
Paranoja – denerwują się pacjenci i trudno nie przyznać im racji. Coś, co jest niedopuszczalne w placówkach prywatnych, gdzie wszystko załatwisz telefonicznie, mailowo, albo za pomocą aplikacji, w wielu przychodniach państwowych nadal jest nieosiągalny marzeniem.
Mieszkańcy podwarszawskiej miejscowości Błonie mają problem ze zdobyciem numerka do lekarza. Jak donoszą reporterzy "Uwagi" w TVN, kolejka pod przychodnią ustawia się już od godziny 5 rano. Oczekujący spędzają w ten sposób ok. 3 godz. na mrozie, bo ośrodek otwierany jest dopiero przed 8. Kolejka stoi do dwóch okienek, jedna do lekarza rodzinnego, druga do pediatry. Przez telefon zapisać się nie da, jak donoszą mieszkańcy. "Brak numerków"– słyszą w rejestracji.
Kierownik przychodni w rozmowie z reporterem "Uwagi" stwierdza, że ludzie stoją, bo zależy im na dostaniu się do tego samego lekarza, który cieszy się renomą wśród pacjentów. Pacjenci uważają, że drugi lekarz pracujący w przychodni bagatelizuje ich problemy i nie otrzymują od niego konkretnej pomocy, dlatego starają się o wizytę u innego.
Może cię zainteresować także: „Ja tylko po receptę”. Czyli jak wkurzają mnie Polacy w kolejkach do lekarza