Licealiści do niedawna żyli w stresie i niepewności dotyczącej tego, kiedy i w jakiej formie odbędą się egzaminy maturalne. 9 kwietnia premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że matura zaplanowana na 4 maja nie odbędzie się, a o nowym terminie uczniowie zostaną poinformowani z około miesięcznym wyprzedzeniem. Jednak nadal niepewna jest forma egzaminów, jak wskazuje dyrektor CKE Marcin Smolik: "Możliwe, że egzaminów będzie mniej". Najmniejsze szanse na odbycie się mają egzaminy ustne.
Co roku maturzyści obowiązkowo podchodzili do sześciu egzaminów. Były to trzy egzaminy pisemne (z języka polskiego, języka obcego i matematyki) oraz dwa egzaminy ustne z polskiego i języka obcego. Te testy do zaliczenia wymagały uzyskania minimum 30 proc. Poza tym był także egzamin z jednego rozszerzonego przedmiotu, ale nawet uzyskanie z niego wyniku niższego niż 30 proc. nie oznaczało niezdania matury.
To i tak się nie liczy na studia...
Jednak mimo tego, że egzaminy ustne należało zaliczyć, by uzyskać świadectwo dojrzałości to wynik z nich, nie był brany pod uwagę przy rekrutacji na studia. Właśnie dlatego minister edukacji, Dariusz Piontkowski zastanawiał się nad odwołaniem tej części testów: "Ustna część egzaminu maturalnego nie ma wpływu na rekrutację na uczelnie i być może będzie warto z tej części zrezygnować".
Jak mówi dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marcin Smolik w rozmowie z TVN24: "W dużych szkołach część ustna egzaminu zajmuje bite dziesięć dni od rana do wieczora. Komisja ma ciągły kontakt z ludźmi. Egzamin pisemny to około trzech godzin, uczniów można usadzić w odpowiednich odległościach, nadzorujący też nie podchodzą do nich blisko".
Forma egzaminu a ryzyko zakażenia
Nie da się więc nie zauważyć, że ta forma egzaminu jest szczególnie niebezpieczna. W końcu w komisji egzaminacyjnej w czasie matury ustnej zasiada troje nauczycieli, na raz rozmawiają tylko z jednym uczniem i to przez około 15-20 minut. Reszta na swoją kolej czeka na korytarzu.
Wywołuje to duże obawy wśród nauczycieli i uczniów. Decyzja nie została podjęta, "ale nie oznacza to, że tych egzaminów na pewno nie będzie" – mówi Smolik. I dodaje: "My jedynie szykujemy się na taką ewentualność". Dyrektor CKE podkreślił także, że tylko w nielicznych przypadkach uczelnie wyższe biorą pod uwagę wyniki egzaminu ustnego. Dlatego jest to forma egzaminu, z której dość łatwo zrezygnować.
Szczęście w nieszczęściu dla zdających
Warto też zauważyć, że uczniowie często najbardziej obawiają się właśnie ustnych egzaminów. Stres przed rozmową oko w oko z komisją często bywa paraliżujący, szczególnie gdy wypowiedzieć się trzeba w obcym języku.
– Od lat mamy trudności z ustną maturą. Młodzież boi się tego egzaminu, mamy problemy z jego formułą. Jednak na dłuższą metę nie wyobrażam sobie matur bez egzaminów ustnych – mówi Smolik.
Dyrektor podkreśla także, że uczniowie muszą nauczyć się podstaw retoryki, swobodnej publicznej wypowiedzi, opanowywania stresu przed występami, a to właśnie dzięki maturom ustnym ćwiczono to w szkole. – To istotne, by przygotowywać uczniów do wypowiedzi, które są przecież bardzo istotną umiejętnością. Boję się, że gdybyśmy na stałe z tych egzaminów zrezygnowali, to część nauczycieli ograniczyłaby pracowanie z uczniami nad mówieniem. To byłoby problematyczne zarówno na języku polskim, jak i obcym – przyznaje Smolik.
Żadna decyzja jeszcze nie zapadła, sytuacja zmienia się dynamicznie, na razie maturzystom pozostaje czekać.