Jeśli jesteś rodzicem nastolatka, to nie jest ci obcy lęk przed pojawieniem się w jego życiu narkotyków. Żeby tego uniknąć, trzeba – po pierwsze i najważniejsze – dużo z dzieckiem rozmawiać, ale być też wyczulonym na język, którego używa w stosunku do kolegów. Emerytowany policjant i biegły sądowy od slangu narkotycznego Jacek Wrona opracował słownik, który może pomóc rozpoznać, czy w środowisku nastolatka pojawiają się narkotyki.
Homary i raki zamiast zwykłego jointa
Przyjmuje się, że określeń na narkotyki jest w Polsce około dwóch tysięcy, ale 600 z nich jest – jak mówi Jacek Wrona – "w miarę stałych". Jednym z najstarszych jest, zdaniem policjanta, określenie marihuany jako "Mary Jane", które dawno straciło konspiracyjny charakter, bo wszyscy odczytują je prawidłowo. Podobnie jak joint, trawa czy maryśka, koks (kokaina) i feta (amfetamina) – najmniej wyczulone ucho rozpozna, że mowa o narkotykach.
Młodzież – podobnie jak dilerzy – radzi sobie dzisiaj inaczej. – Miałem taką sprawę, gdzie posługiwano się dwoma określeniami: homary i raki. Człowiek prowadził sklep spożywczy, ale znaczne zapotrzebowanie na owoce morza było podejrzane. Rozwiązanie było proste – HoMar to skrót od Holenderska Marihuana, a KraB to skrót od Krajowa Baka, czyli polska produkcja marihuany – tłumaczy Jacek Wrona.
Bieżnia i czekolada
Rozpoznanie, że dziecko ma coś wspólnego z narkotykami ułatwi (przynajmniej powierzchowna) znajomość wyglądu i działania tych najpopularniejszych. Jeśli nastolatek wyjątkowo często mówi kumplowi przez telefon, żeby kupił czekoladę, nie musi (choć może!) to oznaczać, że rzeczywiście wieczorem gra z nim na Playstation i zajada się słodyczami.
– Dlaczego haszysz to czekolada? Bo jest pakowany w większości przypadków jak wielka tabliczka czekolady; haszysz pakistański ciężko w gruncie rzeczy odróżnić od czekolady, jest brązowy, a jak się łamie – to jak czekolada. Jeśli chodzi o marihuanę, to jest otrzymywana z konopi zielonych, kojarzy się z kopceniem, jaraniem, buchaniem. Susz to skojarzenia z herbatą. Amfetamina pobudza, więc w języku kojarzy się z tym, co szybkie, bieżnią (albo kawą). Sami w 80 proc. jesteśmy w stanie, bez przygotowania, rozwikłać, o czym mowa, jeśli znamy tę etymologię – tłumaczy Jacek Wrona.
Nic nowego w bibliotece
Są oczywiście również sformułowania, których nie sposób w ten sposób rozszyfrować. Każdy narkotyk można chociażby nazwać książką: idzie się po nią do biblioteki, biblioteka mogła być zamknięta, a bibliotekarz mógł nie mieć żadnych pozycji godnych do polecenia. Podobne analogie mogą dotyczyć dosłownie wszystkiego.
Narkotyki bywają też nazywane są ludzkimi imionami: według policjanta Andrzej, Antoni, Ania to amfetamina, Bogdan i Jarek to marihuana, Dorotki oznaczają leki psychotropowe, Helena –heroinę.