– Telewizor, pralka i dwa telefony w tydzień. Tyle rzeczy udało się zniszczyć mojemu dziecku w przeciągu siedmiu dni. Nie wierzycie? Zapraszam do mojego domu. Naszego synka Rafała nazywamy Ralph. I wszystko się zgadza. Ralph Demolka – napisała do nas jedna z mam.
Niektóre dzieci niszczą wszystko, co tylko znajdą w domu, a rodzice są bezradni.
Napisała do nas czytelniczka, która opowiedziała historię swojego syna. W ciągu jednego tygodnia zniszczył trzy telewizory, dwa telefony i pralkę.
Jak poradzić sobie z dzieckiem, które non stop niszczy sprzęty domowe?
Dziecko-demolka
Niektórzy żartobliwie stwierdzają, że nie ma jedynie buntu dwulatka, ale są także bunty trzylatka, czterolatka czy pięciolatka. Jednym słowem buntu doświadczać może dziecko w każdym wieku. Przynajmniej my tak to widzimy z naszej, dorosłej perspektywy.
Są jednak mamy, których dzieci niszczą wszystko, co stanie im na drodze. Telewizory, pralki, telefony, piloty – to dopiero początek długiej listy. I chociaż po latach cała rodzina z rozbawieniem wspomina takie "dziecko-demolkę", to w czasie rzeczywistym wcale nie jest tak kolorowo.
– Mój syn ma cztery lata. Od początku widziałam, że niezbyt dobrze dogaduje się z rówieśnikami. Wielokrotnie przeprowadzałam z nim rozmowy na temat tego, że nie można kopać czy bić dziecka, które zrobi coś nie po naszej myśli. Wydaje mi się, że jest coraz lepiej. Ale to dopiero wierzchołek góry lodowej. Syn niszczy wszystko, co mamy w domu – napisała czytelniczka, Marzena.
I dodaje:
– Jestem naprawdę załamana. Jednego razu włożył komórki moją i męża do mikrofali. Chyba nie muszę wyjaśniać, jak to się skończyło. Kolejnego dnia spuściłam z niego wzrok dosłownie na 2 minuty. Nasz nowy telewizor leżał cały rozbity. Rozmowa, wyjaśnienia, mówienie, że tak nie wolno, sprawiły jedynie, że ten pomysł mu się spodobał i rozbił jeszcze lusterko – pisze rozżalona czytelniczka.
Zniszczone sprzęty, zszargane nerwy
Mamy, które mają w domu "dziecko-demolkę" muszą nieustannie być czujne i uważne na wszystko, co dzieje się dookoła. Ostatecznie chodzą wiecznie poddenerwowane i niepewne kolejnego ruchu dziecka.
– W tym samym tygodniu robiłam pranie. Poszłam tylko na moment po ubrania do pokoju, ale szybko przybiegłam, bo wydawało mi się, że jest zbyt cicho. Nie myliłam się. Przyszłam o kilka sekund za późno. Rafał uwiesił się na drzwiach pralki, które ostatecznie... odpadły. Rzuciłam wszystko i starając się powstrzymać złość, wyjaśniłam mu, dlaczego tak nie wolno robić. Później odesłałam go do pokoju, by przemyślał swoje zachowanie, a sama usiadłam pomiędzy porozwalanymi ubraniami i płakałam – pisze Marzena.
I kontynuuje swoją opowieść:
– Raz Rafał został z babcią. Zawsze chowamy wszystkie piloty od telewizora, bo wiemy, jak to się skończy: roztrzaskanym przedmiotem na podłodze. Teściowa jednak niepostrzeżenie zostawiła pilot na stole. Chyba nie muszę mówić, co było dalej. Innym razem dorwał się do książki i zaczął wyrywać z niej wszystkie kartki. Odkurzacz trzymamy w szafce na klucz. Zdarzyło się już, że syn wyrwał kabel – żali się czytelniczka.
W jaki sposób radzić sobie z dzieckiem, które niszczy wszystko, co znajdzie na swojej drodze? Jak przetrwać ten "trudny okres"?
– Wszyscy mi mówią, że to minie, ale ja i mąż załamujemy ręce i pytamy: "kiedy?". I co w zasadzie mamy robić? Zapisałam już małego do psychologa, bo obawiam się, że coś jest nie tak, ale mam wrażenie, że nasza codzienność to nieustanna walka o przetrwanie. Kiedy się budzę, zastanawiam się, co dzisiaj ucierpi – mówi mama czterolatka.
Dalej pisze:
– Najbardziej boję się tego, że mały w końcu sam sobie zrobi krzywdę. Nie chcę też stosować drastycznych metod i kar, bo wiem, że to może negatywnie na niego wpłynąć, ale naprawdę jestem już bardzo, bardzo mocno zmęczona jego wybrykami, żyję w ciągłej niepewności. Nie wspominają o tym, ile pieniędzy poszło na zniszczone sprzęty... – podsumowuje czytelniczka.