Niejeden rodzic zastanawia się, jak wzmocnić u dziecka samoocenę lub poczucie własnej wartości; zwłaszcza kiedy maluch zmienia się w samodzielnego nastolatka. I jestem niemal pewna, że sformułowanie "samoocena" i "poczucie własnej wartości" jest przez większość osób stosowane zamiennie. Tymczasem, jak tłumaczy psychoterapeutka Marta Chrostowska w rozmowie z blogerką parentingową Nishką, to dwa zupełnie inne zagadnienia.
Poczucie własnej wartości i samoocena
Jak zauważa psychoterapuetka, kiedy rodzi się nowy człowiek, cała rodzina zjeżdża się, żeby go oglądać. Wszyscy są zachwyceni noworodkiem, mimo że nie robi on – najbardziej eufemistycznie rzecz ujmując – niczego ciekawego ani mądrego. W 100 proc. akceptujemy go takim, jakim jest.
– To buduje podstawowe poczucie własnej wartości. Poczucie, że przez to, że jestem i istnieję, zasługuję na szacunek i mam prawo istnieć taki, jaki jestem, bo jestem wartościowy i wystarczająco dobry. Nie muszę nic robić, nie muszę tego udowadniać ani na to pracować – tłumaczy Marta Chrostowska.
Tymczasem samoocena to "ocenianie siebie na tle innych osób i oczekiwań, jakie są przede mną postawione". I jak się okazuje, najczęściej to nie z samooceną, ale z poczuciem własnej wartości mamy problemy. My wszyscy – zarówno dzieci, jak i dorośli.
"Jesteś świetny"
– Rodzice stają na głowie, chwalą dzieci, mówią "jesteś świetny", zwracają uwagę na to, że dostaje piątki, jest dobry w sporcie. Tymczasem dziecko cały czas jest niepewne, smutne, a samo o sobie mówi, że jest głupie i bezwartościowe – opowiada psychoterapeutka.
Bo poczucie własnej wartości buduje otrzymywany od rodziców komunikat "kocham cię takim, jakim jesteś". Chwalenie dziecka za oceny, wyniki w sporcie, piękny rysunek czy odpowiedzialne zachowanie jest niczym innym, jak budowaniem jego oceny na podstawie weryfikacji innych. Oznacza to ciągłe doskakiwanie do poprzeczki i udowadnianie wartości (poprzez kolejną piątkę, czy kolejny miły gest względem sąsiadki).
– Myślę, że warto, żebyśmy unikali etykietowania w naszym dawaniu informacji zwrotnej, mówiąc "o, jak ładnie, ślicznie, pięknie". Wiem, że za tym stoją dobre chęci, ale to ustawia nas w pozycji osoby oceniającej i wartościującej dziecko – mówi Chrostowska. Tymczasem, jej zdaniem, lepiej mówić do dziecka "językiem ja".
"Język ja"
"Wywarło na mnie wrażenie, jak to zrobiłeś" lub "widzę, że daje ci dużo satysfakcji, gdy robisz to", albo "opowiedz, co ci się podoba w twoim rysunku" – to zdaniem psychoterapeutki odpowiednie komunikaty.
Rzecz bowiem w tym, żeby pomóc dziecku zauważyć jego własne intencje i wysiłki. I pokazać, jak oddziałuje tym, co robi na innych ludzi. Lepiej zatem powiedzieć, że "sprawia ci radość, gdy widzisz, jak bardzo lubi czytać książki", niż "super, że przeczytałeś tę książkę, bo teraz dostałeś piątkę ze sprawdzianu".
Psychoterapeutka zaznacza, że praca nad budową własnej wartości trwa całe życie. I że to intencje są najważniejsze, a więc nawet jeśli dziecko chwalone jest stricte za swoje osiągnięcia, ale czuje bezwarunkową miłość rodziców, to może mu to nie przeszkodzić w osiągnięciu wysokiego poczucia własnej wartości.
Realna samoocena i naśladownictwo
Zauważa też, że – podobnie jak w każdej innej dziedzinie – dzieci uczą się przez naśladownictwo. Oznacza to więc, że rodzice muszą być też łaskawi wobec siebie, nie tylko wobec swojego potomstwa.
– Postarajmy się dawać dobry przykład. Kiedy my mamy jakieś obowiązki i zadania, które dziecko może obserwować, to bądźmy wobec siebie sprawiedliwi, wyrozumiali, dostrzegajmy swój wysiłek i nawet jeżeli efekt nie jest taki, jakiego byśmy chcieli, to traktujmy siebie samego z życzliwością. To na pewno w dziecku zostanie i będzie dla niego do zastosowania później w innych sytuacjach – tłumaczy Chrostowska.
Powinniśmy zatem dostrzegać wartość w drugim człowieku, a nie tylko porównywać się do niego lub go krytykować.
I – co ważne – powinniśmy wiedzieć, że "gdy buduje się poczucie własnej wartości, naturalne jest, że buduje się też adekwatna samoocena".
Jak twierdzi psychoterapeutka, nie chodzi o to, żeby dziecko żywiło przekonanie, iż jest najlepsze. – Wiadomo, że każdy człowiek ma swoje mocne i słabe strony. Chodzi o to, żeby samoocena była realna i adekwatna do tego, co dziecko sobą reprezentuje. To świadomość tego, że słabe strony są jakimś ograniczeniami, ale nie sprawiają w żaden sposób, że jest lepszy lub gorszy od kogoś – opowiada psychoterapeutka.