Wychowuję syna na "mięczaka" i jestem z tego dumna. To, co słyszę od rodziny, mnie przeraża
Iza Orlicz
15 marca 2021, 15:18·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 15 marca 2021, 15:18
Coraz więcej rodziców rozumie, jak ważne jest wychowywanie dzieci w poczuciu bliskości – reagują na ich potrzeby, pomagają im w radzeniu sobie z trudnymi emocjami. Nie zawsze jednak spotyka się to z aprobatą najbliższych. "Przytulam syna, gdy tylko tego potrzebuje, całuję go bez okazji, pozwalam mu na płacz, dużo rozmawiamy. Takie podejście nie podoba się mojemu teściowi. Ciągle komentuje, że wychowuję 'mięczaka'. Bardzo mnie to irytuje" – pisze pani Joanna, mama 6-letniego Stasia.
Reklama.
Coraz więcej rodziców wychowuje dzieci w poczuciu bliskości, pozwalając im na całą paletę emocji i uczuć.
Nasza Czytelniczka skarży się, że teść krytykuje jej metody wychowawcze, uważa że wnuk nie powinien płakać i "mazgaić się".
Co zrobić, gdy najbliższa rodzina wtrąca się do naszych sposobów wychowywania dzieci?
Chyba wszyscy rodzice chcą wychowywać dzieci "po swojemu", ale zdarza się, że napotykają opór najbliższych im osób. Co zrobić, gdy z naszymi metodami wychowawczymi nie zgadzają się nasi rodzice lub teściowie?
Płacz to nic złego
"Wychowuję dziecko najlepiej jak umiem. Jestem dość uczuciową osobą, dlatego gdy widzę, że mój syn jest smutny, zdenerwowany, przestraszony, od razu reaguję. Rozmawiamy o tym, co czuje, czasem gdy nie może sobie z czymś poradzić, to płacze, może za często, ale jest jeszcze jest mały, a ja nie uważam, że to coś złego. Ma prawo do płaczu, do lęku, niepewności, niestety zupełnie inaczej uważa mój teść"– pisze pani Joanna.
Wyjaśnia, że rodzice męża mieszkają blisko nich i mają z nimi prawie codzienny kontakt. I tak, jak nic nie ma do zarzucenia swojej teściowej, tak poglądy teścia denerwują ją. Ma stereotypowe podejście do wychowywania dzieci, zwłaszcza chłopców.
"Uważa, że jego wnuk powinien być twardy, nieustraszony, według niego płacz jest oznaką słabości. Czasem powie do niego: 'Nie mazgaj się' i gdy ja lub mąż zwracamy mu uwagę, by tak nie mówił, to nie reaguje lub dla odmiany obraża się.
Teść uważa też, że za często przytulam i całuję syna, twierdzi, że Staś tego nie potrzebuje" – opisuje pani Joanna i przyznaje, że to jego wtrącanie się w wychowanie syna coraz bardziej ją irytuje. Już kilka razy usłyszała od niego, że sposób, w jaki wychowuje dziecko to prosta droga, by stał się "mięczakiem”.
Nie akceptuję "zimnego chowu"
„A co to znaczy? Nie widzę w tym nic złego, że będzie empatyczny, wrażliwy na potrzeby innych, że będzie umiał wyrazić czy wyrzucić z siebie, nawet poprzez płacz, swoje trudne emocje. Wiem, że teść preferuje tzw. zimny chów, którego jednak ani ja, ani jej mąż nie zamierzamy stosować "– dodaje pani Joanna.
Przyznaje, że w podobny sposób był wychowywany jej partner, ale chyba dzięki temu, że teściowa jest ciepłą i troskliwą osobą, nie ma podobnych poglądów do swojego ojca.
"Złości mnie to tym bardziej, bo syn lubi spędzać z dziadkiem czas – chodzą razem na spacery, zabrał go kilka razy na ryby, jest dla niego takim wodzem. Nie chcę, by dziadek mieszał mu w głowie.
My pozwalamy na okazywanie uczuć, płacz, uważamy, że przytulanie i całowanie najbliższych jest wspaniałe, a teść 'tłoczy' mu do głowy swoje przekazy" – opisuje pani Joanna i dodaje, że ponieważ rozmowy z teściem nic nie dają, postanowiła porozmawiać z synem. Wytłumaczyła mu, że dziadek ma inne, trochę staroświeckie poglądy, ale nie wie, na ile to zrozumiał i jak wielki wpływ ma dziadek na jej syna.