On może robić jedną rzecz naraz, bo nie potrafi skupić się na niczym innym? Ona w tym czasie napisze maila, zaplanuje weekend, umówi wizytę u dentysty i jeszcze pomoże dziecku w lekcjach? Najnowsze badania pokazują, że wielozadaniowość, którą chętnie przypisujemy kobietom, szczególnie tym, które są mamami, wcale nie jest cechą zależną od płci.
Wielozadaniowość, nazywaną również multitaskingiem, najczęściej przypisujemy kobietom. Utarło się myślenie, że to panie bez problemu wykonują kilka zadań jednocześnie, a mężczyźni mają problem, gdy wymaga się od nich skupienia uwagi na różnych rzeczach. Udowodniły to, chociażby ankiety przeprowadzone w 2015 roku. Wówczas 80. proc. ankietowanych tę cechę przypisało kobietom.
Naukowcy pod przewodnictwem Patrici Hirsch z Instytutu Psychologii na Uniwersytecie Aachen w Niemczech postanowili sprawdzić, czy słuszne jest uważanie, że wielozadaniowość charakteryzuje płeć piękną. Okazało się, że nie.
Wielozadaniowość jest cechą cenioną i pożądaną. Związana jest z dobrze rozwiniętymi funkcjami poznawczymi i wymaga większego nakładu energii niż przy wykonywaniu zadań pojedynczo.
W niemieckich badaniach wzięło udział 48 mężczyzn i 48 kobiet. Polegały one na dwóch eksperymentach. W jednym uczestnicy mieli wykonywać dwa zadania jednocześnie, w drugim natomiast szybko "przełączać się" między zadaniami. Naukowcy sprawdzili zarówno czas, jak i dokładność wykonywania poleceń. Nie wykazano szczególnych różnic między kobietami i mężczyznami.
Wyniki ujawniły, że wielozadaniowość nie jest zatem cechą zależną od płci. Owa "biologiczna przewaga" w wielozadaniowości jest mitem. Sposób funkcjonowania kobiet okazuje się niczym więcej, jak społecznym przymusem i brakiem czasu na to, żeby skupić się tylko na jednym zadaniu. Skoro jednak mózgi kobiet i mężczyzn pod tym względem się nie różnią, warto wprowadzić zmiany we własnym domu.