W marketach już kilka tygodni temu rozgościły się opakowania słodyczy z wizerunkiem grubaska z brodą w czerwonej czapie. Zapanował wysyp pyszności różnorakich – czekoladowy Mikołaj czy kalendarz adwentowy to już nudnawe klasyki. W ofertach świątecznych są prażone orzechy w cukrowych skorupkach z cynamonem, cukierki-mordoklejki w postaci złotych monet, a nawet żelki.
Niby nic zaskakującego – dzieci kochają żelki. Jednak czym mogą różnić się żelki świąteczne od żelków powszednich? Ponieważ niestety uwielbiam słodycze bożonarodzeniowe z Lidla, postanowiłam sprawdzić.
Jak wszystkie produkty tej serii, są w ładnym opakowaniu "dla dorosłych". Biel plus złote gwiazdki i czcionka "piórem pisana". Żelki "Christmas mix" pachną mandarynkami i imbirem (choć nie wiem jak to możliwe, bo w składzie nie ma słowa o tej przyprawie...). W palecie kształtów bałwanki, mikołaje, gwiazdy betlejemskie i choinki. Smakują bosko, są puchate, ale nie za miękkie.
Odradzam kupowanie ich dzieciom! Smakiem przebijają konkurencję, więc stałyby się kartą przetargową i przedmiotem najskrytszych marzeń. Nie zamierzam na to narażać własnego dziecka. Przetrawię je sama. Ale do brzegu.
Postanowiłam zgłębić tajemnicę lidlowskich żelków i dowiedzieć się, co powoduje, że są tak smaczne. Z pomocą Magdaleny Czyryndy-Koledy, dietetyczki z gabinetu Z kaloriami na pieńku przeanalizowałam ich skład i porównałam z żelkami innych firm. I stała się jasność.
Co kryje się w żelkach?
Po pierwsze, cukier z cukrem. Po drugie żelatyna – to łączy wszystkie żelki, żadna tajemnica. Mimo to proces powstawania żelków może szokować... Jednak każde smakują inaczej. Dlaczego?
Żelazna zasada dobrych jakościowo produktów to krótki skład. Albo jak najkrótszy, jeśli krótki nie wchodzi w grę. Tak jest z żelkami. Krótki skład żelki mają, tylko jeśli zrobimy je sobie sami, ale o tym później.
W kategorii "krótszy skład" żelki z Lidla nie wypadają źle. Za syropem glukozowym, cukrem i żelatyną jest kwas cytrynowy i koncentraty m.in. z rzodkwi, marchwi, jabłek, czarnych porzeczek. Do tego naturalny aromat olej kokosowy i substancje powlekające: wosk carnauba, wosk pszczeli, biały i żółty. Na końcu naturalny aromat jabłkowy i mandarynkowy – czyli uwodzący zmysły akcent świąteczny.
Podkreślę, że żelki z Lidla mają wyraźnie inne smaki. Te, które mają być porzeczkowe, są wyraźnie porzeczkowe itd. Słodkość nie zlewa się w jedną całość nie do odróżnienia dla kubków smakowych.
Jak wyjaśnia Magdalena Czyrynda-Koleda, woski wymienione w składzie nie mają negatywnego wpływu na organizm. Ewentualnie u osób wrażliwych czasem mogą pojawić się uczulenia.
Co z żelkami od konkurencji? Dla porównania wybrałam żelki polskiej marki i najpopularniejsze żelki na rynku. Te pierwsze mają skład wydłużony o wodę, sok z zagęszczonego soku, olej rzepakowy i niedookreślone aromaty. Zatem mamy prawo przypuszczać, że nie są naturalne.
Ponadto aż cztery regulatory kwasowości: kwas cytrynowy (w porządku); kwas mlekowy, czyli E270 – uważany za bezpieczny, jednak nie powinny go spożywać małe dzieci, może być naturalny lub sztuczny; mleczan wapnia, który pełni też funkcję żelującą (w porządku) i kwas jabłkowy (w porządku).
W najbardziej popularnych żelkach regulatorów kwasowości jest mniej, za to znajdują się w nich dwie substancje o tajemniczych nazwach: dekstroza i maltodekstryna.
– Dekstroza inaczej forma D-glukozy, która ma słodki smak i jest cukrem prostym. Ma bardzo wysoki indeks glikemiczny, więc spożywana w dużych ilościach przyczynia się do rozwoju nadwagi, otyłości, chorób układu krążenia czy cukrzycy – wyjaśnia Magdalena Czyrynda-Koleda.
– Maltodekstryna to ukryta nazwa cukru występująca w produktach. Spożywana często daje efekty podobne jak dekstroza – dodaje dietetyczka.
Co ważne – żaden z produktów, które oceniałyśmy, nie zawierał szkodliwych substancji barwiących. To plus, ale i przypadek. Żelki zawierają sztuczne barwniki, zwłaszcza te, które mają kolory niewystępujące w naturze. Koniecznie zwróćcie na to uwagę, czytając skład.
Ile cukru jest w żelkach?
Niestety, cukier to gwóźdź programu. Otóż wśród sklepowych żelków nie ma takich, których skład nie zaczynałby się od syropu glukozowego, lub od cukru. Choć to właściwie to samo, tylko inaczej się nazywa. A ilość słodyczy w żelkach jest zabójcza – i w świątecznych, i w powszednich.
Żelki z Lidla mają 47,6 g cukru na 100 g produktu, czyli prawie 10 łyżeczek. W paczce jest 200 g – nie trudno zjeść całą – więc niemal 20 łyżeczek cukru naraz. Smacznego...
Najpopularniejsze żelki mają 44 g cukru na 100 g produktu, więc niecałe 9 łyżeczek. Żelki polskiej marki rozbijają bank – 57 g w 100 g produktu! To niecałe 12 łyżeczek! A smakują najgorzej...
– Najbardziej przeraża mnie syrop glukozowy na pierwszym miejscu, którego jest najwięcej. Jego wysokie spożycie prowadzi do nadwagi, otyłości, zwiększonych wyrzutów insuliny, co tym samym sprzyja rozwojowi insulinooporności i cukrzycy – komentuje Magdalena Czyrynda-Koleda.
Tak, dobrze wnioskujecie – ta analiza przekreśla właściwie każde sklepowe żelki i powoduje, że żelki, choć pyszne, są zakazane, tym bardziej dla dzieci. Ale! Mamy pocieszenie...
Żelki domowej roboty nie będą niezdrowe, sztuczne i słodkie, za to smak każdej z nich będzie rozpoznawalny tak jak w przypadku żelków z Lidla. Jeśli chcecie zrobić świąteczne żelki dla dzieci, sięgnijcie po mandarynki i miód. Przyda się wyciskarka do cytrusów.
Domowe żelki – przepis
160-170 ml soku owocowego świeżo wyciskanego (np. z mandarynek) lub kupionego, np. jednodniowego
2 łyżeczki agar-agar
opcjonalnie miód
miękkie, silikonowe formy do lodu lub pralinek
Przygotowanie: w rondelku w około 50 ml przegotowanej wody rozpuścić dokładnie agar-agar i wlać sok. Mieszać cały czas, do uzyskania jednolitego, gładkiego płynu. W przypadku kwaśnego soku dodać trochę miodu i wymieszać. Rozlać go do form o różnych kształtach i wstawić do lodówki – najlepiej na noc. Choć żelki są już gotowe po godzinie. Następnie palcami delikatnie wyjąć żelki z form i zjadać ze smakiem.