
"Kiedy tylko słyszę od męża, że dzwoniła jego mama, natychmiast robi mi się niedobrze i wzbiera we mnie złość. Jeszcze nigdy nie zaoferowała pomocy. Nawet, gdy zaprasza nas na obiad, to nie jest zaproszenie, lecz żądanie byśmy się pojawili. A mój mąż nie widzi w tym nic złego" - pisze w liście do MamaDu jedna z czytelniczek. Opisała postawę swojej teściowej, która wyjątkowo utrudnia budowanie zgodnego małżeństwa. Znacie to?
Potrzeby ważne i ważniejsze
Pierwsze "czerwone lampki" zapaliły się, gdy zamieszkaliśmy we własnym mieszkaniu. Na początku było tam mnóstwo pracy, właściwie każdą wolną chwilę poświęcaliśmy na sprzątanie, urządzanie i drobne remonty. Także soboty i niedziele.Roszczeniowa postawa
Przestała pytać, czy Piotr ma czas. Zaczęła informować, czego potrzebuje i co jest do zrobienia, a mój mąż traktował to jak obowiązek ważniejszy niż to, że w jego domu też jest sporo do zrobienia i też jest kobieta (ja), która tego wsparcia potrzebuje.Jak można nie pomóc własnej matce?
Teściowa jeszcze nigdy nie zaoferowała pomocy. Nawet, gdy zaprasza nas na obiad, to nie jest zaproszenie, lecz żądanie byśmy się pojawili. A mój mąż nie widzi w tym nic złego. Informuje mnie, że w niedzielę nie pojedziemy na spacer do lasu, bo jest obiad u jego mamy. Żadne z nich nie pyta mnie o zdanie.Może cię zainteresować: "Byłam z babcią w kościółku" - wyznała córka. Mam dosyć tego, co wyprawia moja matka