Gdyby to był teatr, to byłoby tak: Na scenę wchodzą rodzice. Rodzic A: “Mój nastoletni syn nie kradnie, kąpie się codziennie i ma czyste paznokcie”. Rodzic B: “Moja nastoletnia córka nie przeklina, nie ma śladów po ukłuciach i dobrze się uczy”. Rodzice A + B chórem: “Więc w naszych domach nie ma problemu z narkotykami!”. Koniec przedstawienia. Nie ma oklasków, jest tylko śmiech. To rechocze rzeczywistość. I trochę jeszcze zgrzyta.
Narkotyki zmieniają swoje oblicze
Zmiany, zmiany, zmiany. Wskoczyliśmy – jako rodzice – w ciągu ostatnich kilkunastu lat do wielu wagoników z napisem “rozwój i postęp”. Nadążamy (prawie) za zmianami w technologiach i telekomunikacji. Akceptujemy nowe role społeczne i zmiany w funkcjonowaniu rodziny. Nauczyliśmy się nawet obsługiwać automatyczną skrzynię biegów i trafiać na zjazd na autostradę A2.
Jednej tylko zmiany – my, dorośli – jakoś do końca nie chcemy, albo nie możemy zobaczyć. W ciągu ostatnich kilkunastu lat narkotyki zmieniły swoje oblicze prawie tak samo, jak nasze telefony komórkowe. I stały się prawie tak samo dostępne. Tymczasem w wielu (za wielu) rodzicielskich głowach siedzi obraz narkomana, jako chudzielca, który trzęsącą się ręką wstrzykuje sobie “kompot”. Porównują ten obraz z widokiem swojego dziecka i jasno im wychodzi, że dziecko problemu z narkotykami mieć nie może.
30 proc. uczniów miało kontakt z narkotykami
A może i często ma. Specjaliści od lat podkreślają, że narkotyki to problem ogólnospołeczny – dotyczy młodzieży z biednych i bogatych domów, inteligenckich i tych mniej inteligenckich, z wyżyn i nizin drabiny społecznej. Z miast, miasteczek i wsi.
Najwyższa Izba Kontroli obliczyła, że 30 proc. uczniów miało kontakt z amfetaminą, marihuaną i dopalaczami, a największy problem z narkotykami jest w gimnazjach. W liceach i technikach wcale nie jest lepiej – z badań CBOS wynika, że w ciągu ostatniego roku 24 proc. chłopców i 10 proc. dziewcząt w wieku 18/19 lat zażywało narkotyki.
Badania wskazują, że prawie połowa uczniów polskich szkół ponadgimnazjalnych wie, gdzie, od kogo i za ile można kupić narkotyki. Wysyłam więc maile do nastoletnich forumowiczów z portalu o narkotykach. Gwarantuję całkowitą anonimowość, tłumaczę, że piszę artykuł. Pytam o to, czy mają duży problem z zakupem narkotyków i jak się ukrywają z tym przed rodzicami. Przychodzi tylko kilka odpowiedzi (obraźliwe pomijam), w dodatku nie na wszystkie pytania.
“W szkole można kupić od Czarka, ale tego nie pisać :). Wszyscy wiedzą, ale nie wszyscy kupują. Najczęściej blanty, nieraz fetę”– pisze 16-letnia dziewczyna. Blanty to skręty z marihuany, feta to amfetamina.
Arturo ("nieważne ile mam lat"): “Trzeba znać sposoby, żeby nie było przypału. Nie napisze jak, ale da się, byle z głową i ostrożnie. I ważne, żeby uważali wszyscy, bo jak jeden wpadnie, to się od razu po rodzicach rozniesie i wszyscy będą mieli słabo”.
Narkotyki w internecie
Narkotykowe wspomnienia i opisy krążą w internecie. Oczywiście wszystkie anonimowe. Ale wyglądają bardzo fachowo i profesjonalnie. Młodzi ludzie radzą sobie wzajemnie jak brać, co brać, kiedy brać i jak poradzić sobie z efektem odstawienia. Zdarzają się nawet porady “prozdrowotne”, czyli jakie witaminy i suplementy przyjmować, aby zminimalizować wyniszczenia organizmu. Są też – oczywiście – cenniki.
Gdzie w tym wszystkim są rodzice? Zdaje się, że nie nadążają. Walka z używkami kończy się na alkoholu i papierosach. Tradycyjne “chuchnij” zdaje się wyczerpywać arsenał śledczy. Eksperci podkreślają, że jedynym w miarę wiarygodnym sposobem sprawdzenia, czy dziecko brało narkotyki są testy narkotykowe. Bez nich łatwo pomylić efekty odurzenia np. ze zmęczeniem, a spustoszoną lodówkę zwalić na “zapotrzebowanie energetyczne w czasie dojrzewania” zamiast na „gastrofazę” związaną z paleniem marihuany. Substancji psychoaktywnych jest mnóstwo i każda inaczej działa na układ nerwowy. Jedne powodują rozszerzenie źrenic, inne je zwężają, jedne pobudzają, inne uspokajają... Trudno się połapać.
