Nauczycielka dała uczennicy klapsa
Nauczycielka dała uczennicy klapsa pixabay.com/Counselling
Reklama.
Cała sprawa zaczęła się od kłótni dwóch 7-latek. Jedna z dziewczynek uderzyła drugą piórnikiem, ta jej oddała. Dzieci szybko zapomniały o sprawie, ale po lekcjach mama jednej z uczennic poprosiła wychowawczynię o wyjaśnienie sprawy.
– Pani nauczycielka skontaktowała się ze mną, już po zgłoszeniu sprawy na policję, i zaczęła tłumaczyć, że przyszła mama koleżanki Zuzi, z którą się pobiły, i pani miała dość tłumaczenia tamtej mamie, co się stało, więc postanowiła wymierzyć dziewczynkom karę. Motywuje to tak, że zrobiła to dla dobra Zuzi – relacjonuje w rozmowie z portalem bia24.pl mama Zuzi, Katarzyna Klimczuk.
Krzyczała, potem uderzyła
Jak mówi, nauczycielka podkreśliła, że zdecydowała się wymierzyć klapsa każdej z dziewczynek po uzgodnieniu tego z mamą drugiej z 7-latek. Zupełnie inaczej sprawę relacjonuje starsza siostra Zuzi, która była świadkiem zajścia.
– Na korytarzu zauważyłam zdenerwowaną Zuzię i pochyloną nad nią nauczycielkę. Krzyczała na nią. Zapytałam siostrę, co się stało, ale ta tylko wtuliła się w moje ramiona. Nagle wychowawczyni przyciągnęła ją do siebie i Zuzi dała klapsa, takiego mocnego – opowiada dziewczynka.
Skrzywdzona 7-latka przyznaje, że wychowawczyni nie tylko ją uderzyła, ale też na nią nakrzyczała. Zabroniła jej też mówić o całym wydarzeniu rodzicom. Pani Katarzyna od razu jednak zauważyła nienaturalne zachowanie córki. Najpierw próbowała wyjaśnić sprawę w szkole, ale została zbyta. Postanowiła zgłosić sprawę na policję.
"Córka dostała negatywną opinię"
– W zamian za szczerość i słowa skruchy dowiedziałam się, że dyrektor placówki zwołał zebranie kilkorga rodziców z naszej klasy. Ci przygotowali petycję, w której domagają się, by moje dziecko w ogóle usunąć, bo źle się zachowuje – opowiada pani Katarzyna.
W petycji Zuzia otrzymała bardzo negatywną opinię, rzekomo jest złą uczennicą i sprawia trudności wychowawcze. W piśmie znalazła się też prośba o przywrócenie wychowawczyni do pracy.
Nauczycielka przesłała portalowi bia24.pl oświadczenie, w którym czytamy, że kobieta jedynie porozmawiała ze skłóconymi dziewczynkami i "doprowadziła do tego, że się pogodziły". – Na zakończenie pochyliłam się i w żartach dotknęłam ręką obu dziewczynek w okolicy uda i powiedziałam, że to zakończenie konfliktu. Żadna z dziewczynek nie odniosła najmniejszych obrażeń, bo to był tylko symboliczny "klaps", a nie żadne uderzenie – tłumaczy.
– Przepraszałam kilkakrotnie zarówno mamy, jak i dzieci. Nie czuję się winna, bo nigdy nie skrzywdziłabym żadnego dziecka – podkreśla wychowawczyni.
Teraz sprawą zajmie się policja.
Źródło: bia24.pl