Do bulwersującej sytuacji doszło w Szkole Podstawowej nr 2 w Łapach w województwie podlaskim. Wychowawczyni pierwszoklasistów postanowiła “pogodzić” dwie dziewczynki wymierzając każdej klapsa. Choć sprawa trafiła na policję, kobieta może nie ponieść żadnej kary. Za to dziewczynce grozi usunięcie ze szkoły.
Cała sprawa zaczęła się od kłótni dwóch 7-latek. Jedna z dziewczynek uderzyła drugą piórnikiem, ta jej oddała. Dzieci szybko zapomniały o sprawie, ale po lekcjach mama jednej z uczennic poprosiła wychowawczynię o wyjaśnienie sprawy.
– Pani nauczycielka skontaktowała się ze mną, już po zgłoszeniu sprawy na policję, i zaczęła tłumaczyć, że przyszła mama koleżanki Zuzi, z którą się pobiły, i pani miała dość tłumaczenia tamtej mamie, co się stało, więc postanowiła wymierzyć dziewczynkom karę. Motywuje to tak, że zrobiła to dla dobra Zuzi – relacjonuje w rozmowie z portalem bia24.pl mama Zuzi, Katarzyna Klimczuk.
Krzyczała, potem uderzyła
Jak mówi, nauczycielka podkreśliła, że zdecydowała się wymierzyć klapsa każdej z dziewczynek po uzgodnieniu tego z mamą drugiej z 7-latek. Zupełnie inaczej sprawę relacjonuje starsza siostra Zuzi, która była świadkiem zajścia.
– Na korytarzu zauważyłam zdenerwowaną Zuzię i pochyloną nad nią nauczycielkę. Krzyczała na nią. Zapytałam siostrę, co się stało, ale ta tylko wtuliła się w moje ramiona. Nagle wychowawczyni przyciągnęła ją do siebie i Zuzi dała klapsa, takiego mocnego – opowiada dziewczynka.
Skrzywdzona 7-latka przyznaje, że wychowawczyni nie tylko ją uderzyła, ale też na nią nakrzyczała. Zabroniła jej też mówić o całym wydarzeniu rodzicom. Pani Katarzyna od razu jednak zauważyła nienaturalne zachowanie córki. Najpierw próbowała wyjaśnić sprawę w szkole, ale została zbyta. Postanowiła zgłosić sprawę na policję.
"Córka dostała negatywną opinię"
– W zamian za szczerość i słowa skruchy dowiedziałam się, że dyrektor placówki zwołał zebranie kilkorga rodziców z naszej klasy. Ci przygotowali petycję, w której domagają się, by moje dziecko w ogóle usunąć, bo źle się zachowuje – opowiada pani Katarzyna.
W petycji Zuzia otrzymała bardzo negatywną opinię, rzekomo jest złą uczennicą i sprawia trudności wychowawcze. W piśmie znalazła się też prośba o przywrócenie wychowawczyni do pracy.
Nauczycielka przesłała portalowi bia24.pl oświadczenie, w którym czytamy, że kobieta jedynie porozmawiała ze skłóconymi dziewczynkami i "doprowadziła do tego, że się pogodziły". – Na zakończenie pochyliłam się i w żartach dotknęłam ręką obu dziewczynek w okolicy uda i powiedziałam, że to zakończenie konfliktu. Żadna z dziewczynek nie odniosła najmniejszych obrażeń, bo to był tylko symboliczny "klaps", a nie żadne uderzenie – tłumaczy.
– Przepraszałam kilkakrotnie zarówno mamy, jak i dzieci. Nie czuję się winna, bo nigdy nie skrzywdziłabym żadnego dziecka – podkreśla wychowawczyni.