
Reklama.
"Uczeń na początku dowiaduje się, że na świadectwie będzie miał 6. I teraz może zacząć się uczyć” – post o tej treści udostępnił Marcin Stiburski, który jest zdania, że w ten sposób najlepiej zmotywuje uczniów do zdobywania wiedzy.
Chcę wyzwolić w nich ciekawość
– To nie jest pierwszy raz, gdy stawiam szóstki wszystkim uczniom z góry na dół. Widzę ogromny lęk i strach przed ocenami w szkole, a jak potwierdzają psychologowie, blokują one umiejętności poznawcze. Podjąłem więc decyzję, że stawiam już im tę końcową ocenę 6.Nie chcę, by zaprzątali sobie głowę zdobywaniem ocen, potrzebą sprawdzania się, a skoncentrowali się tylko i wyłącznie na ciekawości, którą dawno temu zgubili. Na lekcjach staram się stworzyć jak najbardziej przyjazną atmosferę, by wyzwolić w nich tę ciekawość i rzeczywiście mi się to udaje – wyjaśnia nam Marcin Stiburski.
Jak reagują uczniowie? Nauczyciel przyznaje, że na początku są zdziwieni, może nawet trochę zszokowani, niektórzy sądzą, że to jakiś podstęp.
– Potem sytuacja się normalizuje. Są uczniowie, którzy od razu wchodzą w to, są tacy, którzy potrzebują czasu, by się z tym oswoić, jeszcze inni nie ufają mi, ale mnie obserwują. Miałem dwa lata temu ucznia, który już na wstępie zadeklarował, że będzie spał na moich lekcjach fizyki. I rzeczywiście siadał w ostatniej ławce i prowokacyjnie leżał z tą głową na ławce. Ale z tygodnia na tydzień siadał coraz bliżej, zaciekawiony lekcjami, aż w końcu usiadł w pierwszej ławce – opowiada Marcin Stiburski.
Wszystkim po równo?
Oczywiście zdarzają się uczniowie, którzy wychodzą z założenia, że skoro mają już najwyższą ocenę, to nie muszą się uczyć. Są to jednak wyjątki, podobnie jak czasem, ale też rzadko trafiają się niezadowoleni rodzice.– Zaznaczam, że są to nieliczni rodzice, ale jednak są tacy, którzy w swoich dzieciach upatrują konie wyścigowe. Ich wizja szkoły to znój, ból, katorga. Nie chcą, by wszystkie dzieci miały szóstki, bo to ich dziecko ma być najlepsze i wyróżniać się na tle innych – mówi nauczyciel.
Pod jego postem, gdzie opisał swój system oceniania też zresztą rozgorzała dyskusja. Jedni chwalili go za świetny pomysł, inni uważali, że w ten sposób nie mobilizuje, ale demotywuje do nauki.
W komentarzach przetoczyła się dyskusja czy podejście "każdemu po równo” ma sens. "Ja rozumiem startować od 6. Ale wszystkim po równo? Nieważne, czy leser, ignorant, czy fascynat przedmiotu?” – czytamy w jednym z komentarzy. "A jakie znaczenie ma ta ocena? Pasjonat i tak nie może dostać wyższej, leser i tak nie pójdzie z nią po Nobla z fizyki”. „No nie "każdemu po równo" - ten kto się będzie uczył dostanie więcej wiedzy i umiejętności, ten kto nie będzie, będzie tracił czas” – pisali inni.
- Co znaczy ocena? Mogę ocenić ucznia zaangażowanie, jego pasję poznawczą, wzrost danej umiejętności. To się liczy i to jest dla mnie ważne – przyznaje wprost Marcin Stiburski.
Może cię zainteresować także: "Bez zmiany rekrutacji nie zmienimy edukacji". Nauczyciel ostro o zasadach punktacji do szkół