Przygotowania do świąt przeplatają się z kolejnymi statystykami, dotyczącymi zakażeń koronawirusem. Podczas robienia pierniczków, słyszymy w radiu o zgonach. W rozmowę telefoniczną z mamą o choince, prezentach i sprzątaniu domu wkradają się informacje o zakażonym wujku i cioci. Też czujecie ten klimat? Pandemia trwa i nie powinniśmy o tym zapominać, szczególnie w okresie świątecznym.
Dla niektórych osób świąteczna tradycja spotkania przy wigilijnym stole jest tak ważna, że lekceważą obostrzenia. Dowodem na to jest list jednej z naszych czytelniczek.
"Piszę, bo myślę, że nie ja jedna mam taki problem. Chodzi o moją teściową. Nie jest w stanie znieść tego, że w tym roku nie złożymy jej wizyty w Wigilię. Razem z mężem podjęliśmy decyzję, że zostajemy w domu i będziemy obchodzić święta w najbliższym gronie rodzinnym. Tym bardziej że moja najmłodsza córeczka ma dopiero pół roku.
Teściowej się to nie spodobało. Usłyszałam, że pandemia pandemią, ale święta muszą być. Rozmawiamy, tłumaczy, wyjaśniamy, podajemy statystyki zakażeń – nic do niej nie dociera. Nie potrafi pogodzić się z tym, że pierwszy raz od lat nie będzie mogła poczęstować swojego synusia karpiem i pierogami.
Mówiłam jej, że chodzi przecież o zdrowie nas wszystkich. Argumentowałam, że jak sytuacja w kraju się poprawi, to będziemy mogli spotkać się na alternatywnej Wigilii, ale to nic nie dało.
Teściowa powiedziała, że jeśli nie przyjdziemy, to będzie jej bardzo przykro. Już widzę, jak się obraża. Czy naprawdę powinniśmy ryzykować nasze (i jej) zdrowie, żeby tego jednego dnia spotkać się przy wigilijnym stole jak co roku?
Mój mąż sam nie wie, co robić. Ja postawiłam sprawę jasno: nie idziemy. Szczerze mówiąc, to nawet się cieszę, że nie będzie tego szykowania się, przebierania, bieganiny. Przyda nam się trochę spokoju pod koniec tego trudnego roku. Ale coś czuję, że teściowa nie będzie się do nas odzywała przez kolejne miesiące..."
Święta w czasie pandemii – naprawdę nie da się inaczej?
Okazuje się, że nasza czytelniczka miała rację – nie jest w tym temacie odosobniona. Już niejeden znajomy radził się mnie, co zrobić, kiedy mama, teściowa czy babcia zapraszają do siebie, bo przecież "policja nie będzie jeździła i sprawdzała, czy jest przepisowe pięć osób".
Właśnie przez takie nieodpowiedzialne podejście do kwestii "pandemicznych świąt" możemy doprowadzić do tego, że za chwilę chorować będzie nie tylko wujek, mieszkający daleko od nas, ale także my, nasze dzieci czy bliskie starsze osoby. Naprawdę chcemy mieć na sumieniu naszą babcię czy dziadka?
Mnie samej nie uśmiechają się święta "inne niż zwykle". Rodzice nie wrócą do Polski. Nie odwiedzę babci jak co roku. Nie zjedziemy się wszyscy do jednego, ciasnego mieszkania – naszego rodzinnego domu. Święta spędzę jedynie z siostrą. Ale wciąż pamiętam słowa mojego taty, że najlepszym prezentem, jaki możemy sobie dać w te święta, jest powstrzymanie się od wizyt.
Teściowa się obrazi? Będziecie musieli zrobić wielki trening swojej asertywności, odmawiając babci wizyty? Wyłamiecie się spośród innych i powiecie: "W tym roku ze względu na pandemię was nie odwiedzimy"? To są skutki uboczne bycia rozsądnym człowiekiem w tych szalonych czasach. Naprawdę warto postawić na swoim i zadbać o bezpieczeństwo bliskich.