Ten 15-minutowy film w idealnym świecie nie powinien był powstać, bo na temat zagrożeń wynikających z wysyłania nagich zdjęć partnerowi lub partnerce, zostało powiedziane już chyba wszystko. A jednak ponad 700 tys. wyświetleń w ciągu kilku dni udowadnia, że nastolatkowie dalej potrzebują historii tych, którzy poślizgnęli się na technologiczno-seksualnej skórce od banana.
Nagie zdjęcia
Bohaterką najnowszego filmu Reżysera Życia – który w swoich produkcjach uczy dzieciaki empatii i uświadamia na temat depresji czy toksycznych związków – jest nastolatka, która wysłała swojemu chłopakowi bardzo wyczekiwane przez niego nagie zdjęcia.
Nieostrożność chłopca i zła wola jego kolegi sprawia, że zdjęcia wyciekają, ogląda je cała szkoła. W film trwający kwadrans upakowano masę związanych z tym konsekwencji: ogromny wstyd dziewczyny i myśli samobójcze, slutshaming, zastraszanie i szantażowanie, konieczność opowiedzenia o sprawie rodzicom i wizytę policji w szkole.
Kto jest winny?
W takiej sytuacji nie ma znaczenia, czy licealny książę z bajki – odbiorca zdjęć – jest godny zaufania, bo telefon zawsze może zgubić czy zostawić na ławce. W tym przypadku, mimo że nikomu zdjęć nie przesłał, ponosi 100 proc. winy. Konsekwencje ponosi jednak tylko dziewczyna. To ona o sobie myśli, że jest "głupia", to ona chce zniknąć i zamknąć się w domu na zawsze.
Znacie to sformułowanie, żeby nie uczyć dziewczynek jak uniknąć gwałtu, lecz uczyć chłopców, żeby nie gwałcili? No właśnie, w tym przypadku jest podobnie. To osoba, która rozesłała prywatne zdjęcie powinna być piętnowana, nie ta, której wizerunek jest na nich uwieczniony. Niestety – do tego jeszcze długa i kręta droga.
Tymczasem więc weźcie do serca przekaz Reżysera Życia i bądźcie ostrożni.