Ekotektura planuje wybudować na Śląsku osiedle jedynie dla osób bezdzietnych i singli. Dyskusja wokół domków child-free rozgrzała Polaków. I dobrze, bo w budowaniu takich osiedli nie chodzi o nic więcej, niż o dyskryminację. A na to nie będzie zgody.
Ekotektura planuje wybudować na Śląsku osiedle jedynie dla osób bezdzietnych i singli.
Osiedla bez dzieci jest dyskryminacją dzieci na podstawie ich zachowania.
Powstawanie osiedli bez dzieci, jest tak naprawdę wyrazem pogardy dla matek.
Zacznę od przypomnienia definicji słowa "dyskryminacja". Przez lata beznadziejnej dyskusji politycznej i społecznej to słowo zostało wypaczone. Wróćmy więc do korzeni.
Słownik języka polskiego tłumaczy dyskryminację jako ograniczanie przywilejów, praw, a nawet prześladowanie części społeczności, zwykle na tle rasowym, etnicznym, religijnym lub kulturowym.
W przypadku osiedla bez dzieci dyskryminacją jest wykluczenie dzieci na podstawie ich zachowania. W domyśle: hałas, tupanie, płacz. Czynniki naturalne, na które dzieci nie mają wpływu.
Zamknięcie możliwości wyboru osiedla dla rodzin to pozbawienie ich przywileju wyboru miejsca do zamieszkania i odebranie wolności.
Za mało miejsca dla rodziny
— Inwestor nie przewiduje obecności dzieci. Tylko dorośli/pary. Taki model biznesowy — brzmi komentarz firmy.
Ekotektura podaje również argument, wedle którego na 55 metrach kwadratowych nie da się mieszkać z dziećmi. Zapewne wiele rodzin zgodziłoby się z tą tezą, ale duża część z nich właśnie ma mieszkania, które nie wykraczają poza ten metraż.
Inni deweloperzy jakoś nie widzą przeszkód, by oferować rodzinom dwupokojowe mieszkania w takim rozkładzie.
Można też inaczej. Jeśli przyszli mieszkańcy osiedla chcą mieć pewność, że dzieci nie będą przeszkadzały im w cieszeniu się życiem i zaglądały w okna, wystarczy ustalić przepisy korzystania z przestrzeni wspólnej.
Znany "zakaz gry w piłkę", pilnowanie ciszy nocnej, ustanowienie placu na sprzęt sportowy dla dzieci, by nie zagracał podjazdów.
Wolnoć Tomku w swoim domku
Mamy w naszym kraju trochę wypaczone poczucie wolności. Liczy się zakup mieszkania. A wtedy hulaj dusza.
Zamiast posiadać "prawo do zamieszkania", przesunęliśmy je na "prawo do kupienia". Gotówka uprawnia nas do korzystania z przestrzeni, jak chcemy. Chcę palić na balkonie, mimo że obok mieszka rodzina z noworodkiem - moje mieszkanie! Pozwalam dzieciom kozłować piłkę do kosza, chociaż sąsiadom pęka głowa - moje mieszkanie!
Kupienie mieszkania nie zwalnia nas z nauki o współżyciu. Nie uprawnia też deweloperów do usunięcia ludzi, którzy mogą korzystać z mieszkania w sposób nieakceptowany społecznie przez bezdzietnych.
Chodzi o to, aby nauczyć się korzystać z przestrzeni wspólnej, a nie przesuwać ludzi, którzy nam nie pasują do zamkniętych obozów.
Pogarda dla matek
Według mnie jest tu jeszcze jeden ważny problem społeczny, z którym musimy się zmierzyć, jeśli chcemy żyć razem, a nie w oddzielnych enklawach.
Powstawanie osiedli bez dzieci, jest tak naprawdę wyrazem pogardy dla matek, a nie dyskusją o zasadach współżycia.
Inwestor wtłacza nam w głowy obraz "madki", "Sebixa" i "bombelków". Chce, abyśmy równali rodzinę z jej stereotypowym wyobrażeniem. Bo przecież - jego zdaniem - nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie chciał mieszkać przy roszczeniowej dysfunkcyjnej rodzinie.
Z jednej strony gloryfikujemy obraz matki-Polki, z drugiej systemowo rozwiązujemy problem dzietności, by pozbawiać Polki wyboru. Rodziny w naszym kraju i tak nie mają łatwo z wyborem mieszkania. Deweloperzy stawiają na wykup własnego M, a nie wynajem długoterminowy. Rodzice z dziećmi godzą się na i tak horrendalnie drogie, ciasne klitki, które łączą salon z kuchnią i nazywają balkonem półmetrowy występ z mieszkania.
Tu także zmieścimy przykłady mikro placów zabaw z jedną huśtawką w opozycji do wielkiego parkingu tuż przy osiedlu. Jasny sygnał: "Tu nie ma dla was miejsca, jedźcie z dziećmi na zajęcia dodatkowe".
I nie przesadzam. Skazywanie dzieci na wyjazd z bezpiecznej przestrzeni i brak zapewniania im możliwości swobodnej zabawy, to wskazanie, że powinno przebywać w zamknięciu lub z dala od wspólnoty.
A więc pozwoliliśmy na tę dyskryminację już kilka dobrych lat temu. Oferta osiedla tylko dla bezdzietnych, to przesunięcie kolejnej granicy. Jaka będzie następna?