Bank Światowy opublikował raport "Kobiety, biznes i prawo", z którego wynika, że spośród 187 krajów na mapie, tylko w sześciu kobiety mogą się cieszyć tymi samymi prawami pracy, co mężczyźni. Każdy kraj był oceniany w 8 kategoriach: swoboda przemieszczania się, podjęcie pracy, wynagrodzenie, zawieranie małżeństwa, posiadanie dzieci, zarządzanie majątkiem, działalność biznesowa i prawo do emerytury.
W każdej kategorii kraje mogły zdobyć maksymalnie 100 punktów; Polska uzyskała ich 93,75. Statystykę zaniżył nam brak równości w wynagrodzeniach i świadczeniach emerytalnych (w tych kategoriach otrzymaliśmy zaledwie po 75 punktów).
Co ciekawe (i niezbyt chwalebne), luka płacowa w Polsce wynosi 7,2 proc. (w sektorze publicznym tylko 2,8 proc., w sektorze prywatnym aż 16,1 proc. na niekorzyść kobiet).
"Równość płci jest kluczowym elementem wzrostu gospodarczego"
Tymczasem najlepszymi krajami dla kobiet okazały się Belgia, Dania, Francja, Luksemburg, Szwecja i Łotwa – zaskakuje jednak, że w tym zestawieniu brakuje Islandii. Choć wymienione kraje uzyskały po 100 punktów, to nie oznacza to pełnej równości płci. W dalszym ciągu bowiem równe prawa nie idą w parze z równą płacą na tym samym stanowisku.
– Kobiety stanowią połowę światowej populacji i mamy swoją rolę do odegrania w tworzeniu lepiej prosperującego świata. Jednak nie uda nam się osiągnąć sukcesu w tej grze, jeśli prawo będzie nas hamować – powiedziała Kristalina Georgieva, tymczasowa prezes Banku Światowego, przypominając, że równość płci jest kluczowym elementem wzrostu gospodarczego.
"Gdzie ta nierówność?"
Na informację podaną w polskich mediach internauci zareagowali błyskawicznie.
– Mam nadzieję, że to jest jakiś żart. Ja w Polsce mogę wymienić szereg praw, gdzie kobiety mają lepiej od mężczyzn – oburzył się jeden z internautów (niestety jednak nie wymienił). – Jak to nie ma równości? W większości krajów kobiety siedzą w szafie i są bite, czy co? Gdzie ta nierówność? – napisał drugi, ignorując podane na talerzu statystyki.
– Oczywiście, że jest nierówność, ale na niekorzyść mężczyzn! – wtórował panom kolejny internauta.
Pojawiały się jeszcze "zdroworozsądkowe" perełki, traktujące o tym, że "kalkulacja niższej pensji dla kobiet ma uzasadnienie i jest całkowicie sensowna z punktu widzenia rynku".
Jeśli więc ktoś jeszcze miał wątpliwości co do sensu działalności organizacji feministycznych w cywilizowanym kraju w XXI wieku, teraz już chyba przestał je mieć.