Choć mój najstarszy syn przekroczy próg szkoły dopiero 15 maja i to w trybie hybrydowym, już dziś nie potrafię się nie cieszyć. Szczerze mówiąc, kiedy premier powiedział, że 29 maja wszystkie dzieci wrócą do szkół, sądziłam, że w całym kraju wybuchły okrzyki radości. Myliłam się. Okazuje się, że nie wszyscy cieszą się z tego, że ostatni miesiąc tego roku szkolnego dzieci spędzą w szkolnych ławach. Stanowiska rodziców są dwa. Skrajnie różne.
Powrót dzieci do szkół na miesiąc przed zakończeniem roku szkolnego. Czy to dobry pomysł?
Narażanie dzieci przed szczepieniem, czy walka ze skutkami izolacji? Jakie będą skutki powrotu do szkół w maju?
Zdania są bardzo podzielone, ale klamka zapadła. Wszyscy uczniowie wracają do szkół!
Na miesiąc? Bez sensu!
Jedna z moich znajomych napisała, że wcale nie chce, żeby jej córka wracała do nauki stacjonarnej w maju. "Moja córka ma 17 lat. Nie po to siedziała cały rok w domu, żeby teraz, na miesiąc przed uruchomieniem dla niej szczepień iść do szkoły". Monika uważa, że to bezsensowne narażanie dzieci.
"Spędzą miesiąc w szkole, a potem wybuchnie kolejna fala i całe wakacje spędzimy zamknięci" - dodaje. Jej zdaniem ten rok szkolny uczniowie powinni zakończyć, ucząc się w domu, przynajmniej dopóki nie będą mogli się zaszczepić.
Zwraca uwagę na to, że jej młodsze dziecko korzysta ze stałej rehabilitacji w szpitalu i żeby mogło ją kontynuować, musi być zdrowe. Tymczasem rodzeństwo, które wróci do szkolnych ławek, może przynieść do domu infekcję.
Rozumiem jej racje, zwłaszcza że córka do szkoły dojeżdża komunikacją miejską, a tam, jak wiadomo, wirus jest wszechobecny. Ale nie mogę się z nią zgodzić, że ten miesiąc nic nie zmieni. Dla moich dzieci zmieni wiele.
A co jeśli znów zamkną?
Mój młodszy syn chodzi do pierwszej klasy, w poniedziałek wrócił do szkoły i od tamtej pory zachowuje się bardzo nerwowo, co jest zupełnie do niego niepodobne. Wczoraj rozmawialiśmy o tym, co wpływa na jego zachowanie. Siedmiolatek przyznał, że najbardziej się boi, że znów zamkną szkoły.
Łzy spływające po jego policzkach sugerowały, że przytłacza go ta sytuacja. Bo ledwie przyzwyczaił się do szkolnej ławki, a już musiał wrócić do nauki z domu. Nawiązywanie pierwszych szkolnych przyjaźni jest znacznie utrudnione. A wielu z nas takie znajomości ma na całe życie. Dla siedmiolatka grupa rówieśnicza jest niezbędna do prawidłowego rozwoju społecznego.
Syn nie umie tego nazwać, ale wiem, że to czuje. Więc dla mnie wiadomość, że po majówce, zamiast zostać w domu, znów pójdzie do szkoły, jest bardzo optymistyczna. Dla niego myślę też. Wyobrażam sobie, jak skakali z radości w klasie, kiedy wychowawczyni przekazała im tę informację.
Syn Agnieszki też jest pierwszakiem. "Od dwóch dni chodzi bardzo szczęśliwy" - przyznaje mama. Ze smutkiem dodaje, że jej nastoletnia córka bardzo źle znosi izolację "Poprosiła mnie, żebym zapisała ją na terapię, więc ja bardzo popieram otwieranie szkół, ze względu na zdrowie psychiczne dzieci" - dodaje Agnieszka.
Dzieci z depresją
Mój czwartoklasista nie jest raczej ekstrawertykiem. Z trudem przychodzi mu podtrzymywanie relacji na odległość. Żeby z kimś porozmawiać przez telefon, trzeba zadzwonić, żeby się z kimś spotkać, trzeba się umówić. On nie ma takiej potrzeby. Nie zabiega o kontakty i widzą, jak na przestrzeni tego roku jego grono znajomych się kurczy.
On sam niechętnie wychodzi z domu, po lekcjach siada na łóżku, zakłada słuchawki i czyta. Wychodzi kiedy musi, np. na zajęcia z terapeutą SI, pedagogiem i psychologiem w szkole. Izolacja znacznie utrudnia jednak pracę specjalistów, którzy walczą przecież o jego dostosowanie społeczne, a to w zamknięciu jest niemożliwe.
Moje dzieci bardzo potrzebują kontaktu z rówieśnikami, jakiejś zmiany. Komfortu, którego w domu nie jesteśmy w stanie im zapewnić.
Ten miesiąc nie zaszkodzi
Znajoma zwraca uwagę, że jej dwoje dzieci też jest na terapii psychologicznej, jednak zupełnie nie podziela mojego entuzjazmu, bo "skoro rok siedziały w domu, to ten miesiąc nie zrobi im różnicy. A przecież jeszcze kilkanaście dni temu mieliśmy rekordową liczbę zakażeń". W jej przekonaniu więcej szkody wyrządzi izolacja latem.
W moim - nie możemy czekać już nawet jednego dnia dłużej, bo nie będzie czego zbierać z psychiki dzieci. Rozumiem, że zaszczepione dzieci byłyby bezpieczniejsze, jednak trzymam się tej myśli, że latem wirusy automatycznie trochę odpuszczają. Tak, jak nie chorujemy na grypę w lipcu, tak i COVID-19 latem jest mniej agresywny.
Dlatego będę się upierać, że dla dobra własnego zdrowia psychicznego dzieci powinny wrócić do szkół jak najszybciej! Tu każdy dzień jest na wagę złota.