Mąż jest surowy dla syna, a pobłaża córce. Jak go przekonać, by traktował dzieci tak samo?
List do redakcji
05 maja 2021, 14:46·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 05 maja 2021, 14:46
Czy zawsze nasze dzieci traktujemy tak samo? Pewnie staramy się tak postępować – okazujemy im "po równo” miłość, odpowiadamy na ich potrzeby, nie porównujemy ich do siebie. Co w sytuacji, gdy jednak zauważymy, że nasz partner/mąż inaczej podchodzi do wychowania jednego, a inaczej do drugiego dziecka?
Reklama.
Rodzice zwykle starają się traktować swoje dzieci tak samo, ale chęci nie zawsze przekładają się na rzeczywiste postępowanie.
Nasza czytelniczka zauważyła, że mąż jest surowszy dla syna, a bardziej pobłażliwy dla ich córki.
Jak przekonać partnera, by traktował dzieci tak samo?
"Między naszymi dziećmi jest zaledwie rok różnicy. Syn ma 6, a córka – 5 lat. Dobrze się ze sobą dogadują, jak to w rodzeństwie z małą różnicą wieku. Chętnie się ze sobą bawią, trochę kłócą, czasem wyzywają od głupich, ale generalnie nie mogą bez siebie żyć.
Martwi mnie co innego – już jakiś czas temu zauważyłam, że mąż ma nieco inny stosunek do syna, niż do córki” – pisze w mailu pani Justyna, mama Franka i Hani.
Jest dla niego surowszy
Przyznaje, że objawia się to na różne sposoby. Częściej np. każe synowi ustępować, gdy dochodzi do sporów między dziećmi, argument ma zawsze ten sam: "bo jesteś starszy”. Bardziej też pilnuje respektowania rodzinnych zasad, np. wykonywania obowiązków (sprzątania zabawek, wyjmowania naczyń ze zmywarki) przez syna niż córkę.
"Przede wszystkim jest dla niego surowszy. Nie mówię, że w ich relacji brakuje miłości, bo tak nie jest. Mąż poświęca mu czas, lubią razem czytać książki czy jeździć na rowerze.
Jednocześnie zachowuje się tak, jakby syna musiał bardziej pilnować, częściej dyscyplinować, mniej daje mu możliwości na dyskusję czy wyrażenie własnego zdania. Ma się go słuchać. Może uważa, że tak bardziej "po męsku" powinien postępować z chłopcem” – opisuje pani Justyna.
Dodaje, że dla córki jest bardziej ulgowy, pobłażliwy, na więcej jej pozwala, np. gdy nie sprząta zabawek, to jej pomaga, śmieje się też z jakiś jej drobnych przewinień lub kłamstewek, na które synowi nie pozwala.
Synek mamusi, córeczka tatusia
"Nie wiem, dlaczego tak postępuje. Różnica wieku między dziećmi jest minimalna, nie można zrzucać na nią innego traktowania. Gdy kiedyś próbowałam z nim o tym rozmawiać, machnął ręką i stwierdził, że wymyślam.
Nawet rzeczywiście zaczęłam się zastanawiać, czy nie przyjęliśmy ról: syneczek mamusi, a córeczka tatusia, dlatego zwracam większą uwagę na wszystkie zachowania męża w stosunku do syna” – pisze pani Justyna i przyznaje, że w ostatnim czasie doszło do sytuacji, która jeszcze bardziej dała jej do myślenia.
"Dzieci posprzeczały się o coś i mąż powiedział do nich, że nie chce słyszeć tych krzyków, po czym dodał, że Franek ma iść do swojego pokoju. Gdy po chwili poszłam z synem porozmawiać, powiedział coś, co mnie zmroziło: "Hania może więcej”. Czyli on też to zauważył.
Nie chcę, by syn czuł się gorzej traktowany albo musiał bardziej się starać, by "zasłużyć” na naszą, a raczej na taty miłość" – dodaje pani Justyna. Przyznaje, że kolejna próba zwrócenia mężowi uwagi, że nie traktuje dzieci tak samo, skończyła się ich kłótnią.
"Nie wiem, czy coś do niego dotarło i jak jeszcze inaczej miałabym powiedzieć, by zwrócił uwagę na to, by traktował dzieci tak samo” – dodaje pani Justyna.