cios poniżej pasa”, bo partner dobrze wie, że nikogo tak nie kocha i na nikim innym tak jej nie zależy, jak na córeczce.
Dodaje, że dużo myślała na ten temat. Zrozumiała, że chyba nie zna do końca swojego partnera, bo nigdy nie przyszło jej do głowy, że gdyby kiedykolwiek mieli się rozstać, to toczyliby walkę o dziecko.
"Wiedziałam, że przeżywamy kryzys w związku, ale nie spodziewałam się, że on wyciągnie tego typu "argument”. Czy teraz przy każdej okazji będzie mnie straszył, że odbierze mi dziecko?
Nie ukrywam, że straciłam grunt pod nogami, bo umówiliśmy się, że ja zostanę z córką w domu, dopóki nie pójdzie do przedszkola. On zarabia, on nas utrzymuje. Przez jego słowa straciłam poczucie bezpieczeństwa. Teraz zdałam sobie sprawę, że jestem z człowiekiem, któremu nie mogę ufać” – dodaje pani Anna.