– Mój syn zmarł, ponieważ włożył kawałek listka difenbachii do ust. Jego język spuchł do takich rozmiarów, że spowodował uduszenie. Roślina potrafi spowodować śmierć dziecka w ciągu 1 minuty, a dorosłego w ciągu 15 minut. Jeśli dotkniesz jej przypadkowo, nigdy nie należy przykładać palców do oczu, ponieważ może to spowodować trwałą utratę wzroku – to fragment historii, która "wróciła" na grupy w mediach społecznościowych i przykład, jak łatwo żerować na niewiedzy, a także naiwności i trosce o dziecko.
5-letni Esteban umarł przez liść difenbachii? Nie, bo chłopiec nie istnieje
Na tragiczną historię śmierci 5-latka trafiłam na kilku stronach. Rodzice się ostrzegają, wskazują, że warto sprawdzić, czy nie mamy jej w domu. Według informacji na niektórych portalach tata chłopca publicznie opowiedział o tragicznym przypadku, by inni byli czujni.
Następnie dowiadujemy się, że według lekarza, powodem śmierci było zatrucie. – Po dokładnych badaniach krwi okazało się, że dziecko miało w organizmie wielką dawkę substancji chemicznej, znanej jako szczawian wapnia.
Tak, prawdą jest, że niektóre rośliny są trujące i lepiej by stały w miejscu niedostępnym dla małych dzieci i zwierząt. Należy do nich difenbachia. Jednak wspomniana historia, krążąca w sieci od miesięcy (a nawet od lat) to klasyczny przykład pomieszania z poplątaniem. Albo fake news, jak kto woli.
Difenbachia to popularny, acz toksyczny kwiat
Difenbachia to popularny kwiatek doniczkowy. Pochodzi z Brazylii. Większość z nas kojarzy jego rozłożyste liście i decyduje się na zakup, ponieważ ładnie wygląda, a nie wymaga specjalnej pielęgnacji. Faktem jest, że uchodzi za roślinę trującą i zaleca się, by stała poza zasięgiem dziecięcych rąk.
Jej sok działa toksycznie, a spożycie liści przez dziecko może spowodować podrażnienie. – Mnie uświadomiła sąsiadka, więc naturalną konsekwencją było, że kilka kwiatków się pozbyłam z domu. Swoją drogą wcześniej też nie zdawałam sobie sprawy z zagrożenia – napisała jedna z mam na forum. Inna dodała, że powinno więcej mówić się o potencjalnym niebezpieczeństwie.
Czy możliwe jest zatem, by zjedzenie liścia difenbachii skończyło się śmiercią dziecka? Raczej nie, a dokładnie – nie ma na to potwierdzonych przypadków. Historia 5-latka jest najprawdopodobniej zmyślona, nie istnieją źródła, które potwierdzałyby jej autentyczność.
Czy możliwe, by po kontakcie z rośliną doszło do podrażnienia? Tak. Sok difenbachii zawiera rafidy, czyli kryształy szczawianu wapnia, które powodują podrażnienie błon śluzowych lub skóry. W efekcie dochodzi do obrzęku, pieczenia, bólu gardła i nosa.
Ból i podrażnienie
– Kiedy jakakolwiek część tych roślin jest żuta i połykana, kryształy dźgają wrażliwe tkanki języka, dziąseł i gardła, tworząc uczucie gryzienia szkła. Może wystąpić ból, trudności w połykaniu, obrzęk i przejściowa chrypka. Jeżeli istnieje ryzyko, to raczej nie wynika ono z naturalnej toksyczności szczawianu wapnia, ale z fizycznego ścierania spowodowanego przez małe ostre kryształy – to stanowisko Szpitala Dziecięcego w Filadelfii.
Z tego samego oświadczenia dowiadujemy się, że "zatrucie po połknięciu rośliny zawierającej szczawian jest rzadkie, ponieważ intensywny ból w jamie ustnej zwykle uniemożliwia dzieciom zjedzenie znacznej ilości rośliny".
Podobnego zdania jest emerytowany profesor farmakologii z Centrum Medycznego Uniwersytetu Pittsburskiego, Ed Krenzelok, który badał toksyczność difenbachii. – Nigdy nie spotkałem się ze śmiertelnym zatruciem tą rośliną, a dokonałem przeglądu tysięcy przypadków w mojej karierze z udziałem roślin tego rodzaju.
Difenbachia nie sprawi, że oślepniemy
Profesor sceptycznie odnosi się do tragicznych doniesień i podziela opinie, że są to historie zmyślone. Poruszył również temat podrażnienia oka i/lub utraty wzroku z powodu kontaktu z difenbachią. – Podrażnienie oka jest możliwe, ale nie ma mowy o uszkodzeniu. Widziałem wiele przypadków, w których oko było narażone, ale na ogół dlatego, że trochę soku z palców dostaje się do oka w wyniku przecieranie go. Dlatego czują dyskomfort. W całej mojej karierze medycznej nie spotkałem się jednak z uszkodzeniem wzroku.
Krenzelok podkreślił w rozmowie z portalem snopes.com, że do szpitala, w którym pracuje, często zgłaszają się rodzice z dziećmi, które miały kontakt z rośliną. Każdy przypadek jest oczywiście traktowany poważnie. Najczęściej kończy się na "dostarczaniu pacjentom mleka i wody", by podrażnienie minęło i zapewnieniach, że ból nie potrwa długo.
Na pewno jednak warto zapoznać się z listą roślin, które mogą stanowić zagrożenie dla małych dzieci i zwierząt. Bo przecież lepiej zapobiegać, niż leczyć obolałe brzuszki i podrażnioną skórę, oczy czy gardło.