
Reklama.
Z lokalnych portali dowiadujemy się, że sprawa dotyczy przedszkola "Pod Tęczowym Parasolem". Zarówno do mediów, jak i przedszkola zgłosiła się anonimowa kobieta, która roślinę widzi z okna autobusu, jak jedzenie do pracy.
– Nikt mi nie powie, że to nie jest zagrożenie dla dzieci. A podejście pani dyrektor, że ważniejsze jest to, że roślinka ładnie wygląda – oburzające – powiedziała Expressowi Bydgoskiemu.
Edyta Pawlisch-Zarzycka, dyrektorka przedszkola potwierdza, że rzeczywiście pewna kobieta zgłosiła się z pytaniem, czy władze placówki wiedzą, że przed wejściem stoją trujące rośliny. – Usłyszała ode mnie jedynie, że rośliny są ustawione w miejscu, w którym dzieci (jeśli już) przebywają tylko pod opieką kadry pedagogicznej lub rodziców – komentuje Pawlisch-Zarzycka.
I dodaje, że wejście nie jest używane na co dzień przez dzieci, nauczyciele wiedzą, że roślina (po zjedzeniu) ma właściwości toksyczne, a rodzice nie zgłaszali uwag w tej sprawie. Ostatecznie kwiat został usunięty.
Warto wiedzieć, że niektóre rośliny, które znamy od zawsze i widujemy w miejscach publicznych, mogą stanowić zagrożenie dla dzieci i zwierząt. Idealnym przykładem jest, chociażby Zamiokulkas zamiolistny często mylony z popularną Zamią lub difenbachia. Małe dziecko nie umrze, jeżeli weźmie do ust liść którejś z tych roślin, może jednak wystąpić reakcja alergiczna, zatrucie, podrażnienia, obrzęk czy pieczenie.
Może cię zainteresować także: Rodzice straszą się historią o trującej roślinie, którą ma każdy. Sprawdziliśmy, ile w tym prawdy
Źródło: expressbydgoski.pl