Dom dziecka. Chyba wszyscy mamy jednoznaczne skojarzenia z takimi miejscami. Chociaż zdajemy sobie sprawę, że osoby tam pracujące robią wszystko, by zapewnić dzieciom jak najlepsze warunki, to wiemy również, że nic nie zastąpi rodziny. Miłości, bliskości i poczucia, że "mam mamę i tatę". Ciężką pracą przedstawicieli MOPS udało się sprawić, że dom dziecka w Łodzi został wygaszony, ponieważ... zabrakło w nim dzieci. 25 wychowanków znalazło rodziny.
Ciężka praca pracowników MOPS
– To jedna z rzadkich chwil, kiedy cieszy nas, że jakaś instytucja przestaje istnieć – powiedział Adam Wieczorek, zastępca prezydent Łodzi. Magistrat oficjalnie ogłosił, że udało się wygasić dom dziecka nr 8 przy ul. Zuchów, ponieważ nie było w nim dzieci. Dyrektor Piotr Rydzewski podkreślił, że to sukces pracowników MOPS, którzy ciężko pracowali, by znaleźć dzieciom rodziny.
Jeszcze półtora roku temu w placówce mieszkało 25 wychowanków. Teraz nie ma ani jednego i rozpoczęto procedurę wygaszania instytucji. Trzeba przyznać, że w zalewie negatywnych informacji, brzmi to dość nieprawdopodobnie.
Dyrektor Piotr Rydzewski wyjaśnił, że dla wszystkich wychowanków znaleziono pieczę zastępczą i podkreślił, że najbardziej cieszy go, że większość dzieci wróciła do swoich rodziców lub krewnych. Reszta trafiła do niespokrewnionych rodzin zastępczych.
Rodzina jest dla dzieci!
Jak to możliwe, że w zaledwie kilkanaście miesięcy dom dziecka opustoszał? Głównie za sprawą programu "Rodzina jest dla dzieci", który zakłada nie tylko aktywne szukanie kandydatów na rodziców zastępczych, ale również pracę z tymi rodzicami, których potomstwo znajduje się w instytucji.
Dyrektor zapowiedział reformę, gdy obejmował stanowisko. Podkreślał wtedy, że jego priorytetem jest dobro dzieci i dlatego skupi się na likwidowaniu dużych domów dziecka. – Najlepiej jest w rodzinie. Jeśli nie może to być rodzina biologiczna, trzeba szukać ludzi, którzy ją zastąpią. Wśród bliskich ludzi dzieciom jest najlepiej, nie w instytucji.
Rodzice chcą walczyć
Reforma udowodniła również, że rodzice chcą walczyć o swoje dzieci. Sam dyrektor podsumowując program, mówi o tym, że "dzieją się cuda". – Trójkę dzieci z domu dziecka przy ul. Zuchów zabrał dziadek. Bardzo troskliwy i kochający. Wcześniej odwiedzał dzieci w placówce, a tam słyszał, że nie może zostać rodziną zastępczą, bo jest za stary. Ma 63 lata. Zachęciliśmy go, żeby starał się odzyskać dzieci. Sąd nie miał wątpliwości, że nadaje się na opiekuna wnucząt. Pomogliśmy przygotować mieszkanie na ich powrót. Tworzą szczęśliwą rodzinę.
Kolejne sześcioro dzieci wróciło do mamy, która miała kłopot z alkoholem. Kobieta walczyła jednak z nałogiem, była na terapii. Uzyskała również pomoc w kwestii wyposażenia mieszkania. Dzięki staraniom jej samej i wsparciu od innych dzieci mogły ponownie z nią zamieszkać. Piotr Rydzewski podkreślił, że wiele rodzin potrzebowało po prostu pomocy, by uporać się z kłopotami i przeciwnościami.
Likwidacja dużych domów dziecka
Ustawa o pieczy zastępczej nakłada na gminy wymogi, by do końca 2020 roku zlikwidowano całkowicie duże domy dziecka. Chodzi o to, by istniały jedynie te, w których mieszka maksymalnie 14 dzieci i to powyżej 10. roku życia. Młodsze w ogóle nie powinny znajdować się w placówkach.
Wiceprezydent Adam Wieczorek podkreśla, że na początku reformy wszystkie miejsca w domach dziecka (czyli 581) były zajęte. Dziś wolnych jest 57. Statystyki potwierdzają pozytywny trend. Do łódzkich instytucji trafia coraz mniej dzieci, więcej natomiast znajduje rodziny zastępcze. – Obserwujemy zmiany na lepsze. Wierzę, że uda się iść tą drogą. Dla dobra dzieci – entuzjastycznie mówi dyrektor Piotr Rydzewski.