Mamo, zdejmij dziecku czapkę! To nic, że jest listopad
Redakcja MamaDu
·3 minuty czytania
Publikacja artykułu:
Polscy rodzice mają to do siebie, że lubią za ciepło ubierać swoje dzieci. Widok matki w krótkim rękawie, która prowadzi wózek z ubranym w kombinezon zimowy dzieckiem to wiosenno-jesienna codzienność. A potem się dziwią, że dzieci są marudne i chorowite...
Reklama.
Kiedy mój syn miał 3 miesiące i wychodziłam z nim na spacer w marcu zawsze ubierałam go "po zimowemu". Bo rano było chłodno, bo trudno ocenić nie mając balkonu, jaka jest pogoda. Raz zdarzyło mi się, że w ocenie temperatury pomyliłam się bardzo poważnie. W słońcu w południe było ponad 20 stopni.
Zdjęłam płaszcz i wrzuciłam go do kosza przy wózku. To samo zrobiłam z zimowym kombinezonem synka i czapką. Na szczęście nie zdążył się spocić, więc dresowe długie nogawki i długi rękaw w zupełności wystarczyły. Ruszyłam dalej na spacer.
Po drodze spotkałam kilka znajomych mam – każda, naprawdę każda, patrzyła na mnie wytrzeszczonymi oczyma i pytała, czy nie boję się, że mały się przeziębi albo zmarznie. Każda z nich była bez czapki i bez wierzchniego okrycia. Punktem zapalnym okazała się jednak czapka.
"Uszko musi być zakryte"
Nie sprzeciwiam się przekonaniu, że głowę dziecka, szczególnie tak małego, trzeba chronić. Ale kiedy temperatura jest taka, jak w domu i w dodatku nie wieje, zwyczajnie nie widzę potrzeby zakładania czapki. Jednak histeria czapkowa to zjawisko mocno zakorzenione i dotyczy znakomitej większości rodziców, których mam okazję spotykać.
Co z tego, że jest słoneczna, piękna pogoda i sama odbieram mojego 4-latka z przedszkola w bluzie i trampkach – rzesze dzieciaków biegają po podwórku przedszkolnym w wełnianych czapach. Nie zrzucam odpowiedzialności na przedszkolanki, bo tak samo poubierane są dzieci, które wychodzą z placówki z rodzicami.
W zasadzie nie czepiam się, dopóki mnie się nie czepiają, ale w związku z noszeniem czapki krąży wiecznie żywy mit, który sprzedały nam nasze matki i babki – że ponad połowa ciepła "ucieka" przez głowę. Może gdyby rodzice wiedzieli, że to "dawno i nieprawda" tendencja do przegrzewania dzieci byłaby mniejsza?
Co z tą czapką?
Naukowcy z University of British Columbia w 2008 roku przeprowadzili badanie, z którego wynika, że głowa jako "wylot ciepła" pełni taką samą funkcję, jak inne części ciała. Grubę 45 osób zanurzono w wodzie o temperaturze 17 stopni Celsjusza. Część badanych zanurzona była do szyi, pozostali zanurkowali.
Okazało się, że ci, którzy siedzieli pod wodą, utracili 11 proc. więcej ciepła niż ci, którzy głowę trzymali nad powierzchnią. Ta niewielka różnica pokazuje, że przez głowę nie tracimy połowy ciepła, jak utrzymywały nasze babki. Ciepła ucieka mniej więcej tyle, ile przez pozostałe części ciała – głowa dorosłego człowieka stanowi od 7 do 9 proc. powierzchni organizmu.
Co ciekawe, nie oznacza to, że powinniśmy przestać nosić czapkę w zimne dni. Głowę, a właściwie to, co w niej jest w środku, chronią przed chłodem tylko włosy i cienka skóra – na głowie nie ma tłuszczu. Jest ona zatem wrażliwsza na chłód niż np. uda, a nikt z nas nie wyobraża sobie spacerować bez spodni.
Ponadto czapka potrzebna jest szczególnie dzieciom, ponieważ proporcje dzieci są inne niż dorosłych – głowa maluchów stanowi większy procent ciała niż dorosłych.
Głowę należy chronić, jednak wtedy gdy faktycznie jest taka potrzeba. Jeśli wieje zimny wiatr (nie ciepły morski wietrzyk przy 20 stopniach) i jest odczuwalnie chłodno, dzieci powinny mieć na głowie czapkę. Niech powodem założenia czapki dziecku nie będzie pora roku w kalendarzu (mamy jesień, a wciąż jest cieplej, niż bywało w maju), lecz to, co za oknem. Nie chodzi tylko o komfort, ale przede wszystkim zdrowie.
Badania pokazują, że przegrzewanie niemowlaka m.in. zwiększa ryzyko infekcji. Rozsądnie z tą czapką!