Temat skostniałego kanonu lektur wraca jak bumerang każdego roku szkolnego. Zamiast zmienić spis, który od dawna wygląda jak recepta na zniechęcenie młodych ludzi do czytelnictwa, i mieć z głowy, politycy doprowadzili do tego, że sami nauczyciele deklarują, że gdyby musieli to czytać, sięgnęliby po opracowania...
Refleksją na temat lektur szkolnych obowiązujących w późniejszych klasach szkoły podstawowej podzielił się Tomasz Tokarz, trener, nauczyciel, wykładowca akademicki, prowadzący Centrum Edukacyjne "Wspieram ucznia".
"Gdybym miał teraz chodzić do wyższych klas podstawówki albo do liceum i miał przerabiać pozycje z kanonu lektur, też bym czytał bryki. Nie dałbym rady przejść niektórych pozycji" - pisze w poście na Facebooku. Nauczyciel zauważa, że kanon lektur nie zmienił się od czterech dekad, a najmłodszy utwór literacki na liście dla klas VII-VIII szkoły podstawowej, pochodzi z... 1957 roku!
"Tak! Sprzed 62 lat! Oczywiście trzy pierwsze klasy liceum to z założenia (chronologia) brak nowszych pozycji (…) Czyli prawie przez 6 lat edukacji polski nastolatek (w okresie burzy hormonów, wykuwania się zainteresowań, ugruntowania pasji) będzie przerabiał obowiązkowo wyłącznie pozycje, które powstały na wiele lat przed erą lotów w kosmos, kontrkultury i muzyki rockowej. Już nie mówiąc o epoce Internetu" - komentuje Tokarz.
Rzeczywiście, kiedy patrzy się na listę książek obowiązkowych pod koniec szkoły podstawowej trudno znaleźć na niej coś inspirującego. Z perspektywy czasu interesujący nadal pozostaje "Mały Książę" oraz "Kamienie na szaniec". Reszta to lektury zbyt "odległe", a przez to zwyczajnie nudne.
Lista lektur dla klas VII i VIII szkół podstawowych
Lektura obowiązkowa:
Charles Dickens, Opowieść wigilijna;
Aleksander Fredro, Zemsta;
Jan Kochanowski, wybór fraszek, pieśni i trenów, w tym tren I, V, VII i VIII;
Aleksander Kamiński, Kamienie na szaniec;
Ignacy Krasicki, Żona modna;
Adam Mickiewicz, Reduta Ordona, Śmierć Pułkownika, Świtezianka, Dziady część II, wybrany utwór z cyklu Sonety krymskie, Pan Tadeusz (całość);
Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę;
Henryk Sienkiewicz, Quo vadis, Latarnik;
Juliusz Słowacki, Balladyna;
Stefan Żeromski, Syzyfowe prace;
Sławomir Mrożek, Artysta;
Melchior Wańkowicz, Ziele na kraterze (fragmenty), Tędy i owędy (wybrany reportaż).
Wybrane wiersze poetów wskazanych w klasach IV–VI, a ponadto Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Stanisława Barańczaka, Cypriana Norwida, Bolesława Leśmiana, Mariana Hemara, Jarosława Marka Rymkiewicza, Wisławy Szymborskiej, Kazimierza Wierzyńskiego, Jana Lechonia, Jerzego Lieberta oraz fraszki Jana Sztaudyngera i aforyzmy Stanisława Jerzego Leca.
To więcej niż jedna książka do przeczytania na dwa miesiące, a niektóre to "cegły": "Syzyfowe prace", "Pan Tadeusz", "Quo vadis". Do tego wszystkie wiersze i krótkie formy (nie policzyłam ich). Ciekawe, ilu dorosłych, którzy sprawują pieczę nad kanonem, czyta tyle książek... A tu warto dodać, że język polski jest jednym z kilkunastu przedmiotów. Kurtyna.
"Kastracja czytelnicza na starcie", "Jak zniechęcić skutecznie do czytelnictwa", "Uczyłam się w liceum i czytałam te same lektury, które teraz omawiam z uczniami na dwa lata przed moją emeryturą. Nie rozumiem" - brzmią komentarze pod postem.
"Rozumiem, że kanon winien być konsensusem między opinią mędrców a zainteresowaniami nastolatków. Tylko że nie jest... Jest w sporej części zbiorem pozycji, które wybrał ktoś w zamierzchłej przeszłości (bo innych pozycji nie było) i tak zostały siłą przyzwyczajenia, choć nie przekazują ani jakichś uniwersalnych prawd, ani nie pomagają zrozumieć teraźniejszości. Ot, trwają siłą inercji" - komentuje Tomasz Tokarz, a Marcin Stiburski, nauczyciel znany z nowoczesnej koncepcji Szkoły Minimalnej, ironizuje: "Dlatego na zajęciach praktycznych powinna być obsługa sierpa".
Niestety, kanon lektur to jeden z najbardziej dobitnych dowodów jak bardzo szkoła i podstawa programowa nie są przystosowane do współczesnych realiów. Szkoła ma nie tyle uczyć, co inspirować i zachęcać do samodzielnego pogłębiania wiedzy. Jak zatem zachęcić młodych ludzi do czytania, jeśli używa się do tego ksiąg sprzed sześciu (żeby tylko!) dekad?
Jestem z wykształcenia polonistką i z perspektywy czasu sądzę, że zostałam nią m.in. dlatego, że nie czytałam lektur w szkole. Jeśli coś wyjątkowo mnie nudziło, nie zmuszałam się. Oczywiście później musiałam to nadrobić (nigdy nie wypiłam tyle kawy, co podczas czytania „Quo Vadis”), a w szkole podstawowej i liceum podążałam swoją czytelniczą ścieżką. Olałam system i nie dałam się zniechęcić.
I tak w liceum nie było z kim słowa zamienić na temat Masłowskiej, czy Olgi Tokarczuk, a wcześniej jednoczył nas czytelniczo wyłącznie Harry Potter. Czytałam wspomniane „bryki” i nie żałuję. Niektóre z lektur zapamiętałam, inne rzeczywiście spełniły swoją funkcję i zaciekawiły mnie tematem, językiem, poetyką (Dostojewski i cała literatura obozowa), ale byłam wyjątkiem.
Wszyscy z rozpędu wmuszali w siebie lektury lub nie robili nic. I dziś nie czytają. Szkoda, że historia się powtarza, co rok, od lat!