Na hasło "dopalacze" większość rodziców reaguje przerażeniem. Choć zażywanie ich przez nastolatki nie jest nowym zjawiskiem, nadal nikt nie wie, jak radzić sobie z problemem. Nie wiedzą też lekarze. "Najbardziej przeraża mnie sytuacja, kiedy przyjeżdża karetka z nastolatkiem, który wziął jakiś dopalacz. Zdarza się, że młody człowiek jest nieprzytomny. (…) Nie mam pojęcia, co wziął. Nie mam pojęcia, jakie skutki to może wywołać" - opowiedział w jednym z wywiadów lekarz Karol Kukowka.
Ta niewiedza, która wywołuje strach o pacjenta, to nie wina lekarzy. Naczelnym problemem od samego początku istnienia dopalaczy jest to, że są to substancje nieznane, nieprzebadane. Nikt nie wie, jak działają na organizm, a zatem nie wiadomo, jakimi lekami je zwalczać, gdy dojdzie do przedawkowania.
Dzieci wiedzą, że igrają ze śmiercią
Karol Kukowka jest absolwentem Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, obecnie pracuje jako lekarz na Oddziale Pediatrycznym. W publikacji dla rmf24.pl opisał, jak zachowują się nastolatki po zażyciu dopalaczy.
"Gdy rozmawiam z uratowanymi osobami, to okazuje się, że doskonale zdają sobie sprawę z tego, co robiły i jak tragiczne skutki to mogło wywołać. Wiedza młodzieży na ten temat jest całkiem spora, zaskakująca i momentami przerażająca. Ci ludzie wiedzą, co może się stać po wzięciu dopalacza. Wiedzą, że igrają ze śmiercią" – opisuje lekarz.
Okazuje się, że dzieci wiedzą co to szczękościsk i ślinotok. Potrafią też przygotowywać się na tego typu objawy zażycia narkotyku. "Kupiłam dużo gum do żucia, żeby sobie pomóc" – wyznała jedna z nieletnich pacjentek doktora Kukowki.
"Jej rówieśnicy mają też wiedzę z zakresu chemii – wiedzą, że woda powinna być przegotowana, bo pH będzie nieco niższe niż wody mineralnej i substancja lepiej się rozpuści. Inni idą jeszcze dalej — dopalacz wciągany przez nos mieszają z drobno posiekanym szkłem, żeby ponacinać naczynia krwionośne. Wszystko po to, by specyfik wchłonął się szybciej i lepiej" – pisze Kukowka.
Jego pacjenci po dopalaczach mają zazwyczaj między 14 a 16 lat. "Zdarza się, że 16-latek patrzy na drugiego 16-latka, który uderza głową w ścianę, upada, wpada w drgawki i nic z tym nie robi. Nie próbuje ratować kolegi, który może umrzeć na jego oczach. Zalicza po prostu jego zachowanie do naturalnych skutków ubocznych związanych z 'bad tripem'" – opisuje lekarz.
Jednak nie zawsze objawy zażycia dopalaczy to agresja czy zachowania, których nie da się zignorować. Czasem są to reakcje, które rodzice mogą po prostu przegapić, np. pobudzenie.
Dopalaczowy alert dla rodziców
Z tego powodu Główny Inspektorat Sanitarny i Komenda Główna Policji postanowiły w szczególny sposób ostrzegać rodziców. Ponieważ w czasie dni wolnych – wakacji i ferii – dochodzi do wypadków związanych z zażywaniem przez dzieci dopalacze znacznie częściej, postanowiono właśnie teraz umieścić specjalny alert w szkolnych e-dziennikach.
Ostrzeżenie pojawia się w tej samej aplikacji, w której rodzice mogą sprawdzać oceny swoich dzieci. Ten kanał komunikacji jest sprawdzony. Już raz wykorzystano go do przypomnienia o szczepieniach.
"Wielu rodziców zaczęło dzięki informacji wyświetlonej w e-dzienniku analizować, czy ich dzieci dostają na bieżąco szczepionkę, zgodnie z zaleconym kalendarzem. Wiemy, że część osób dzięki przypominanym w ten sposób informacjom zgłosiła się, żeby swoje dzieci doszczepić. Widzimy, że to działa bardzo dobrze. Kilka milionów osób przeczyta to i mamy nadzieję, że dzięki temu możemy uratować niemałą liczbę dzieci" – przekonuje Główny Inspektor Sanitarny Jarosław Pinkas.
Jak informuje rmf24, w 2018 roku odnotowano 4200 przypadków zatruć dopalaczami. 6 lat temu było ich ponad 8 razy mniej! Z badań wynika, że po tego typu substancje najczęściej sięgają młodzi dorośli, czyli osoby między 18 a 24 rokiem życia. Był też ofiary śmiertelne – do najgorszego może dojść już po pierwszym zażyciu.