
REKLAMA
Kakeibo stworzyła na początku XX wieku japońska dziennikarka, Hani Motoko, a metoda była adresowana do kobiet, które musiały zarządzać domowym budżetem. W najprostszym tłumaczeniu termin ten oznacza "księgę domowych rachunków”.
Co jest w niej takiego niesamowitego, że nie dość, że przetrwała ponad 100 lat, to nadal cieszy się ogromną popularnością?
Wystarczy zeszyt i długopis
Siłą kakeibo jest na pewno prostota. Metoda nie jest skomplikowana, bo polega przede wszystkim na codziennym notowaniu wydatków. Przy czym nie potrzebujemy do tego żadnych aplikacji czy exelowskich tabelek – po prostu w jednym zeszycie spisujemy krok po kroku nasze codzienne (i co ważne - wszystkie!) wydane sumy pieniędzy.Okazuje się, że ręczne pisanie ma sens, bo odnotowywanie wydanych kwot daje nam większe poczucie zarządzania pieniędzmi. Najlepiej zrobić oddzielne tabelki z kategoriami, np. wydatki związane z domem, jedzeniem (w tym również tym na wynos), utrzymaniem dzieci, zwierzętami, używkami (np. palenie papierosów), rozrywką, wtedy łatwiej będzie nam zorientować się, gdzie wydajemy najwięcej i w jakim obszarze jest miejsce na ewentualne oszczędności.
Radość z oszczędzania
Kakeibo opiera się również na tym, że co miesiąc planujemy, ile pieniędzy moglibyśmy zaoszczędzić. I nie chodzi tu od razu o jakieś spektakularne kwoty, ale o założenie, że w ogóle pod koniec miesiąca jesteśmy w stanie zostawić jakąś sumę na naszym koncie, a nie wydajemy wszystkich zarobionych w danym miesiącu pieniędzy.Kakeibo koncentruje się też jeszcze na jednym bardzo istotnym aspekcie – radości z oszczędzania. Zwykle kojarzy nam się ono wyrzeczeniami – czegoś musimy sobie odmówić, by jakąś sumę zostawić na koncie.
Tymczasem w kakeibo chodzi o to, by cieszyć się z tego, że nasze wydatki mamy pod kontrolą, co więcej potrafimy świetnie nimi zarządzać.
Może cię zainteresować także: Jak uczyć dzieci oszczędzania? „Im wcześniej dostaną kieszonkowe, tym lepiej”