Maj bez wątpienia kojarzy się z przyjęciami komunijnymi. Dla jednych jest to przeżycie bardziej duchowo-religijne, dla innych okazja do rodzinnego spotkania i wydania sporej sumki. A właśnie, à propos pieniędzy, które dziecko dostanie w prezencie. Komu się właściwie należą? Rodzicom czy dziecku?
Musi być na bogato!
Nie ma w tym przesady. Z roku na rok komunijne pomysły organizacyjne(i prezenty) nie tyle zaskakują, co wręcz przerażają. Dzisiaj wszystko musi być na bogato, a niektórzy szczególnie wzięli sobie to do serca. Dziewczynki ubrane i uczesane jakby od razu przygotowywane były do ślubu, dotrzymujący im kroku fotograf, sesja w plenerze, a do tego limuzyna i wata cukrowa przed Kościołem. Aż wstyd pójść na uroczystość w skromnej sukience i botkach... Kolejna wątpliwość to oczywiście, co lub ile pieniędzy dać. W tej kwestii doradzała już moja redakcyjna koleżanka.
Dziennikarka Wp.pl i prawniczka Martyna Kośka pochyliła się jednak nad równie ważnym aspektem – do kogo tak naprawdę należą podarowane przez bliskich pieniądze? Bo też nie ma co ukrywać, nieraz łatwiej dać gotówkę niż celować w potrzeby dziecka (rower pewnie ma, zegarka nie potrzebuje, a z elektroniką łatwo wtopić). W teorii 8-, 9-latek staje się bogatszy, jednak w praktyce to raczej rodzice przejmują dar. Na wieść o tym, że to karalne przywłaszczenie moja koleżanka zakrzyknęła: "Pójdę siedzieć!". I pewnie nie jest osamotniona...
Dwa podejścia
Oczywiście na wstępie muszę zaznaczyć, że zdaję sobie sprawę z podziału na dwa obozy i żadnego nie oceniam. W jednej rodzinie gotówka zostanie schowana na czas, gdy potomek podrośnie, w drugiej zasili budżet domowy, będzie wsparciem finansowym na zakup czegoś aktualnie potrzebnego w domu. W końcu rodzina to rodzina, powinna wspólnie budować kapitał. A jak to wygląda z perspektywy prawnej?
Martyna Kośka podkreśla, że "nie ma przepisu, który jednoznacznie mówi o tym, co wolno rodzicom w odniesieniu do pieniędzy, które dziecko dostaje w prezencie". Jednak w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym znajduje się zapis o tym, że niezależnie od sposobu pozyskania majątku rodzice mogą go przechowywać, ale nie swobodnie wydawać. Zatem otrzymane przez malucha prezenty gotówkowe to jego własność i nie ma tutaj znaczenia wiek. Oczywiście rodzice mogą chronić pociechę przed nieprzemyślanym roztrwonieniem i nie przekazać całej sumy na raz, ale nadużyciem będzie wydanie jej zgodnie ze swoją wolą.
Sąd rodzinny musi wydać zgodę
I w tym punkcie pojawiają się kolejne schody, czyli kwestia tzw. czynności zwykłego zarządu. W ich rozumieniu rodzice mogą swobodnie podejmować decyzje, czyli przeznaczyć otrzymaną kwotę na zakup zabawki czy innego potrzebnego przedmiotu, a także naprawę tego, co już dziecko posiada.
Jednak większe wydatki przekraczają "zwykły zarząd" i na nie potrzebna jest zgoda sądu rodzinnego. Jednak żaden przepis jednoznacznie nie określa, co to znaczy "przekracza zwykły zarząd". Adwokat Anna Gręda-Adamczyk z Łodzi w rozmowie z WP wyjaśnia, że nadużyciem może być wydanie pieniędzy dziecka, ale również sprzedanie (bez zgody sądu) rzeczy należących do małoletniego. – Przykładowo, jeżeli dziecko jest właścicielem roweru o wartości kilkuset złotych, to rodzice [...] mogą taki rower sprzedać. Zupełnie inna jest sytuacja, gdyby dziecko miało rower do wyczynowego trenowania kolarstwa o wartości kilkudziesięciu tysięcy złotych. W takiej sytuacji byłaby to czynność przekraczająca zwykły zarząd majątkiem dziecka i wymagałaby zgody sądu opiekuńczego – tłumaczy.
Rodzice okradają, rodzice przywłaszczają (?)
W relacjach rodzinnych trudno mówić o ewentualnej kradzieży (pomijam skrajne przypadki). Nieoddanie gotówki lub wydanie jej byłoby raczej przywłaszczeniem, które polega na swobodnym dysponowaniu czymś, co już znajduje się w rękach sprawcy. Czyli jest to przestępstwo, za które grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia (art. 284 § 2 Kodeksu karnego).
Ale... no właśnie. To tylko rozważania teoretyczne, bo to raczej mało prawdopodobne, żeby dziecko złożyło do prokuratury doniesienie na rodziców. Poza tym każdy trochę inaczej konstruuje model rodzinny. Dlatego z jednej strony można uznać to za niepotrzebną ingerencję Kodeksu rodzinnego w relacje rodzic-dziecko, bo przecież zakładamy, że rodzice wiedzą najlepiej, czego potrzeba potomkowi. Jednak z drugiej, codziennie mamy dowody na to, że niektórzy dorośli nie wywiązują się ze swoich obowiązków względem najmłodszych. Taki zapis przypomina, że nawet jeżeli dziecko ma kilka-, kilkanaście lat to ma prawo do posiadania, w tym przypadku otrzymania gotówki z komunii.
Pieniądze to nie wszystko?
Jak było u was? Dostaliście gotówkę od rodziców? Schowaliście czy oddaliście pieniądze swoim dzieciom?
Ja ze swojej komunii najbardziej pamiętam prezent od przyjaciółki mojej mamy. Dała mi pajacyka siedzącego na bujawce. Taki mały, skromny, powiesiłam go sobie nad łóżkiem. Po dwóch tygodniach usłyszałam pytanie: " I jak prezent, pasuje?". Oniemiałam, jak pasuje, do czego pasuje? Jak się okazało, na rączkę wciśnięty miał srebrny pierścionek i jakkolwiek było to urocze, to najbardziej zapamiętałam samego pajacyka. Może zatem utopijnie powiem, że liczy się gest, wspomnienie, a nie wypchane koperty?
A dla tych, którzy wybierają się na komunię w charakterze gości mam radę: może jednak lepiej przemyśleć zakup prezentu i oszczędzić rodzicom tych rozterek?;)