Co, jeśli przed ślubem pojawia się wir niepokojących myśli. Może zasługuje na kogoś lepszego? Czy to na pewno ten? Czy mogę być pewny/a wspólnej przyszłości? Dla jednych tego typu wątpliwości to nic więcej niż symptomy przedślubnego stresu, dla innych głos intuicji, którego nie można lekceważyć. Po czym poznać wątpliwości przed ślubem? Czy da się poznać kogoś na tyle, aby mieć pewność, że zbuduje się z osobą szczęśliwy związek? Czy jesteśmy w stanie to wiedzieć przed ślubem?
Czego się boimy?
– Miewam coraz częściej wątpliwości czy dobrze robię, zauważyłam, że nie darzę już mojego narzeczonego takim uczuciem jak kiedyś. Mieszkamy ze sobą już prawie 4 lata, nie jest jak dawniej, nikt z nas się nie stara, mijamy się, nie mamy wspólnych zainteresowań, każdy robi to, na co ma ochotę, ale osobno – pisze na forum Patrycja. Choć każdy z nas ma jakąś wizję swojego małżeństwa, prawdą jest, że idziemy w nieznane. Między innymi dlatego niewielki stres przed ślubem jest zrozumiały. Kryć się może za nim obawa przed popełnieniem błędów. Czasem jednak przyczyny obaw są poważniejsze i sygnalizują większy problem. Być może wkradła się rutyna albo niezbudowane zostało wystarczające zaufanie, ktoś poznał inną osobę. Powody są różne.
To nie dla wszystkich
Czy będzie to dobra decyzja? Małżeństwo jest poważnym zobowiązaniem, nie jest łatwo z niego wyjść, wylogować. Nie powinno w nim zabraknąć miłości i zrozumienia – to pewne. Być może za rzadko podkreśla się, że jest to decyzja dla dojrzałych emocjonalnie ludzi, bo w związek małżeński wchodzą również ci, którzy mają jej zdecydowanie za mało. Zapominają, że życie to nie sielanka, a w prawdziwym życiu zdarzają się nieszczęścia, trudności, gorsze dni. Wiedzieć na 100% nigdy się nie da – życie jest nieprzewidywalne – są jednak symptomy, które mówią o tym, że para zbuduje szczęśliwe wspólne życie na długo.
Jaka jest wasza miłość? Jak ją przed ślubem budowaliście? Jak rozwinęła się wasza relacja? Jakie są w was emocje? Jak widzicie wspólną przyszłość? Jakie są wasze priorytety? – to pytania, które część z nas zadaje sobie zbyt późno.
Rozmawiacie ze sobą szczerze i otwarcie?
Dowiedzieć o sobie możemy się najwięcej, gdy ze sobą rozmawiamy, ale szczerze, bez złudzeń, fikcji. Nie szyjemy siebie w trakcie rozmowy, tak by dopasować się do drugiej połówki. Jest sporo pytań, na które należy odpowiedzieć sobie długo wcześniej niż kilka dni przed ślubem. Narzeczeństwo jest właśnie takim czasem na rozmowy, wspólne podróże, przebywanie w różnych środowiskach i doświadczanie przeżyć. Poznanie siebie w nieprzewidywalnych sytuacjach, daje podstawy do myślenia jaka ta sobą jest, gdy się nie kontroluje nadmiernie. Udanego związku nie da się zbudować szybko, łatwo i bez wysiłku.
Jak miłość się rodzi?
Na miłość, jak mówią psychologowie, składają się trzy elementy: namiętność, intymność i zobowiązanie. Gdy w związku działają wszystkie trzy składniki jednocześnie, wtedy mówimy o miłości kompletnej. Nie jest łatwo wkomponować je do relacji i nie każdemu się to udaje. Czasem wszystko burzy się jak domek z kart. Namiętność przychodzi nam najłatwiej, choć tego nie chcemy, szybko gaśnie. To najmniej stabilny element. Namiętnością można się łatwo zachłysnąć jak wodą.
Na szczęście w dojrzałych związkach rodzi się coś jeszcze – intymność. Sprzyja temu więcej rozmów, jeszcze więcej czułości i uczuć. Jest czymś więcej niż pożądaniem. Fascynacja sobą powinna przerodzić się w dojrzałą decyzję i wspólne zobowiązania. Układ ich jest różny, nie zawsze wszystkie trzy występują, ale nie oznacza to, że to już koniec miłości. To raczej obszar do rozwijania relacji, jeśli tego chcemy.
Przygotujcie się – nie będzie tylko dobrze i łatwo
Jeśli jest stworzony dobry fundament, oparty na szczerości i akceptacji, wiele rzeczy można wspólnie przepracować. O tym często zapominamy. Po ślubie, gdy okazuje się, że coś nas różni, dzieli, powoduje w nas niepokój, unikamy wtedy konfrontacji i po prostu uciekamy, a nawet rezygnujemy. To pójście na łatwiznę. W prawdziwej miłości kocha się pomimo czegoś, a nie za coś. Zatem najlepszym przedmałżeńskim testem jest wzajemnie polubienie swoich wad. To szansa na budowanie trwałości.
Małżeństwo romantyczne czy z rozsądku
Miłość z natury jest zmienna – o tym też zapominamy. Jej najbardziej stabilnym składnikiem jest zobowiązanie, nie zaś silne emocje, które przeżywamy na początku. Mało to brzmi mało romantycznie, ale za to optymistyczne, bo choć emocje znikają, to zobowiązanie już nie. To decyzja, a potem stałe działanie na rzecz dobra związku, bardziej niż na rzecz dobra własnego.
To jak postrzegamy małżeństwo, zależy również od kultury. W krajach Bliskiego Wschodu na początku dedycje podpowiada rozum, nie serce. W Indiach, Chinach, Korei ślub wciąż jest wielką wartością, nie kończy się szybko i bez większych starań. Nikt by na to nie pozwolił. Pamiętam, jak kiedyś przeczytałam wypowiedź pewnej Tajwanki na temat jej kilkudziesięcioletniej małżeństwa. Zapytana o metodę na bycie ze sobą na zawsze odpowiedziała: – Wy (społeczeństwa zachodnie i Europy Środkowej) zawieracie małżeństwa w sytuacji, gdy wasze uczucia mają temperaturę wrzątku, po czym z upływem lat wszystko między wami stygnie i na koniec zostaje tylko chłód. U nas jest odwrotnie: bierzemy ślub w letniej temperaturze uczuciowej, a potem przez całe życie dbamy o to, żeby doprowadzić ją do wrzenia. Po kilkudziesięciu latach kochamy się o wiele mocniej niż przy zawieraniu ślubu. Zatem romantyzm nie gwarantuje szczęścia na dłużej. Rozum – owszem.
Mówi się, że prawdziwie szczęśliwą, dobrze dobraną parę rozpoznać można po kilku minutach przebywania z nimi. Widać szacunek, otwartość, akceptację, czułość i naturalność. Takie porozumienie budują ze sobą osoby, które zgadzają się ze sobą w sprawach fundamentalnych.
Happy end możliwy?
Pewni do końca, tego jak będzie nam z drugą osobą, nigdy być nie możemy. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego, co nas spotka i czy udźwigniemy wspólnie taki bagaż doświadczeń. Możemy jednak przypuszczać, np.: czy osoba byłaby gotowa być z nami, mimo choroby. Łatwiej jest tym, którzy mają wspólne wartości, wtedy serce i rozum dają radę.