Trzy kobiety w warszawskim metrze i tylko 1 odważna. "Się krowa oznaczyła"
Redakcja MamaDu
·2 minuty czytania
Publikacja artykułu:
Czasem trudno uwierzyć, że do takich sytuacji w ogóle dochodzi i to z udziałem kobiet. Trochę wstyd!
Reklama.
Nie udawajcie, że nie widzicie
Opowieść pani Basi pojawiła się na fan page’u jednej z blogerek. Jest to historia kobiety pełnej ciepła i empatii pomimo choroby. Akt odwagi, by stanąć w obronie innych kosztem prawa do własnej intymności. Udało jej się dzięki temu zmienić myślenie jednej osoby, zmusić ją do przemyśleń. Można jednak zrobić więcej dobrego i nagłośnić jej historię. Może dzięki temu uda się więcej osób przekonać do tego, że myślenie nie boli, a ustępowanie miejsca jest po prostu obowiązkiem tych, którzy czują się na siłach postać tych kilka minut.
– Jadę sobie warszawskim metrem, wracałam z Centrum Onkologii (nowotwór węzłów chłonnych), byłam naprawdę słaba, więc zajęłam miejsce siedzące. Po przejechaniu kilku stacji wsiadła kobieta. Z przypinką przyczepioną do kurtki na wysokości brzucha. A brzuch już niemały. Widziałam ludzi, którzy odwracają od niej wzrok. – opisuje zdarzenie pani Basia.
Oczywiście nikt nie zamierzał się podnieść i ustąpić miejsca ciężarnej, a wszyscy udawali bardzo zajętych i niewidomych. Osłabiona leczeniem kobieta postanowiła więc sama wstać i ustąpić miejsca kobiecie w zaawansowanej ciąży.
– Pomyślałam sobie: Ok, Baśka! Ich jest dwoje. I wstałam. Bardzo mi podziękowała. I tu nagle odezwała się za mną siedząca kobieta, i to wcale nie w podeszłym wieku. I mówi tak: „Pff. Się krowa oznaczyła, żeby jej miejsca ustępować”. Szok! – opowiada poruszona kobieta.
Ja mogę postać!
Wiele ciężarnych narzeka na złe traktowanie w środkach komunikacji i nieustępowanie miejsc i niestety dotyczy to tak samo mężczyzn, udających nagłą ślepotę, co kobiet, które na dodatek potrafią być złośliwe, w myśl zasady: mnie nie ustępowano, więc i ja nie będę. Czasem z tego powodu wybucha kłótnia, ale zazwyczaj kończy się to na smutku, goryczy i rozczarowaniu.
Pani Basia postanowiła jednak zareagować. Trudno jej było uwierzyć, że kobieta w sile wieku, a nie jakaś schorowana staruszka może w taki sposób odezwać się do innej pani. Miejmy nadzieję, że lekcję, którą dała Pani zgłaszającej pretensje, zapamięta ona na długo.
– Odwróciłam się do szanownej Pani, zdjęłam czapkę, zdjęłam perukę i powiedziałam: „Ja mogą postać”. Kobieta zdębiała. Ale… przeprosiła. A ja poczułam się dumna z siebie, że zawalczyłam… Trzeba ludzi uczyć wrażliwości…”
Choć gratulujemy odwagi pani Basi, to jest nam też przykro, że została postawiona w tak trudnej sytuacji i musiała walczyć w imieniu ciężarnej, choć jej samej ledwie starczyło sił. Niech ta historia niesie się i pokazuje ludziom, że czasem trzeba spojrzeć głębiej i nie wolno oceniać nikogo zbyt pochopnie.