Czy istnieje recepta na szczęśliwy związek?
Czy istnieje recepta na szczęśliwy związek? Prawo autorskie: cepn / 123RF Zdjęcie Seryjne
Reklama.
"My" zamiast "ja i ty"
Julita Czernecka jest doktorem socjologii na Uniwersytecie Łódzkim. W swoim badaniu zaobserwowała, że niezwykle istotne jest myślenie w kategorii "my". Wspólne plany, zamiast planów dotyczących tylko nas, często wiążą się z odpuszczaniem własnych ambicji. "Nie chodzi o to, by nie realizować swoich własnych planów czy marzeń, ale o to, by pomyśleć, czy ta druga osoba będzie się czuła komfortowo w tej sytuacji. To dylemat, jak pogodzić prawo decydowania o swoim życiu z życiem bliskiej nam osoby" - pisze w swoim artykule.
Rozwiązaniem jest takie ułożenie życiowych planów, by obie strony były usatysfakcjonowane. Czasem okazuje się, że lepiej będzie, jeśli jedna ze stron poczeka z realizacją swojego celu, a innym razem musi z niego zrezygnować. Jednak czy to rzeczywista strata?
Priorytety w związku
Socjolożka podkreśla, że cechą szczęśliwych par są wspólne priorytety. Konflikt pojawia się, gdy dla jednej ze stron najważniejsze jest dobro ogółu, a dla drugiej jej osobiste ambicje. W dobrym związku dla każdego liczy się to pierwsze, dlatego rezygnacja np. z kosztownej pasji na rzecz budowy wspólnego domu, powinna być wyborem oczywistym. Choć niewykluczone, że bolesnym.
Wspólne życie codzienne
Z obserwacji Julity Czerneckiej wynika również, że szczęśliwe pary szanują wzajemnie swoje plany na każdy dzień i dotrzymują danego słowa. Przykład: umawiamy się, że pójdziemy do kina z tygodniowym wyprzedzeniem, po czym, kiedy przychodzi co do czego, jedna ze stron stwierdza, że woli jednak spędzić wieczór z koleżankami lub grając z kumplami w piłkę. Takie zachowanie nie przyczynia się do trwałości relacji i wspólnego szczęścia. Ideałem byłoby, gdybyśmy zawsze, nawet sprawy, które wydają się drobnostkami, ustalali wspólnie.
Gra do jednej bramki
Dobre związki to takie, w których jedno za drugie da sobie rękę uciąć. W których poczucie jedności jest wyrażane również na zewnątrz, czyli np. podczas rodzinnej dyskusji, kiedy jedno jest atakowane, drugie wstawia się za nim murem. Oczywiście nie chodzi o to, że zgodne pary zawsze myślą i postępują tak samo. Poczucie jedności buduje się, wykorzystując te sytuacje, w których akurat jednogłośnie stanowimy jeden front. Ponadto, do tej gry do jednej bramki zawsze warto dążyć. Jak? Otwarcie i szczerze rozmawiając o wcześniej wspomnianych priorytetach.
Ważne okazują się też drobne gesty, codzienna czułość i wyrażana wprost chęć wspólnego budowania. Jak podkreśla Julita Czernecka: "nie chodzi o zupełną rezygnację z siebie, swojej autonomii, marzeń i planów, jednak to 'my' stanowi drogowskaz przy codziennym podejmowaniu decyzji, które nie dotyczą już tylko naszego życia, ale też życia partnera czy partnerki".
Źródło: sympatia.onet.pl