"Myślałam, że moja córka nie żyje". Matka zostawiła dziecko pod opieką animatorów, teraz ostrzega
Redakcja MamaDu
01 lipca 2018, 16:16·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 lipca 2018, 16:16
Wiadomo, że ochrona dziecka przed niebezpieczeństwem jest obowiązkiem rodzica. Wakacje są jednak takim czasem, że więcej mówi się o zagrożeniach. Dzieci nie chodzą do szkoły, mogą się nudzić, gdy nie zapewni się im rozrywki. Niestety bywa również tak, że nawet gdy rodzic stanie na rzęsach, by wszystko było w porządku, zawieść mogą inni dorośli.
Reklama.
Zostawiła córkę z animatorami
Przekonała się o tym Janet Alexander z Wielkiej Brytanii, która postanowiła spędzić z córkami wakacje w Turcji. Każdy, kto korzystał z ofert biur podróży czy hoteli o wyższym standardzie, wie, że często mają one w ofercie usługi animatorów (zarówno dla dorosłych, jak i dzieci). Alexander postanowiła skorzystać z takiej propozycji i zostawiła 5-letnią córkę Rose pod opieką specjalistów w Royal Wings Hotel w mieście Antalya, którzy mieli zapewnić dziewczynce opiekę i atrakcje.
Kobieta w tym czasie poszła z drugim dzieckiem, 10-letnią Lois, na lekcje nurkowania i nawet nie podejrzewała, że animatorzy nie wywiążą się ze swoich obowiązków. Dziecko zniknęło z zajęć, a żaden z pracowników hotelu tego nie zauważył. Mama Rose twierdzi, że jej córka została wyprowadzona z budynku przez obcego człowieka. Na szczęście dziewczynkę udało się szybko odnaleźć - kilkanaście minut później obca kobieta przyprowadziła ją pod drzwi hotelu i się oddaliła.
Władze hotelu zapewniły, że wprowadzą dodatkowe środki ostrożności, jednak mama i tak zgłosiła sprawę na policję i pozwała firmę, która zatrudniła animatorów. - To było najbardziej traumatyczne doświadczenie w moim życiu. Myślałam, że moja córka nie żyje albo stała się ofiarą handlu lub przemocy. Ludzie powinni zdawać sobie sprawę z tego, że miejsca, w których zostawiamy swoje dzieci, nie zawsze są miejscami bezpiecznymi, choć powszechnie są za takie uznawane. Nigdy więcej nie zaufam takim miejscom - powiedziała Janet.
Ta sytuacja skończyła się dobrze - jednak właśnie z tego powodu została trochę zbagatelizowana - dziecko nie zostało skrzywdzone fizycznie. Zajście to przestroga, że nie zawsze w takich miejscach pracują kompetentni ludzie, którzy potrafią zapewnić najmłodszym bezpieczeństwo. A dopóki nie wydarzy się tragedia, często nie prowadzi się dokładnego śledztwa i nie sprawdza, jak to możliwe, że małe dziecko samodzielnie opuszcza hotel.