
Marta Żmuda-Trzebiatowska urodziła synka jesienią 2017 roku. W przeciwieństwie do swych koleżanek po fachu, do tej pory nie pokazała nawet kawałka stópki dziecka na zdjęciu w mediach społecznościowych. Jest mamą, lecz nie na Instagramie. Dlaczego? Jej argumenty brzmią przekonująco.
REKLAMA
Przede wszystkim, zdaniem Marty pokazywanie na fotografiach dziecka odwróconego tyłem, czy fragmentów jego ciała, tak jak to robi np. Anna Lewandowska, to swoiste szczucie paparazzi.
– Nie wrzucam zdjęć mojego dziecka. Nawet pół stópki, pół rączki. Dlatego paparazzi też to szanują. Dla mnie wstawienie zdjęcia główki to takie "zjeść ciastko i mieć ciastko" – powiedziała aktorka w rozmowie dla "Gala Studio".
Podkreśliła również, że paparazzi śledzą ją regularnie, jednak ona stara się zrobić wszystko, by jej dziecko tego nie odczuło, a jej konsekwencja w nieujawnianiu twarzy dziecka sprawiła, że fotografowie nie polują na malucha. – Zdarza się tak, że spotykamy fotografów, idąc z wózkiem. Mówią "dzień dobry" i nie robią nam zdjęć – opowiada Marta.
Od samego początku Trzebiatowska i jej mąż Kamil Kula wiedzieli, że zapewnią synkowi prywatność. – Uważamy, że to jest indywidualny człowiek. On ma prawo do szczęśliwego dzieciństwa. Moje było takie, bo anonimowe i totalnie beztroskie – wyjaśniła Marta.
W tym podejściu wspierają się nawzajem. W rozmowie z "Galą" aktorka zaznaczyła, że ma w swoim mężu wielkie wsparcie. Choć jest od niej młodszy o 5 lat, jednocześnie jest znacznie dojrzalszy niż jej rówieśnicy. – To dla mnie prawdziwy mężczyzna – podsumowała.
Co ciekawe, fani aktorki nie zabiegają o upublicznienie wizerunku dziecka Trzebiatowskiej. Zdaje się, że jej konsekwencja w niepublikowaniu zdjęć syna powoduje, że ciekawość internautów (tak jak paparazzi) maleje.
W przeciwieństwie do emocji wśród fanów znanych instamam, które prowadzą politykę "chwalę się dzieckiem, ale go nie pokażę" – na profilu Lewandowskiej często padają pytania, czy i kiedy będzie im dane zobaczyć twarz maleństwa. "Jaki jest sens dodawania takiego zdjęcia, gdzie nie widać twarzy? Na jedno by wyszło, jakby Pani nie dodała w ogóle zdjęcia", "Pokaż ją całą!", "Pokażcie twarz dziecka, co się krygujecie! Przecież wiadomo, że ładne" - to tylko niektóre z komentarzy.
Z kolei fani Olgi Frycz byli zachwyceni tym, że aktorka nie kryguje się i pokazuje twarz córki Helenki. Jeden z komentujących stwierdził, że "inni to ukrywają, jakby maluch był poszukiwany listem gończym".
Być może Marta Żmuda-Trzebiatowska dobrze wiedziała, czym kończy się "szczucie" kawałkiem stopy czy tyłem głowy dziecka i stąd jej decyzja? Jedno jest pewne – jej strategia działa, a efektem jest święty spokój. I dziecka, i mamy.
Może cię zainteresować: Te słowa powinna przeczytać każda kobieta. Olga Frycz odważnie o ciele po ciąży
Źródło: galastudio.gala.pl
