Dziecko jest jak gąbka. Wystarczy kilka słów, by na zawsze zniszczyć jego psychikę
Redakcja MamaDu
21 maja 2018, 16:53·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 21 maja 2018, 16:53
Dziecko jest jak gąbka – chłonie każdą twoją emocję i każde twoje słowo. Gdy mówisz, że kochasz, podziwiasz i doceniasz, unosi się kilka metrów nad ziemią. Czuje się wtedy bezpieczne i zmotywowane. Gdy mówisz "Następnym razem postaraj się bardziej", "Kasia zrobiła to lepiej", "Po kim ty taki jesteś" – upada. Tak, jakby ktoś podciął mu skrzydła. Nie "ktoś", tylko rodzic. Najbliższa osoba. Mama.
Reklama.
Ocenianie – to ono zabija potencjał i gasi najjaśniejsze iskry. Pewnie i tobie nieraz zdarzyło się zrobić coś, czego sama nie pochwalasz, na przykład zjeść wieczorem, po dniu pełnym emocji, cały kubeł lodów. Ale czy to naprawdę oznacza, że jesteś grubaską i łasuchem? W codziennym życiu takich epitetów pada wiele, czasem zupełnie wyrwanych z kontekstu, część z nich powoduje, że czujemy się źle, ale – jako dorośli – potrafimy obrócić je w żart, czy zwyczajnie zracjonalizować. "Przecież zjedzenie większej ilości słodyczy raz do roku jeszcze nie oznacza, że jestem łasuchem!". Gorzej, gdy słyszy je dziecko.
Kiedy maluch słyszy "Jesteś do niczego!" w odpowiedzi na to, że źle pościelił łóżko, nie zrozumie, że chodzi tylko o nieodpowiednio wykonane zadanie, ale uzna, że faktycznie do niczego się nie nadaje i nawet tak błahej rzeczy, jak posłanie łóżka, nie potrafi wykonać.
Ważne jest, by rodzice przykładali wagę do komunikatów formułowanych do dziecka. Mają oni największy wpływ na kształtowanie jego osobowości. To przede wszystkim od nich zależy, czy będzie ono pewne siebie, samodzielne i zdolne do podejmowania decyzji. Dziecko, u którego od najmłodszych lat kształtowało się zdrowe poczucie wartości w przyszłości będzie otwarte, optymistyczne, ufne i z lekkością przejdzie przez życie.
Ważne, by pracować nad tym od najmłodszych lat (już od niemowlęctwa!) w domu, ale i zwracać uwagę na personel placówek, pod których opiekę oddajemy malucha (mamy tutaj na myśli żłobki, przedszkola, wreszcie szkoły). Dziecko, które często słyszy (od rodziców czy opiekunów), że jest beznadziejne, o wiele ciężej przejdzie przez życie – w obawie o odrzucenie, wykpienie i krytykę. Nie wykształtuje sobie także umiejętności wyciągania faktów w oderwaniu od oceny własnego ja. Jeśli zatem mały Jaś w dzieciństwie słyszał, że jest głupi, to jako dorosły Jan ciężko będzie mu przyznać, że choć jedno zadanie na 10 zrobił źle, to po prostu się pomylił. Jan ponownie uzna, że jest bezwartościowym dorosłym.
Łatwo będzie uznać Jana za mięczaka i prześmiewczo podejść do problemu, jednak sęk w tym, byśmy jako ludzie wreszcie zaczęli porozumiewać się językiem... serca. Nie możemy zapominać, że to my, nasz język, kształtujemy ludzi pełnych kompleksów, by później ich za to krytykować. "Język serca" – tak ideę porozumienia bez przemocy nazywał doktor Marshall B. Rosenberg. Podkreślał on w wielu swoich publikacjach, że tylko rozmowa oparta o współczucie, wyzuta z ocen i krytyki może być fundamentem prawdziwego zrozumienia, a w przypadku procesu wychowawczego stanowić ogromne "paliwo" rozwoju młodego człowieka.
W całym procesie wyciąganych na wyrost ocen najważniejsze jest właśnie spostrzeganie. To, by mały Jaś usłyszał precyzyjnie sformułowany komunikat: "Tym razem niedokładnie pościeliłeś łóżko" zamiast "Jesteś do niczego, nie umiesz nawet łóżka pościelić!". Rozgraniczenie spostrzeżeń i ocen to pierwszy, najważniejszy element porozumienia bez przemocy. Nie powinno się ono mieszać z oceną. Spostrzeżenie to oparte na faktach zauważenie tego, co naprawdę się stało. Kiedy jednak łączymy je z oceną, zmniejszamy prawdopodobieństwo, że do naszego odbiorcy dotrze właśnie ten komunikat, który zamierzaliśmy przekazać. Jest to istotne w szczególności w przypadku dzieci, które o wiele intensywniej przeżywają i odbierają rzeczywistość niż doświadczeni dorośli.
Jak zaznacza psycholog Agnieszka Dudka z Kameralnego Żłobka BeBaby opartego na idei porozumienia bez przemocy, dzieci rozumieją o wiele więcej, niż nam się wydaje: "Dzieci chłoną jak gąbki. Nam, dorosłym się często wydaje, że dzieci nie rozumieją czegoś, dlatego pozwalamy sobie mówić przy nich różne, często bardzo nieodpowiednie rzeczy. Tymczasem ważmy słowa, opinie o dziecku, i nie tylko o dziecku, przy dziecku".
Uczmy zatem nasze pociechy języka miłości, dbając o to, by nawet krytyka miała motywującą, uczącą formę. A kiedy obowiązki rodzicielskie przejmują inni opiekunowie, zadbajmy, by wybrana przez nas placówka miała w swojej kadrze wykwalifikowanych pedagogów wiedzących, jak istotne jest porozumiewanie się z dzieckiem z empatią już od najmłodszych lat.