
Reklama.
"Mojego partnera poznałam trzy lata temu u wspólnych znajomych. Od razu zaiskrzyło. Nie mogliśmy przestać ze sobą rozmawiać, okazało się, że mamy podobne poczucie humoru i spojrzenie na świat.
Bardzo szybko zaczęliśmy się ze sobą spotykać, a po pół roku zamieszkaliśmy ze sobą. Dzieli nas 9 lat różnicy, ja mam obecnie 34 lata, Mateusz – 25 lat. Dla nas nigdy to nie był problem, ale dla mamy mojego partnera już tak” – pisze pani Katarzyna.
Czy zdążę urodzić dzieci?
Do tej pory rodziców swojego chłopaka widziała kilka razy, bo mieszkają ponad 400 km od nich. Za każdym razem jednak, niby żartem, niby z udawaną troską przyszła teściowa komentuje ich różnicę wieku."Ostatnio, gdy zostałyśmy same w kuchni i pomagałam jej kroić ciasto, zapytała mnie z uśmiechem na ustach, czy zdążę dać jej synowi dzieci. Zaśmiałam się sztucznie, ale poczułam się okropnie. Czy ja mam 54 lata, czy 34? Bez przesady!
Opowiedziałam to potem Mateuszowi, też się zdenerwował, chciał nawet coś powiedzieć swojej matce, ale powstrzymałam go. Uznałam, że ona odbierze to w jeden sposób, czyli jako próbę skłócenia ich” – opisuje pani Katarzyna.
Dodaje, że liczyła na to, że akceptacja ich związku przez rodzinę partnera przyjdzie z czasem. Teraz jednak doszła do przekonania, że przyszła teściowa, ale też milczący i tylko obserwujący wszystkich przyszły teść tak naprawdę liczyli na to, że ich syn nie traktuje tego związku poważnie.
Nie akceptują mnie
"Może myśleli, że to chwilowa "fanaberia” ich syna, zwykła fascynacja starszą od siebie kobietą. Może uznali, że oplotłam go swoją miłosną siecią i zmanipulowałam. Nie wiem, co siedzi w ich głowach, ale nadal nie panuje zbyt przyjazna atmosfera, gdy tam przyjeżdżamy. Mam wrażenie, że jest nawet gorzej odkąd oznajmiliśmy, że chcemy się pobrać” – opisuje pani Katarzyna.Przyznaje, że stara się zdystansować do tej sytuacji, ale nie jest przyjemnie, gdy zdaje sobie sprawę, w jaki sposób jesteś oceniana przez rodzinę przyszłego męża. Zwłaszcza że wśród koleżanek jej związek budzi raczej ciekawość, a nawet nutkę zazdrości, na zasadzie "ale fajnego, młodego faceta udało ci się wyrwać”.
"Śmieję się z tego, bo nikt tu nikogo nie wyrwał. Naprawdę połączyła nas miłość, Mateusz jest moją bratnią duszą, człowiekiem, na którym zawsze mogę polegać. I mam nadzieję, że na złość teściowej "zdążę” dać jej synowi nie jedno, ale może nawet dwójkę dzieci. To moje i Mateusza największe marzenie" – dodaje pani Katarzyna.
Może cię zainteresować także: Każdy związek jest udany dokładnie z tych samych powodów. 1500 par zdradziło tajemnicę miłości