Problem w tym, że zakup testów, to wyzwanie. Przyznanie się do porażki, bezsilności. Nic dziwnego, że niewielu rodziców się na to decyduje. Terapeuci od uzależnień wspominają, że często mama i tata nie przyjmują do wiadomości, że ich dziecko może brać narkotyki. Odmawiają przeprowadzenia testów tłumacząc, że byłby to z ich strony dowód braku zaufania.
Nie ufaj dziecku
Trochę może to głupio pisać w parentingowym portalu, ale od czasu do czasu warto nie zaufać nastolatkowi. A przynajmniej baczniej niż zwykle mu się przyjrzeć. Eksperci stworzyli listę “sygnałów ostrzegawczych”, które mogą, ALE NIE MUSZĄ świadczyć o narkotykowym problemie.
Zmiany w zachowaniu:
– Nagłe, zmiany nastroju, drażliwość, nieadekwatna euforia lub dysforia.
– Okresy nadmiernej aktywności, naprzemiennie z okresami apatii, braku chęci działania.
– Agresja słowna, fizyczna.
– Pogorszenie wyników nauczania, wagary.
– Łamanie zasad i norm funkcjonowania w domu i w otoczenia społecznym.
– Kłamstwa.
– Kradzieże wartościowych rzeczy z domu.
– Ciągłe gubienie telefonów komórkowych, odtwarzaczy, wartościowej biżuterii.
– Tajemnicze krótkie telefony, nagłe wyjścia z domu.
– Zmiana rytmu snu i czuwania, duża aktywność nocą, kłopoty z dobudzeniem rano, sen trwający do późnego popołudnia.
– Okresy braku apetytu naprzemiennie z okresami objadania się.
– Przysypianie podczas oglądania filmu, jedzenia posiłku.
– Przewlekły katar, ciągłe pocieranie nosa, spierzchnięte, popękane usta.
– Unikanie kontaktu z rodzicami i opiekunami, przemykanie się do swojego pokoju.
Zmiany w wyglądzie:
– Spadek ciężaru ciała.
– Częste przeziębienia, przewlekły katar, krwawienia z nosa.
– Bóle różnych części ciała.
– Zaburzenia pamięci oraz toku myślenia.
– Przekrwione oczy.
– Zwężone lub rozszerzone źrenice.
– Bełkotliwa, niewyraźna mowa.
– Słodkawa woń oddechu, włosów, ubrania.
Może, choć nie musi...
Powtórzmy – wystąpienie jednego lub kilku z wymienionych punktów NIE JEST równoznaczne z tym, że dziecko bierze narkotyki. Ale warto to sprawdzić testami. Całość niestety może przypominać zabawę w kotka i myszkę, bo wraz z coraz doskonalszymi testami, młodzież wymyśla coraz doskonalsze metody ich oszukiwania. Szczególnie jeśli chodzi o marihuanę to w sieci łatwo można znaleźć porady, jak oszukać najpopularniejsze testy….
Jeden z ekspertów zamieścił nawet w internecie poradnik jak prawidłowo przeprowadzać testy tak, aby ograniczyć możliwość oszustwa. Swoje podpowiedzi kończy zdaniem:
Specjaliści podkreślają, że jeśli okaże się, że dziecko zażywało narkotyki, to NIE można wpadać w panikę.
Porozmawiaj, gdy brało
Polskie Towarzystwo Zapobiegania Narkomanii radzi w takiej sytuacji:
– wysłuchać dziecka i starać się spokojnie z nim porozmawiać (to trudne!)
– zastanowić się, dlaczego dziecko sięgnęło po narkotyki
– działać i nie liczyć na to, że problem sam się rozwiąże
– szukać pomocy specjalistów (zgłosić się do poradni uzależnień lub punktu konsultacyjnego)
– wspólnie ze specjalistą i dzieckiem ustalić zasady i reguły postępowania i konsekwentnie ich przestrzegać (np. ustalić określoną godzinę powrotów do domu, a w razie nie stosowania się do tej zasady, wyznaczyć konkretne konsekwencje tego zachowania i przestrzegać ich)
– zastosować zasadę „ograniczonego zaufania” – zawsze wiedzieć gdzie jest dziecko i co robi.
Warto pamiętać, że to czy ktoś się uzależni to sprawa bardzo indywidualna i trudna do przewidzenia, jednak nawet jednokrotny kontakt z narkotykami powinien zmotywować do rozmowy na ten temat oraz do poświęcenia większej uwagi dziecku.
Może się wydawać, że tak rygorystyczne procedury są bardziej adekwatne dla notorycznych przestępców i zdegenerowanych narkomanów niż dla osób używających narkotyków od niedawna. Praktyka nauczała mnie, że pomysłowość, inwencja, i zaangażowanie młodych ludzi w ukrywanie przed dorosłymi brania jest tak ogromne, że stosowanie tych procedur jest niezbędne. Unikamy sytuacji, kiedy rodzic, opiekun przez rok robi testy, których wyniki są negatywne, a w tym czasie jego podopieczny kontynuuje branie narkotyków. Czytaj więcej