Zawód nauczyciela jest szczególny. Nauczyciele mają dostęp do młodych umysłów, które można nakierować, zaciekawić, ale i skutecznie zniechęcić – w ten sposób o nauczaniu myśli wielu rodziców. Jednak co jeśli nauczyciele zderzają się ze ścianą i nie jest to bariera, którą tworzą przepisy czy szkolna rzeczywistość, a mentalność uczniów?
Swoim doświadczeniem po kilku pierwszych miesiącach w roli nauczyciela podzielił się na Facebooku Marcin Stiburski, który od dwóch dekad zajmuje się zagadnieniami technicznymi, a teraz również uczy fizyki.
Z jego obserwacji wynika, że uczniowie dążą tylko do uzyskania jak najwyższej oceny. Nie są ciekawi, zainteresowani, nie ma w nich pasji ani chęci do nauki w celu innym niż świadectwo z paskiem. To o tyle przygnębiające wnioski, że pan Marcin przyjął wakat w szkole podstawowej, a jak sam pisze, dzieci przedszkolne charakteryzuje właśnie ciekawość świata. Zatem od momentu, kiedy chłoną wiedzę jak gąbki do tego, w którym zależy im tylko na ocenach, mija raptem kilka lat.
Zdaniem pana Marcina: "uczniowie realizują potrzeby swoich rodziców, a te wynikają z chłodnej kalkulacji powstałej w wyniku dostosowania zachowań do systemu edukacyjnego". A ten z kolei wspiera zasadę "3 razy Z", czyli zakuć-zaliczyć-zapomnieć.
"Głównym problemem, na który chcę tu zwrócić uwagę, jest to, że podczas kwalifikacji na kolejne progi edukacyjne, brana jest pod uwagę średnia ocen. To powoduje, że rodzice i później uczniowie chcą mieć 6 od góry do dołu, aby uzyskać kilka punktów więcej w systemie klasyfikacji. Nie koncentrują się na 2-3 przedmiotach będących realną pasją, każdego człowieka. Udają, że uczą się wszystkiego, udają, że wszystko ich interesuje, udają, że mogą umieć bardzo dobrze wszystko" – pisze nauczyciel.
Dążenie do jak najwyższych ocen ze wszystkich przedmiotów wymaga perfekcyjnego przygotowania z kilkunastu przedmiotów – wielu godzin spędzonych na odrabianiu lekcji i nauce. Efekty znają wszyscy rodzice – brak czasu na własne zainteresowania, na nudę, na życie rodzinne, a w wyższych klasach nawet na sen!
Z komentarzy pod postem wynika, że pan Marcin nie jest jedynym nauczycielem, który obserwuje zjawisko zblazowania wśród uczniów. Również pedagodzy z szkół średnich widzą brak pasji w swoich uczniach.
W dyskusji pojawia się także nieśmiertelny wątek wspomnianego zmęczenia gonitwą i natłokiem zajęć oraz informacji. Chyba każdy z nas doświadcza stanu otępienia intelektualnego w okolicznościach zbyt dużej ilości komunikatów, zadań i obowiązków. Działamy jak roboty, automatycznie. Wyłączamy ambicje i ciekawość, bo zwyczajnie musimy ze wszystkim zdążyć. Kreatywność bez odrobiny swobody jest niemożliwa.
To przerażające, że w dzisiejszych czasach doświadczają tego również dzieci, a rodzice niewiele mogą zdziałać. Bo owszem – mogą odpuścić swoje wymagania wysokiej średniej i dać dziecku przyzwolenie na uczenie się tylko tego, co je rzeczywiście interesuje. Ale tego przyzwolenia nie da mu system, który do otwarcia kolejnej furtki, zażąda wysokiej średniej.