Kiedy dziecko odmawia odrobienia pracy domowej, to nie zawsze jest to znak, iż jest "rozpieszczone i roszczeniowe". Jeśli ośmiolatki mają 40-godzinny tydzień pracy, muszą się buntować.
Kiedy Justyna Żukowska-Gołębiewska opublikowała w sieci pisemną odpowiedź swojej 8-letniej córki na zadanie domowe, wylało się na nią wiadro internetowych ekskrementów. Dziewczynka odmówiła wykonania pracy, pisząc w zeszycie: "nie odrobiłam pracy domowej, bo było za dużo zadane". Internauci uznali, że wszystkiemu winne jest lenistwo i złe wychowanie.
Tymczasem pani Justyna pokazała mi korespondencję z wychowawczynią, poświadczającą jak wiele nauki mają dzieci w drugiej (!) klasie podstawówki. W poniedziałek: duży sprawdzian z przyrody, przygotowanie listu do kolegi na j.polski, dziennik temperatur na matematykę. We wtorek: m.in. sprawdzian z lektury "Karolcia". Często zdarzają się również dwie klasówki w jeden dzień – nazywane są jednak "kartami pracy", bo w każdym regulaminie szkolnym jest przecież zapis, że dwóch sprawdzianów w jednym dniu być nie może.
"Ona to już załatwi"
– W końcu nastał ten dzień, w którym oprócz czytania lektury, uczenia się do prac klasowych, które miały się odbyć niebawem, między zadaniem z polskiego, a zadaniem z matematyki córka stwierdziła, że "już więcej nie może". Opiekunka, która zajmuje się córką do naszego powrotu z pracy, zadzwoniła i powiedziała, że córka nie chce kolejnym raz odrobić pracy domowej. Po wysłuchaniu córki powiedziałam, że rozumiem jej zmęczenie, ale w takim co powie w szkole pani? Bo przecież należy to jakoś wyjaśnić? Córka stwierdziła, że ona to już załatwi. I po powrocie z pracy zobaczyłam w zeszycie ten wpis – opowiada mama 8-latki.
Uznała, że ta odpowiedź "wyraża aktualne uczucia dziecka". Była dumna, że córka postanowiła je wyrazić w tak otwarty sposób, bo mogła przecież "spisać pracę domową od koleżanki, albo okłamać panią, że zapomniała". A ona napisała prawdę.
"Uważam, że to ważny głos"
Od jakiegoś czasu pojawiają się pomysły, żeby zlikwidować prace domowe (taki system wprowadziła m.in. warszawska szkoła podstawowa nr 323), tym bardziej, że co chwilę niemal wybucha afera związana z tym, że dzieciaki spędzają na nauce znacznie więcej czasu niż na odpoczynku. Końca dziecięcej gehenny jednak nie widać – i nie jest to spowodowane złośliwością nauczycieli, lecz podstawą programową, którą zrealizować trzeba.
– Muszę podkreślić, że córka ma fantastyczną wychowawczynię, która staje na głowie, żeby dzieci nie miały za dużo zadawane. Ona jako pierwsza zaproponowała im, żeby mówiły, kiedy coś jest dla nich zbyt trudne lub kiedy są przeciążone. Niestety tak ona jak i wielu nauczycieli, jest w potrzasku między koniecznością realizacji bardzo rozbudowanej podstawy programowej a możliwościami psychofizycznymi dzieci. Stara się ich za bardzo nie obciążać, ale nie zawsze to się udaje. Ona też jest przecież odgórnie rozliczana ze zrealizowanego materiału – tłumaczy pani Justyna, która – jak sama mówi – od zawsze wspierała wyrażanie własnego zdania przez córkę, szanowała jej prawo do manifestowania niezadowolenia, ale dawała również prawo do ponoszenia konsekwencji za własne wybory.
– Myślę, że to wszystko razem sprawiło, że córka w końcu ogłosiła bunt. Uważam, że to ważny głos w sprawie prac domowych. Nikt tych dzieci nie słucha. Często nawet rodzice karzą dzieci za brak pracy domowej i zmuszają je do wysiłku ponad ich możliwości – tłumaczy mama 8-latki.
Nauczycielka jednak w tym przypadku nie zareagowała gniewem, ani postawieniem negatywnej oceny. W przeciwieństwie do rozgniewanych internautów – zrozumiała. Decyzję w tej sprawie ma wydać wychowawczyni, a pani Justyna ma nadzieję, że cała ta sprawa będzie bodźcem dla wypracowania konkretnych, odciążających dzieci, rozwiązań.