Problem niechęci do śniadań ma wielu dorosłych, ale z nastolatkami sprawa ma się jeszcze gorzej. Niekiedy nie jedzą po kilkanaście godzin dziennie, a rodzice nie są w stanie zmusić ich do zdrowszego trybu życia. Czy jednak ta walka jest konieczna?
Moja znajoma zachowuje się jakby zakochała się w niewłaściwej osobie. Wzrok utkwiony w dal, ciężkie westchnięcia, w trakcie żwawej dyskusji nagle traci rezon i marszczy brwi. No nic dobrego to nie wróży. Okazuje się, że jej czternastoletnia córka jada kolację o 18.00, a potem do 14.00 następnego dnia twierdzi, że "nie jest jeszcze głodna". W praktyce oznacza oznacza to 20 godzin pod rząd bez jedzenia.
Znajoma się martwi, nie może tego przeboleć, ale na wstępie oddala podejrzenia o anoreksję. Młoda podobno się nie odchudza, między 14.00 a 18.00 "wyjada cała zawartość lodówki", z mamą dużo rozmawia i ma dobry kontakt.
Nastolatki jedzą brownie
Okazuje się, że rodziców z podobnym problemem jest więcej. Pachnące śniadanie w kuchni, pyszne kanapki do szkoły, prośby i "negocjacje" nie działają. Niektóre z mam twierdzą, że problemem jest obskurna łazienka szkolna, czy w ogóle obrzydzenie i obawa przed korzystaniem z publicznej toalety.
Inne zauważają, że– jakkolwiek nie trąciłoby to snobizmem – jedzenie domowych kanapek jest już passe. Może trzeba przestawić się na sałatki, które "lepiej wychodzą na zdjęciu", albo dawać dziecku do szkoły ładne pudełeczko z orzechami i bakaliami – sycące, zdrowe, smaczne i "modne". A do kieszeni gumy, żeby nastoletnie ząbki były na pewno czyściutkie.
Znajoma z dawnych lat twierdzi, że w szkole jej syna jest coraz więcej wegetarian, którzy budzą ciekawość reszty, wymieniają się ciekawostkami i smakami. Jeden chłopak imponuje towarzystwu, że sam piecze sobie karkówkę na kanapki, więc jej pierworodny robi brownie, naleśniki czy ciastka z orzechami. W szkole dzieciaki rozdzielają smakołyki między siebie.
Anoreksja lub herbatka z piołunu
W dyskusji na ten temat udział wzięła również pediatra, Karolina Kierus z Poradni Metabolicznej. – Proszę wytłumaczyć dzieciom, że jeżeli będą robiły tak długie przerwy, to zaczną niedługo tyć. Niestety organizm jest tak skonstruowany że w sytuacji głodu następny posiłek i zdobyte kalorie odkłada na zapas.
Jeśli nastolatek chce cieszyć się zgrabną sylwetką, musi jeść co 3-3,5 godziny, minimum 5 posiłków dziennie, śniadanie najpóźniej 1,5 godziny po wstaniu. Jeśli nie zmieni nawyków żywieniowych, całe dorosłe życie będzie walczyć o to, by nie przybierać na wadze – tłumaczyła lekarka. Niestety wszyscy wiemy, jak "łatwo" wytłumaczyć szczupłemu nastolatkowi, że jego wspaniała przemiana materii nie jest mu dana raz na zawsze.
Niektóre osoby sugerują w takim przypadku anoreksję i/lub bulimię. Pojawiają się argumenty, że "90 proc. spośród przyczyn anoreksji to nadmiernie kontrolujące matki", a więc takie, które właśnie m.in. przygotowują dzieciom kanapki do szkoły. Objawy choroby mogą przecież polegać właśnie na niejedzeniu przez wiele godzin i pochłanianiu zawartości lodówki w kilkanaście nawet minut. Na ogół osoby z takimi problemami lądują pod skrzydłami psychiatrów i psychoterapeutów.
Znajome mamy proponują również, żeby wytłumaczyć dziecku, iż brak uczucia głodu może być objawem choroby i trzeba w takim razie ów głód wywołać, pobudzić trawienie. Jako propozycja pobudzenia padła m.in. herbatka z piołunu.
Koleżanka z redakcji przyznaje, że jako dziecko miała podobny problem. Jej tata nie tylko podawał jej rozmaite herbatki, ale również zaczął budzić ją godzinę wcześniej, wiedząc, że tuż po przebudzeniu Ala nie będzie w stanie nic zjeść. Dopiero po godzinie od wstania dziewczynka dostawała śniadanie, które była już w stanie zjeść. Stopniowo weszło jej to w nawyk – teraz nie wyobraża sobie wyjść z domu z pustym żołądkiem. Od wielu lat nie musi już wstawać godzinę wcześniej.
"Naturalny tryb"?
Czy jednak takie walki i tańce wokół nastoletniego dziecka są konieczne? Niektórzy twierdzą, że z tego się po prostu wyrasta. Anka przechodziła taki okres w podstawówce. Pierwszym jej posiłkiem być obiad, a "na sam widok jedzenia o poranku było jej zwyczajnie niedobrze".
Kiedy ktoś ją do jedzenia zmuszał, jedzenie rosło jej w buzi. I choć potem problem zaczął zanikać, to i dziś nie czuje głodu przez 2-3 godziny od pobudki. Może to więc coś z czym się rodzimy i z czym nie powinniśmy walczyć?
Zapytałam o to dietetyczkę, która rozwiała płonne nadzieje. –Absolutnie nie ma możliwości, żeby to był "naturalny tryb". W jedzeniu nie chodzi wyłącznie o napełnienie brzucha, ale też o dostarczenie składników odżywczych niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania całego organizmu, wyrównanie poziomu glukozy. Problem w tym, że my już dawno przestaliśmy słuchać naszych organizmów – gdybyśmy ich słuchali, to nie byłoby przecież tylu osób otyłych, chorób dieto zależnych, czy niedoborów różnych składników odżywczych.
Organizm po całej nocy i co za tym idzie długiej przerwie w jedzeniu, musi otrzymać energię do funkcjonowania, zwłaszcza organizm dziecka. Dziewczynka, która rzeczywiście nie je przez 20 godzin i wstydzi się jeść w szkole ma prawdopodobnie zaburzenia odżywiania. Trzeba wspomnieć, że takie zaburzenia to przecież nie tylko anoreksja, czy bulimia, która kończy się wymiotami. Istnieją też ortoreksja, kompulsywne objadanie się i szereg innych zaburzeń. Z dzieckiem w tym przypadku powinien najpierw pracować psycholog, a później dietetyk – tłumaczy Magdalena Jarzynka z poradni Dietosfera.