
Zapraszamy do świata lekcji spisanych specjalnie dla MamaDu przez Agnieszkę Dydycz – trenerkę motywacyjną, mentora oraz autorkę książek dla dorosłych i dla dzieci. Jej opowieść dla dzieci "O Wojtku z planety Uran" została napisana razem z synkiem. Mówi, o tym, co dla dzieci jest najważniejsze: o trosce, akceptacji, życzliwości i magii przytulania. Dzieci ją uwielbiają, z kolei nam dorosłym, historia ta przypomina o tym, o czym łatwo zapominamy, a o czym warto pamiętać. W każdym wieku.
Agnieszka opowiada o tym także w swoich książkach dla dorosłych. "Z pamiętnika masażysty", "Człowiek zawsze kicha dwa razy", "Marzenia z terminem ważności" oraz "Dzisiaj należy do mnie", które są o ludziach takich jak my, czasem odważnych, a czasem mniej. Inspirują, dają nadzieję, a przede wszystkim pokazują, że największa siła i moc jest w nas samych. Przekonują, że warto jest szukać swojego miejsca na ziemi i zmieniać swoje życie na lepsze. Bo warto jest marzyć, lecz dobrze też czasem się odważyć!
Gdy zostajemy rodzicami, obiecujemy sobie, że nasze metody wychowawcze będą inne niż te, które stosowali nasi rodzice. Lepsze, mądrzejsze, a przede wszystkim skuteczniejsze. Oczywiście nasze dzieci, w przeciwieństwie do innych, będą nas słuchały, bo przecież my, w odróżnieniu od naszych rodziców oraz innych znanych nam ludzi, będziemy mieli do powiedzenia wyłącznie same mądre rzeczy.
ważnych i potrzebnych rad. Czujemy więc w sobie tę moc, która tylko czeka na uwolnienie. Jesteśmy znakomicie przygotowani teoretycznie i pewni siebie. Do czasu. Czyli do chwili, gdy po raz pierwszy przyjdzie nam się zmierzyć z odmiennym zdaniem naszego dziecka. Temat sporu jest nieistotny, pewne jest jednak, że przeżyjemy wtedy swój pierwszy szok.
bolesne. Szczególnie gdy na dworze jest minus pięć stopni i wieje wiatr, a my jesteśmy odpowiedzialni za zdrowie naszego dziecka.
– Nie! – krzyczy nasze dziecko w odpowiedzi. – Nie chcę!
– Proszę, przeziębisz się… – przekonujemy, a raczej błagamy.
– Nie! Nie! Nie założę!
dziecko do ubrania się stosownie do pogody.
– Bo nie! – pada zdecydowana odpowiedź, którą nasze dziecko wzmacnia płaczem, tupaniem nogami, a nawet rzuceniem się na podłogę.
Oczywiście, że nie na wszystko dziecku pozwolimy, szczególnie że ono jeszcze nie rozpoznaje czyhających na niego zagrożeń ani nie potrafi wybrać, co dla niego jest dobre. Warto jednak już na tym wczesnym etapie buntu zrozumieć ten proces.
– Dlaczego nie odpowiadasz, synku? Zadałam ci pytanie!
– Oj, mamo! Przecież sama mówiłaś, żebym nie robił dwóch rzeczy naraz, bo się dekoncentruję. A ja się właśnie ubieram!
przydzielone zadania zostały prawidłowo wykonane. W takich przypadkach musimy być więc pewni, że zostaliśmy zrozumiani dokładnie tak, jak chcieliśmy. Oto inny przykład dialogu, który może się wydać znajomy rodzicom z dłuższym stażem.
– Mamo! Ja nie rzucam swoich rzeczy byle gdzie, ja je kładę tam, gdzie chcę.
ciemne. Dla mnie herbata, która nie jest podana w temperaturze wrzenia, jest za zimna. Dla mojego syna zimne są dopiero lody, a gorąca herbata oznacza napój w temperaturze pokojowej.
– Synek, stało się, a co się stało, już się nie odstanie… Teraz musisz to wziąć na klatę.
– Okej, mamo, rozumiem i wezmę na klatę. Ale ty mi obiecaj, że nie będziesz mi więcej tego wytykała!