9-letnia Julia (imię zmienione) po rozwodzie rodziców mieszka z tatą. Dziewczynka spotyka się z mamą kilka razy w miesiącu. Rodzice są w konflikcie – ojciec nie chce, by córka chodziła na religię, mama przeciwnie. Ona zapisuję Julkę na zajęcia, on wypisuje. Kto zatem ma decydować o tym, czy dziewczynka bierze udział w zajęciach? Obecnie zadecydował o tym... sąd. Niestety nie wziął pod uwagę, czy Julia jest wierząca...
Jak informuje portal tokfm.pl, w listopadzie 2018 roku sąd wydał postanowienie zabezpieczające, że 9-latka musi chodzić na religię. Obowiązuje ono do czasu, aż zapadnie wyrok w sprawie ograniczenia praw rodzicielskich matce.
Religia pod przymusem
Julia jest w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Podczas wysłuchania z udziałem biegłych zeznała, że nie wierzy "w religię i tego niby Boga". "Podpisała także oświadczenie przygotowane przez ojca, w którym stwierdza, że nie chce chodzić na lekcje religii i ma do tego prawo, bo gwarantuje jej to art. 194 kodeksu karnego" - czytamy na tokfm.pl
Sąd jednak zdaje się ignorować wolę dziecka. "Deklaracja Julii stanowi powielenie opinii ojca. Nie stanowi Jej autonomicznej woli. I nie jest wyrazem jej przekonań. Oczywistym jest, że z uwagi na wiek dziecka Julia nie zna treści przepisów kodeksu karnego" - napisał sąd w postanowieniu.
W ocenie sądu dziewczynka jest "zamknięta w sobie, nieśmiała, wycofana, nie nawiązuje kontaktów rówieśniczych".
Dla sądu argumentem jest fakt, że Julia została ochrzczona. Zanim doszło do rozprawy, dziewczynka uczęszczała na religię "w kratkę", w zależności od tego, które z rodziców akurat było w szkole i wyraziło swoją wolę.
Ważna okazało się również podejście Julki do lekcji religii. Na pytanie o to, czym jest religia, odpowiedziała: "lekcją?", zaś zapytana o komunię świętą stwierdziła, że to dzień, w którym "zakłada się sukienkę za kilka tysięcy i dostaje się jakieś zabawki”. To dało podstawę do stwierdzenia, że Julia "nie ma żadnej wiedzy o religii i I Komunii” - zapisała sędzia Agnieszka Banaszczyk z wydziału rodzinnego sądu rejonowego w Grodzisku Mazowieckim.
Ponadto sąd uzasadnia swą decyzję tym, że dziewczynka nie powinna być "stawiana w sytuacji bycia odmienną”, a jednocześnie ma "trudności interpersonalne z rówieśnikami".
"Dobro" dziecka
Ojciec Julii złożył zażalenie do decyzji sądu. Jak pisze tokfm.pl, dziewczynka płacze, bo nie chce uczestniczyć w zajęciach. Kolejne decyzje sąd podejmie w marcu. Do tej pory Julia musi chodzić na nieobowiązkowe lekcje religii.
Oczywistym jest, że dziewczynka znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Nie dość, że rodzice się spierają, to jeszcze zmuszana jest do robienia czegoś, czego robić nie chce. W rozmowie z tokfm.pl psycholog Natalia Minge jasno mówi, że zmuszanie dziecka do chodzenia na katechezę to przemoc.
- Dziewczynka jest w dużym stresie, cierpi, źle się czuje... Jak to ma jej pomóc? - komentuje psycholożka. Jej zdaniem ta sytuacja tylko pogorszy relacje Julki z rówieśnikami i negatywnie wpłynie na jej samopoczucie.
Czy zmuszanie dziecka do uczestnictwa w zajęciach religii spowoduje, że zrozumie ono "czym jest religia" i jaka jest istota I Komunii Świętej? Wątpliwe. Podobnie nie bardzo wiadomo, jakie korzyści Julia ma czerpać z zapadłej decyzji. Jedno jest pewne – 9-latka jest jednym z nielicznych, o ile nie jednym dzieckiem, dla których religia to zajęcia obowiązkowe.