Zakaz wydawania sprawdzianów do domu to powszechna praktyka nauczycieli i spory problem dla uczniów. Z jednej strony nauczyciele mają zrozumiałe i poważne argumenty (ochrona danych osobowych oraz dokumentacja ocen w razie kontroli kuratorium), z drugiej zaś ograniczanie dostępu do klasówek może być rozumiane jako działanie... niezgodne z prawem.
Na facebookowym profilu fundacji EDU-klaster jej założyciele prowadzą cykl postów pt. "Mitologia szkolna". W jednym z wpisów pojawił się wątek niedawania uczniom sprawdzianów do domu. Zdaniem Wojciecha Gawlika, autora wpisu, postępowanie nauczycieli przeczy zapisom w ustawie o systemie oświaty.
"Ocena zgodnie z ustawą (Art. 44b.5) ma wspierać ucznia w doskonaleniu tych obszarów, które tego wymagają oraz dawać wskazówki o jego mocnych stronach. Dodatkowo ocena ma dostarczać rodzicom informacji o postępach i problemach ucznia. Ocena powinna być dla nich informatywna. Gdy jedyną możliwością na zapoznanie się z wynikami ze sprawdzianu dla ucznia jest klasa, bardzo ciężko uzyskać prawdziwą refleksję" - czytamy na Facebooku.
Ponadto Gawlik zauważa, że klasa pełna innych uczniów oraz chwila czasu to nie są warunki, w których uczeń może efektywnie przeanalizować treść sprawdzianu. Są marne szanse, że informacja zwrotna dla ucznia pozostanie informacją tylko dla niego.
Poza tym rodzic, który może zerknąć w pracę swojego dziecka tylko w obecności nauczyciela w szkole też nie będzie w stanie zapamiętać, z czym dziecko ma problem i nad czym powinno popracować. Czy zatem taka sytuacja nie jest sprzeczna ze wspieraniem ucznia w nauce?
"Moje córki chcą zrozumieć, jaki popełniły błąd. Dlaczego dane zadanie rozwiązane jest źle, na czym polegają pokreślone na czerwono błędy w ich wypracowaniach. Jasne, mogą iść do nauczycielki i zapytać osobiście. Jednak są rzeczy, nad którymi musimy pracować w domu dłużej, a żebym ja mogła im pomóc, sama muszę zrozumieć. Bez zobaczenia sprawdzianu nie mam takiej opcji" - pisała w październiku 2018 roku w liście do redakcji MamaDu pani Maja.
Trafiła w sedno. Nauczyciele, utrudniając dostęp do treści klasówek uczniom i ich rodzicom dokładają kolejną cegiełkę do systemu edukacji, który wspiera naukę według zasady zakuć-zaliczyć-zapomnieć. Sprawdzianów i prac domowych jest tak dużo, że tak czy inaczej, trudno się wgryźć i nadążyć, jednak nawet jeśli ktoś chciałby, ma na to organizacyjnie nikłe szanse.
W ten sposób uczniowie siłą rzeczy "kulają się" od sprawdzianu do sprawdzianu przyjmując oceny do wiadomości i bezmyślnie je kolekcjonują. Pani Maja stwierdziła w swym liście, że w ten sposób szkoła uczy jej córki niedbalstwa.
Dlaczego nauczyciele nie udostępniają rodzicom sprawdzianów i nie dają ich dzieciom do domu? Powodów jest kilka, chodzi m.in. o to, że uczniowie mogą sprawdzian zgubić, a nauczyciel musi pod każdą ocenę mieć "podkładkę". Jednocześnie z przepisów jasno wynika, że klasówek nie można kopiować – nie można robić im zdjęć, ani ich kserować.
Zakaz zabierania sprawdzianów do domu to klasyczny przypadek, w którym teoria to jedno, a praktyka drugie. Jednak czy udostępnienie rodzicom i uczniom prac do wglądu na terenie szkoły to jedyne, co nauczyciele mogą zrobić? Dlaczego jedno prawo przeczy drugiemu, a między tym są nauczyciele, którzy muszą zadbać zarówno o swoje interesy, jak i interesy ucznia?
Jeśli wasze dzieci mają utrudniony dostęp do swoich prac, zdecydowanie powinny domagać się, by to się zmieniło. Wy jako rodziców – również. Macie do tego prawo!